W ostatnich swoich meczach, ekipy z Rzeszowa i Bydgoszczy mocno rozczarowały kibiców, przegrywając z niżej notowanymi rywalami. Motywacji na sobotnie starcie nikomu więc nie mogło zabraknąć. Trudniejsze zadanie czekało miejscowych, którzy nie byli faworytami, a dodatkowo, nie mogli skorzystać z , (podkręcona kostka - dop. aut.).
Goście wyszli na to spotkanie bardzo pewni siebie. To nie było dobre rozwiązanie, o czym podopieczni Roberto Serniottiego przekonali się bardzo szybko. Po skutecznym bloku Mateusza Sacharewicza na Aleksandrze Śliwce, bydgoszczanie wypracowali bowiem dwupunktową przewagę (8:6). Na krótko, chwilę później w polu zagrywki pojawił się Thibault Rossard i to rzeszowianie przejęli inicjatywę (14:13). Ekipa Jakuba Bednaruka bezskutecznie próbowała rzucić się odrabiania strat. Sporo niedokładności było w grze Edgardo Goasa. Znakomicie spisywał się natomiast dobrze znający halę Jakub Jarosz (21:15). W końcówce na boisku pojawił się Bartłomiej Lemański, w miejsce zgłaszającego problem z łydką Łukasza Perłowskiego, ale to nie wpłynęło na obraz gry. Dopiero seria kapitalnych zagrywek Jakuba Rohnki sprawiła, że zespół znad Brdy doprowadził do remisu (23:23). Ostatnie dwa ciosy zadał jednak Thibault Rossard.
Drugą odsłonę od mocnego uderzenia rozpoczął Bartosz Filipiak, rozbijając rywali zagrywką, a kiedy to nie wystarczyło, również atakiem. W odpowiedzi, serią popisał się Marcin Możdżonek, niwelując straty (5:5). Gra zespołu z Podkarpacia bardzo jednak falowała. Gracze Roberto Serniottiego kilkakrotnie odskakiwali, aby chwilę później roztrwonić całą zaliczkę. Słabo spisywał się zwłaszcza Thibault Rossard, zmieniony w połowie seta przez Dominika Depowskiego (18:18). W decydującym momencie, ciężar odpowiedzialności wzięli na swoje barki bohaterowie tej partii. W rywalizacji Marcin Możdżonek - Bartosz Filipiak, lepiej spisał się doświadczony środkowy, zapewniając swojej ekipie jeden punkt meczowy.
Dziesięciominutowa przerwa nie pomogła w powrocie do gry kontuzjowanemu w pierwszej odsłonie Łukaszowi Perłowskiemu. Wstępnie, u środkowego Pasów zdiagnozowano naderwanie mięśnia łydki. W tej sytuacji na boisku pozostał Bartłomiej Lemański, notując udany początek seta. Równie skuteczny był jednak Michał Szalacha, który serią udanych zagrań wyprowadził drużynę na prowadzenie (13:11). Roberto Serniotti, zaniepokojony grą swojej ekipy postanowił zmienić rozgrywającego, desygnując do walki bardziej doświadczonego Lukasa Tichacka. To na niewiele się zdało, podopieczni Jakuba Bednaruka niesieni dopingiem publiczności kontynuowali dobrą grę, utrzymując dystans (19:16). W końcówce, niecierpliwi rzeszowianie kilkakrotnie pomylili się w ataku, natomiast Bartosz Filipiak potwierdził klasę, pieczętując wygraną drużyny znad Brdy.
Zespół z Podkarpacia w dotychczasowych meczach stracił wiele punktów, dlatego też nikt w drużynie Asseco Resovii nie dopuszczał do siebie myśli o rozgrywaniu tie-breaka. Podopieczni trenera Serniottiego od początku narzucili przeciwnikom swój styl gry. Ataki Aleksandra Śliwki i błędy po stronie bydgoszczan sprawiły, że rzeszowianie szybko wypracowali sobie bezpieczną przewagę (13:7). Szkoleniowiec Łuczniczki próbował ratować wynik, po dłuższej przerwie desygnując na boisko Metodiego Ananiewa w miejsce Kacpra Bobrowskiego. Bez efektu, bowiem Bułgar był niezbyt widoczny, a przewaga Asseco Resovii konsekwentnie wzrastać (23:14). Ambitni gospodarze do końca walczyli o korzystny wynik, ale wobec siły ataku rywali, okazali się bezsilni.
Łuczniczka Bydgoszcz - Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (23:25, 21:25, 25:22, 17:25)
Łuczniczka: Ananiew, Rohnka, Goas, Szalacha, Filipiak, Sacharewicz, A. Kowalski (libero) oraz Gryc, Bobrowski
Asseco Resovia: Kędzierski, Jarosz, Rossard, Śliwka, Perłowski, Możdżonek, Masłowski (libero) oraz Lemański, Krastins, Depowski, Tichacek
MVP: Bartłomiej Lemański
ZOBACZ WIDEO: 9-letni Polak podbija świat skoków narciarskich. W Europie nie ma sobie równych!