Zawiercianie nie byli faworytami starcia z Cerradem Czarnymi Radom, a po pierwszych złych setach przegrywali 0:2. Po dziesięciominutowej przerwie i trafionych zmianach gra beniaminka PlusLigi polepszyła się. Podopieczni Emanuele Zaniniego doprowadzili do tie-breaka i byli o krok od wygranej 3:2.
- Szkoda tego piątego seta, bo w pewnym momencie prowadziliśmy dwoma punktami i nasza gra stanęła, potem była wyrównana końcówka. Niestety, przeciwnicy okazali się lepsi - powiedział Kamil Długosz, przyjmujący Warty.
Na początku spotkania beniaminkowi brakowało siły ataku. - W pierwszych dwóch setach oni mocno zagrywali, ale my też słabo graliśmy w przyjęciu. Trochę nam zabrakło w obronie i tak naprawdę w ataku też zbyt dobrze nie zagraliśmy. Byliśmy nieco zdekoncentrowani, później już to kontrolowaliśmy, w tie-breaku również troszkę brakło. Popełniliśmy głupie błędy, które nie powinny się przydarzyć - ocenił Grzegorz Bociek, atakujący zawiercian.
Dla Aluronu Virtu Warty Zawiercie był to trzeci pięciosetowy pojedynek z rzędu. Jednak po wygranej 3:2 z Indykpolem AZS-em Olsztyn beniaminek przegrał kolejne spotkania - 2:3 z Cuprum Lubin i z Cerrad Czarnymi.
- Wychodzimy na każdy mecz i walczymy. W Lubinie też zabrakło niewiele, graliśmy dobrze do pewnego momentu i potem nasza gra stanęła, nikt nie wiedział, co się dzieje. Szkoda tych punktów, bo można było ugrać więcej. Cieszymy się z tego co mamy, ale wiadomo, zawsze mogło być lepiej - przyznał Kamil Długosz.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #1. Cezary Kucharski: Robert z Borussią nie grał na sto procent
[color=#000000]
[/color]