Po niedzielnym i poniedziałkowym spotkaniu nadkomplet kibiców w Bielsko-Białej musiał przecierać oczy ze zdumienia. Ich faworytki, siatkarki, które w sezonie zasadniczym przegrały tylko jeden mecz nieoczekiwanie w finale przegrywają z Muszynianką. Należy zaznaczyć, że dwa pierwsze spotkania finałowe odbyły się w Bielsku, tym bardziej zaskoczenie jest wielkie.
Szkoleniowiec Aluprofu Igor Prielożny przed finałami zapowiadał, że jeśli jego zawodniczki zagrają na poziomie jaki prezentowały w rundzie zasadniczej to Muszyna nie ma szans. Jednak podopieczne Bogdana Serwińskiego sprawiły wszystkim małego psikusa i wygrały obydwa spotkania. Wygrana całkowicie im się należała. Aluprof zagrał na słabym poziomie. Bielszczanki potrafiły przebudzić się dopiero jak przegrywały 0:2, ale w obydwu tie-breakach nie potrafiły pokazać swojej wyższości.
Dwukrotna wygrana zaskoczyła nawet zawodniczki z Muszyny. Kapitan Mineralnych Aleksandra Jagiełło przyznaje, że nie spodziewała się takiego wyniku. - Nie spodziewałyśmy się, że wygramy w Bielsku dwa razy - mówiła zawodniczka na łamach Gazety Wyborczej. Podobnego zdania była Joanna Mirek. - Sport jest nieobliczalny, a kobiety jeszcze bardziej - tłumaczyła przyjmująca.
Siatkarki Aluprofu Bielsko-Biała nie składają jeszcze broni i do Muszyny jadą po dwa zwycięstwa. - Skoro Muszyna mogła u nas wygrać dwa mecze, to równie dobrze my możemy stamtąd wrócić z dwoma sukcesami i doprowadzić do piątego meczu w Bielsku - mówiła kapitan bielszczanek Natalia Bamber.