Bartłomiej Kluth obudził Espadon Szczecin. "Trudno jest mnie złamać"

Dopiero po wejściu na boisko Bartłomieja Klutha, Espadon Szczecin zaczął toczyć równorzędną walkę w wygranym 3:2 meczu z Łuczniczką Bydgoszcz. - Mam za sobą pewne niepowodzenia, ale trudno jest mnie złamać - mówi atakujący.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski
Bartłomiej Kluth WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Bartłomiej Kluth
Espadon Szczecin przegrał pierwszego seta 14:25. Gra zespołu z Pomorza Zachodniego była naszpikowana pomyłkami i nieporozumieniami. Dość powiedzieć, że dwa punkty oddał Łuczniczce Bydgoszcz wskutek błędu w ustawieniu. Tylko dwaj jego siatkarze byli w stanie zdobyć jakikolwiek punkt atakiem. - Początek meczu staje się trudnym momentem, kiedy nie podejdzie się do niego właściwie mentalnie. Tak było w naszym przypadku. Zanim zebraliśmy się do walki, nijaki set przeleciał nam przez palce jak wiatr. Łuczniczka robiła na boisku co chciała - wspomina Bartłomiej Kluth, atakujący Espadonu Szczecin.

- Obudziliśmy się w drugim secie. Pomogły nam też elementy siatkarskie, bloki, asy serwisowe, które scalają drużynę. Zaczęliśmy je powielać i zarazem przeważać na boisku - dodaje. Ważne dla pojedynku było również wejście Klutha na boisko. Trener Michał Gogol nie miał wyboru, ponieważ podstawowy atakujący Mateusz Malinowski miał 0 procent skuteczności w pierwszym secie. Druga strzelba Espadonu wystrzeliła z kolei 23 punktami i stała się pierwszym wyborem Eemiego Tervaporttiego.

- Każdy walczy o swoje. Trener Gogol ma nad nami pełną kontrolę i do niego należy ustawianie klocków w zespole. Po trzech meczach w kwadracie rezerwowych wiem, że każdy jest gotowy wejść stamtąd do akcji i pomóc drużynie. W ostatnim meczu udało mi się to. Jeżeli będziemy mieć kilkunastu chłopaków gotowych do wejścia na boisko, którzy chcą pokazać charakter i siłę, będziemy niebezpieczni dla każdego - mówi Kluth.

Atakujący Espadonu przyćmił jednym występem trzy poprzednie Mateusza Malinowskiego i jednoznacznie zaapelował o powrót do szóstki. - Za mną "debiucik", ponieważ po raz pierwszy w sezonie mogłem spędzić na boisku trochę czasu. Mam za sobą pewne głupoty i niepowodzenia, ale akurat jestem takim zawodnikiem, który nie przejmuje się nimi mocno i trudno jest mnie złamać. Jeszcze ważniejsze od mojego indywidualnego wyniku jest zwycięstwo zespołu - podkreśla były zawodnik Trefla Gdańsk.

ZOBACZ WIDEO: Polka zachwyciła miliony internautów. Dziś jest bohaterką filmu "Out of Frame"

Dla szczecinian zwycięstwo 3:2 z Łuczniczką Bydgoszcz jest cenne, ponieważ odniesione po gorszej grze niż w meczach z Cuprum Lubin i Cerrad Czarnymi Radom. Espadon staje się coraz regularniejszy, ponieważ zapunktował w trzech kolejkach z rzędu. - Sam początek starcia nie był dla nas zbyt kolorowy. Pewnie w statystykach po pierwszym secie były same zera, ale generalnie cały mecz nam się udał i tak trzeba do tego podchodzić. Mam nadzieję, że nikt nie będzie wyciągać na wierzch mankamentów i przykrywać nimi pozytywy. Skoro wygraliśmy, to widocznie zasłużyliśmy na to dobrą grą w pewnych momentach.

Kolejnym przeciwnikiem Espadonu będzie we wtorek ONICO Warszawa. - Nie widzę przeszkód, żeby zapunktować czwarty raz z rzędu w Warszawie. Celem jest zwycięstwo. Nigdy nie stawiam sobie niższego, bo wygrywanie jest istotą każdego sportu.

Czy Bartłomiej Kluth powinien być podstawowym atakującym Espadonu Szczecin?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×