Sobotnie spotkanie Resovii z ZAKSĄ miało wiele oblicz. Pierwsza partia przebiegała pod dyktando kędzierzynian. Kolejne dwa sety zostały wygrane przez Resovię (w tym jeden wysoko, do 13). Kiedy wydawało się, że rzeszowski zespół uspokoił grę, znowu nadeszło załamanie. - W czwartym i piątym secie zespół z Kędzierzyna grał bardzo dobrze, lepiej od nas. Zadecydowała jednak końcówka, w której nie daliśmy sobie wydrzeć zwycięstwa - mówi przyjmujący Resovii Piotr Łuka.
Przed sezonem rzeszowski zespół został znacznie przebudowany. Długo forma Resovii nie była zadowalająca dla trenerów, działaczy i kibiców. - Siatkówka to sport zespołowy i ściągnięcie do drużyny zawodników o lepszych parametrach nie jest gwarantem sukcesu. Musieliśmy się zgrać, żeby indywidualności stanowiły monolit - zaznacza Łuka, który podkreśla, że Resovia przez cały sezon przygotowywała się do walki o najwyższe cele, przede wszystkim mentalnie. - Wszyscy wiemy, że Resovia ma duży potencjał, trzeba go jednak było dobrze wykorzystać. Myślę, że na koniec sezonu wreszcie wszystko funkcjonuje u nas tak jak powinno - mówi siatkarz.
Łuka to jeden z rzeszowskich weteranów. W Resovii gra już szósty sezon. - W tym roku miałem trochę mniej okazji, żeby pokazać się na boisku, ale cieszę się, że trener mi zaufał i w ciężkich momentach wpuszczał mnie na boisko. Starałem się nie zawieść jego i kibiców - zaznacza zawodnik.
Teraz Resovię czekają finałowe spotkania ze Skrą, z którą rzeszowianie nigdy jeszcze nie wygrali. - Jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę. Na pewno nie przegramy tych spotkań w szatni. Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek z nas osiadł na laurach i powiedział, że srebro go zadowala - mówi Łuka. Dlatego też, chociaż trener Ljubo Travica pozwolił swoim zawodnikom na wypicie nie jednego, a dwóch piw, świętowanie po awansie do finałów będzie spokojne. - Ekscesów nie będzie. Przed nami przecież najważniejsze mecze w sezonie - podkreśla zawodnik.