Brak głównego sponsora, mniej gwiazd, więcej młodzieży nieobytej z poziomem ekstraklasy, spadający poziom... Problemy Ligi Siatkówki Kobiet można mnożyć. A mimo to Bogdan Serwiński na pytanie o nowy sezon ekstraklasy siatkarek nie krył zadowolenia. - Wreszcie stało się to, co stać się powinno, albo trochę inaczej: naprawiamy to, co sami żeśmy zepsuli. Zamknięta liga i brak spadków nie powinny w ogóle istnieć i wiele razy mówiłem, że to zły pomysł, degradujący naszą ligę i siatkówkę. W końcu wracamy do tego, by było normalnie. Co do kwestii finansowych, to w naszej siatkówce kobiecej nie jest aż tak źle, sam widzę możliwości do tego, by zejść z płacami jeszcze niżej i nikt z tego powodu nie powinien płakać. Światełko w tunelu to powrót do zdrowej konkurencji i napływ młodych, ciekawych siatkarek - ocenił wieloletni szkoleniowiec zespołu z Muszyny.
- Ten sezon nie będzie o niebo lepszy od poprzedniego, nie należy oczekiwać niebotycznego poziomu. Ale mam przeczucie, że Liga Siatkówki Kobiet będzie wyrównana, a mecze będą na wyższym poziomie emocjonalnym, a to jest potrzebne siatkarkom. Dochodzi świadomość, że dwa ostatnie zespoły spadają z ligi, a trzeci od końca gra w barażach i to jest bardzo mocny bodziec. To tylko może pomóc naszej siatkówce i reprezentacji - podkreślił uznany trener, który szybko dodał, że widzi w obecnym kształcie LSK jeszcze sporo do poprawy.
- Liczba zespołów ekstraklasy na dziś jest za wysoka. Może nie powinniśmy wracać do dziesięciu, ale na przykład dwanaście drużyn to wariant optymalny. Nie mieliśmy wystarczająco wielu dobrych zawodniczek na taką masę klubów, dlatego spadł poziom. To nie jest tak, że młody zawodnik traci na swojej jakości, jeśli nie trafi do najwyższej ligi. Siedzenie na ławce, nawet w najlepszych rozgrywkach, nigdy nie będzie lepsze od grania w niższej lidze. Inną sprawą jest możliwość trenowania młodego gracza z wymagającą, dobrą sportowo grupą, to faktycznie daje korzyści - zauważył nasz rozmówca.
Sporo młodych siatkarek znajdziemy w Impelu Wrocław, Pałacu Bydgoszcz czy Legionovii Legionowo, także MKS Dąbrowa Górnicza czy BKS Profi Credit Bielsko-Biała mogą pochwalić się świeżo upieczonymi absolwentkami szczyrkowskiego SMS-u w składzie. Już czas najwyższy, by odważniej postawić na juniorki w imię troski o przyszłość? Bogdan Serwiński nie ma nic przeciwko, ale jednocześnie chce, by młody narybek najpierw obronił się umiejętnościami.
ZOBACZ WIDEO Czy Lewandowski jest najlepszym piłkarzem w historii polskiej piłki? Boniek odpowiada
- Odwołajmy się do złotej kadry Andrzeja Niemczyka i składu jej pierwszej szóstki. Kasia Skowrońska miała 19 lat, świętej pamięci Agata Mróz była w podobnym wieku, a obok nich były siatkarki trzydziestoletnie. Dwudziestolatka ma możliwość i prawo do rywalizacji o wyjście na boisko. To nic nadzwyczajnego, na całym świecie młode zawodniczki walczą o pierwszą szóstkę w klubach i reprezentacjach z dużo starszymi koleżankami. Dochodzimy do tego, co jest w sporcie najważniejsze, czyli konkurencji. Jeżeli zawodniczki nie rywalizują między sobą, liga jest zamknięta, to wkrada się marazm. Jak udało się wejść do zawężonego play-offu, było dobrze, jak nie, to też nie było źle. Na szczęście teraz jest się o co bić i cała rywalizacja stoi na zdrowych podstawach - uznał trener Polskiego Cukru Muszynianka Muszyna.
Trener Serwiński od dłuższego czasu postuluje, by w meczach kobiecej ligi mogły grać jednocześnie nie trzy, a cztery zagraniczne siatkarki. - Jeżeli powiększamy ligę do czternastu ekip, a wszyscy wiemy, że nasze siatkarskie zasoby nie są na nią wystarczające, to jaki powinien być następny krok? Zwiększyć potencjalną liczbę zawodniczek dla stworzenia konkurencji. Jeżeli zabraknie tego powiększenia, to rosną ceny polskich zawodniczek i dochodzimy do absurdalnej walki o towar, którego brakuje. Mówiąc wprost, do licytacji. A teraz spójrzmy na to ze strony zawodnika. Osiemnaście, dwadzieścia lat, wysoki kontrakt w klubie i zero konkurencji wokół siebie - przecież to rozleniwia, a nie zachęca do profesjonalizmu. Za jedną zmianą regulaminu powinna iść druga, a my uparcie szliśmy w jedną stronę zamiast zmusić stronę zawodniczą do normalnej walki o swoje miejsce - argumentował doświadczony szkoleniowiec.
- Kiedy wysunąłem pomysł zwiększenia limitu zagranicznych siatkarek, nie miałem ani jednego zwolennika, także w osobie trenera kadry. Ale potem Jacek Nawrocki sam stwierdził, że to by było potrzebne dla wzmożenia konkurencji. Liga i PZPS nie zdecydowały się na to, najwidoczniej miały jakieś argumenty, ale nie zobaczyłem innej propozycji w zamian. Ale cieszę się bardzo z tych zmian, które udało się przeprowadzić. Przecież jeżeli nie zmusimy zawodnika do rywalizacji na sto procent, to nawet największy profesjonalista będzie stawał się coraz większym leniem - przekonywał Serwiński, którego Polski Cukier Muszynianka rozpocznie sezon 15 października w Dąbrowie Górniczej.