Liga Mistrzów: Zenit Kazań, bez wielkich gwiazd, nie uniknął kłopotów

Materiały prasowe / CEV / Zenit Kazań znowu mierzy w mistrzowski tytuł
Materiały prasowe / CEV / Zenit Kazań znowu mierzy w mistrzowski tytuł

Siatkarze Zenitu Kazań od zwycięstwa rozpoczęli udział w Lidze Mistrzów 2017/2018. Podopieczni Władimira Alekny mieli jednak spore problemy w starciu z niżej notowanym zespołem Spacer’s Toulouse. Ostatecznie Rosjanie wygrali 3:1.

Siatkarze Zenitu Kazań to murowany faworyt do zwycięstwa w grupie D. Trener Władimir Alekno zdając sobie sprawę, że pierwsze starcie nie ma większego znaczenie, jeszcze przed wylotem do Francji zrezygnował z usług Maksima Michaiłowa i Wilfredo Leon. Obaj gracze zmagający się z problemami zdrowotnymi, mają być gotowi na Klubowe Mistrzostwa Świata.

Pierwszy set inauguracyjnego starcia w grupie D Ligi Mistrzów pokazał, że nawet tak wielka drużyna jak Zenit Kazań, pozbawiona swoich gwiazd, może mieć spore problemy w starciu z niżej notowanym rywalem. Francuzi nie sprawiali Rosjanom większych kłopotów swoją zagrywką, przez co większość seta musieli odrabiać dystans. Byli jednak w swoich poczynaniach bardzo konsekwentni. Dzięki doskonałej dyspozycji w ataku Luki Basicia i Bruno Temponiego, nie pozwalali gościom oddalić się na więcej niż trzy punkty. W końcówce natomiast przypuścili decydujący szturm. Faworyta nie zdołali uratować Nikita Aleksiejew i Matthew Anderson. Mecz w Toulusie rozpoczął się od niespodzianki.

W drugim secie zaskoczenia nie było. Rosjanie wyciągnęli wnioski z porażki, poprawili grę blokiem i co najważniejsze, w decydującym momencie nie pozwolili rywalom nabrać wiatru w żagle. Mimo to trener Władimir Alekno z niepokojem spoglądał na boisko. Bardzo słabo spisywał się bowiem Matthew Anderson, który miał pełnić rolę lidera pod nieobecność Maksima Michaiłowa i Wilfredo Leona. Tymczasem to Nikita Aleksiejew w dużej mierze napędzał grę Zenitu. Francuzi nie potrafili znaleźć recepty na 25-letniego atakującego. Sami mieli natomiast spory kłopot ze sforsowaniem bloku rywali i ostatecznie polegli 20:25.

Przegrana nie załamała skazywanych na pożarcie gospodarzy. W kolejnej odsłonie toczyli z Zenitem walkę jak równy z równym. Miejscowym brakowało jednak atutu w postaci zagrywki, która nie sprawiała Rosjanom najmniejszych problemów. Większość piłek Matthew Anderson i Maksim Pantielejmonienko dogrywali do Laurenta Alekno z ogromną precyzją. W tej sytuacji młody rozgrywający mógł dowolnie dobierać opcje w ataku. Tym bardziej, że amerykański skrzydłowy przebudził się w ofensywie. W zespole z Toulusy tylko Bruno Temponi był w stanie "ukąsić" w ataku. Mimo to, długo trwała walka cios za cios. Przerwała ją dopiero punktowa zagrywka Maksima Pantielejmonienki, która przełamała opór ambitnych podopiecznych Stephane'a Sapinarta.

Trzy rozegrane sety kosztowały sporo zdrowia Władimira Aleknę i jego zawodników, dlatego czwarty, miał być ostatnim w inauguracyjnej kolejce Ligi Mistrzów. Rywale Rosjan nie zamierzali jednak ułatwiać im zadania. Trudne zagrywki Ryana Nickifora i Miguela Angela De Amo sprawiały problemy gościom. Na szczęście dla sympatyków Zanitu, Laurent Alekno mógł liczyć na rozkręcającego się z każdą kolejną akcją Matthew Andersona. Nie zawodził także Nikita Aleksiejew, zabójczo skuteczny w ofensywie. Graczom Spacer's Toulouse sił wystarczyło tylko na pół seta. Im bliżej decydujących rozstrzygnięć, tym gorzej spisywali się w każdym z elementów. W efekcie Rosjanie spokojnie sięgnęli po komplet punktów.

Spacer’s Toulouse - Zenit Kazań 1:3 (31:29, 20:25, 23:25, 19:25)

Toulouse: Chineyeze, Temponi, Burel, Nickifor, De Amo, Basić, Ribbens (libero) oraz Waldenwitz, Villena, Faure

Zenit: Anderson, Alekno, Pantelemienko, Aleksiejew, Gutsalyuk, Samolienko, Krotko, (libero) oraz Wolwicz, Butko

ZOBACZ WIDEO: Jerzy Górski: Byłem w wielkim głodzie narkotycznym. Lekarze bali się, czy nie zejdę

Komentarze (0)