Hala Energia nadal niezdobyta w tym sezonie. Bartosz Bednorz: To dzięki kibicom

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Bartosz Bednorz trzyma tabliczkę z numerem 7
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Bartosz Bednorz trzyma tabliczkę z numerem 7

PGE Skra Bełchatów jak na razie w swoim domu jest nie do złamania. Podopieczni Roberto Piazzy wygrali jak dotąd wszystkie spotkania rozgrywane w Hali Energia. Ostatnie z nich, przeciwko ONICO Warszawa bełchatowianie wygrali w trzech setach.

Mecz ten rozpoczynał dziewiątą kolejkę zmagań w PlusLidze. Historia bełchatowsko-warszawskich pojedynków wskazywała na to, że mógł to być zacięty i wyrównany bój. I był, ale tylko fragmentami. Przewaga i inicjatywa leżała po stronie wicemistrzów kraju, którzy triumfowali do 24, 22 i 26.

- Zdawaliśmy sobie sprawę, jakim zespołem jest ONICO Warszawa. Mogli nam przysporzyć sporo problemów i dlatego musieliśmy być naprawdę mocno skoncentrowani. Sztab wykonał kawał dobrej roboty, by nas do tego spotkania przygotować, a my dołożyliśmy do tego elementy taktyczne, które pozwoliły nam wygrać - ocenił Bartosz Bednorz.

W meczu dwukrotnie dochodziło do gry na przewagi, choć głównie wynikało to z błędów popełnionych przez gospodarzy. - W takich momentach poznaje się prawdziwy zespół - tłumaczy przyjmujący PGE Skry Bełchatów. - Gdy potrafi zachować spokój i wygrać seta. Pokazaliśmy, że jesteśmy naprawdę mocną drużyną. Warszawianie są również silni i nie należy ich lekceważyć, ale to my jesteśmy PGE Skrą Bełchatów. A inni zdają sobie sprawę, że z nami będzie im się grało ciężko. My również ją mamy - dodał.

Elementem, który po bełchatowskiej stronie można było chwalić, ale również krytykować, była zagrywka. Żółto-czarni tylko w pierwszej odsłonie dziewięć serwisów posłali w siatkę lub aut. Jednak z drugiej strony osiem "oczek" zdobyli bezpośrednio po wprowadzeniu piłki do gry. - W pierwszym secie mnie akurat udało się nie zepsuć zagrywki, więc mogę powiedzieć, że czułem się dobrze. Ale rzeczywiście psuliśmy dużo piłek. I trochę to dziwne, że mimo tego trzymaliśmy się blisko przeciwnika. Pierwszy raz się coś takiego zdarzyło, że jeden po drugim psuł serwis, ale to wynikało z tego, że musieliśmy podejmować ryzyko. A później było widać, że ono się opłaciło - wyjaśnił Bednorz.

ZOBACZ WIDEO: Zawodniczki pole dance odcinają się od klubów go-go. Duże perspektywy przed nowym sportem

Licząc z Superpucharem Polski, siatkarze PGE Skry mają za sobą już pięć spotkań w Hali "Energia" i wszystkie zakończyli zwycięstwami. W PlusLidze nie przegrali w niej jeszcze seta. - Ta hala jest naszą twierdzą i naszym atutem. To także dzięki kibicom, którzy nas niosą. Bez nich nie byłoby takiej atmosfery, a to dla nich przecież gramy. Nie przegraliśmy tu seta w lidze. To o czymś musi świadczyć. Mam nadzieję, że podtrzymamy tę passę - powiedział bełchatowski skrzydłowy.

Akurat w tej kwestii kalendarz jest sprzymierzeńcem drużyny Roberto Piazzy. Trzy następne mecze (ligowe z GKS Katowice i zaległe z Aluronem Virtu Wartą Zawiercie oraz Treflem Gdańsk) również bełchatowianie zagrają u siebie. - Wiemy, że gdy zacznie się grudzień, będzie więcej wyjazdów. A różne nam się przytrafiają mecze poza domem. Myślę jednak, że to kwestia czasu, by wyeliminować te błędy i grać dobrą siatkówkę - zakończył Bartosz Bednorz.

PGE Skra Bełchatów zajmuje piątą lokatę w tabeli, ale to ze względu na wspominane dwa zaległe mecze z dwóch pierwszych kolejek. W środę o 20:30 nadrobią pierwszy z nich, a będzie to starcie z beniaminkiem, Aluronem Virtu Wartą Zawiercie.

Komentarze (0)