MVP tylko z nazwy? Kontrowersje wokół decyzji komisarza po meczu w Bydgoszczy

WP SportoweFakty / Olga Król / Na zdjęciu: Bartłomiej Lemański
WP SportoweFakty / Olga Król / Na zdjęciu: Bartłomiej Lemański

Statuetka MVP miała stanowić prestiżowe wyróżnieniem, przyznawane najlepszemu zawodnikowi spotkania rozgrywanego w ramach PlusLigi. Coraz częściej okazuje się to być jedynie nagroda dla przedstawiciela zwycięskiej ekipy.

Nieczęsto się zdarza, aby po zwycięskim spotkaniu, przedstawiciele triumfującej ekipy w komplecie gratulowali znakomitej postawy zawodnikowi przegranego zespołu. Jeszcze rzadziej trafia się, aby jako kandydata do otrzymania statuetki MVP, jednogłośnie wskazywali przedstawiciela obozu rywali. Taka sytuacja miała miejsce po spotkaniu w Bydgoszczy. Asseco Resovia Rzeszów pokonała Łuczniczkę 3:1, a nagrodę dla najwartościowszego gracza meczu (Most Valuable Player) przyznano Bartłomiejowi Lemańskiemu.

- Powiedziałem komisarzowi (Markowi Kwiecińskiemu - dop. aut.), którego znam wiele lat, bo graliśmy przeciwko sobie, że mógłby się w końcu wyłamać i dać MVP zawodnikowi, który przegrał mecz. Przecież nie jest napisane w przepisach, że obowiązkowo musi to być przedstawiciel zwycięskiej ekipy. Stwierdziłem, że powinien. Zresztą cały zespół Resovii po spotkaniu podszedł do Bartka, bo zagrał fantastyczne zawody - powiedział po zakończonym meczu Jakub Bednaruk.

Opinię bydgoskiego szkoleniowca podzielili: szkoleniowiec ekipy z Podkarpacia Roberto Serniotti oraz bohater sobotniego pojedynku Bartłomiej Lemański. Obaj zgodnie przyznali, że to do atakującego Łuczniczki Bydgoszcz powinno trafić wspomniane wyróżnienie.

- MVP tego spotkania powinien zostać Filipiak. Nie rozumiem, dlaczego nie dostał tej statuetki. Dziwne, że MVP zawsze wybiera się zawodników ze zwycięskiego zespołu - powiedział Włoch.

- Trochę byłem zaskoczony wyborem. Miałem inny typ. Uważam, że to Bartek Filipiak zasłużył na nagrodę, jednak rzadko przyznaje się statuetkę przedstawicielowi przegranej ekipy. Raz tylko zdarzyło się taka sytuacja. Obiło mi się to tylko o uszy, więc nie wiem, czy to jest legenda, czy nie. Liczyć się przede wszystkim powinno to, jak grał dany zawodnik - stwierdził środkowy Asseco Resovii.

W historii PlusLigi tylko raz zdarzyło się, aby zawodnik ekipy przegranej, został doceniony przez komisarza zawodów. Sytuacja miała miejsce w listopadzie 2010 roku. Statuetkę otrzymał Sebastian Świderski z ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, choć triumfatorem meczu był ówczesny mistrz Polski z Bełchatowa, zarazem gospodarz spotkania.

Według zapisów regulaminowych nie istnieje przepis, który nakazuje komisarzowi wybór zawodnika wyłącznie ze zwycięskiej drużyny. Taka zasada jest jednak rekomendowana przez władze rozgrywek.

- Na szkoleniach jasno mówimy, że trzymamy się zasady "zwycięzca bierze wszystko". W wyjątkowych sytuacjach może się zdarzyć, że komisarz wyróżni nagrodą MVP zawodnika drużyny przegranej, ale wtedy musi się liczyć z reprymendą - powiedział WP SportoweFakty Główny Komisarz PlusLigi, Cezary Matusiak.

ZOBACZ WIDEO Fenomenalny pościg Schalke w Dortmundzie! Od 0:4 do 4:4! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: