Polsko-kubańskie święta w rodzinie Leonów. Siatkarski as polubił nasze tradycje

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Wilfredo Leon
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Wilfredo Leon

W momencie debiutu w reprezentacji Polski w 2019 roku Wilfredo Leon będzie już całkiem sprawnie mówił po polsku i dobrze znał hymn. A także nasze bożonarodzeniowe tradycje, które jemu i jego rodzicom bardzo się spodobały.

W tym artykule dowiesz się o:

- Od kiedy jesteśmy razem, tylko raz udało się nam spędzić święta całą rodziną - mówi nam Małgorzata Leon, żona zawodnika Zenitu Kazań, zdaniem wielu najlepszego obecnie siatkarza na świecie. W Rosji, gdzie gra Wilfredo, Boże Narodzenie jest celebrowane dwa tygodnie później i czas, w którym my je obchodzimy, to dla niego zwykle czas pracy. W tym roku 24 grudnia grał mecz ligowy w Moskwie, 28 grudnia jego Zenit będzie walczył o punkty w Nowosybirsku.

Mimo obowiązków zawodowych, dwa lata temu Leonowi udało się spędzić świąteczny okres w Polsce, z całą rodziną. Zarówno z jej polską, jak i kubańską częścią. Do Torunia, gdzie mieszka teściowa siatkarza, przyjechali z Kuby jego rodzice. I wtedy cała trójka zakochała się w polskich tradycjach.

- Dla nich to było zaskakujące, jak bardzo to święto jest u nas celebrowane. Na Kubie przez długie lata starano się tłumić wydarzenia religijne, stąd w ich kulturze większą wagę przykłada się do Nowego Roku, Boże Narodzenie znajduje się na drugim planie i obchodzi się je raczej skromnie. A u nas jest podniosła atmosfera, łamie się opłatkiem, śpiewa kolędy. Na stole stoi dwanaście potraw, jest piękna choinka i leżą pod nią prezenty - mówi żona triumfatora ostatniej edycji Klubowych Mistrzostw Świata.

Niektóre polskie zwyczaje były dla gości z Kuby pewnym zaskoczeniem. Na przykład ten, że choć stół jest bogato zastawiony, nie ma na nim potraw mięsnych. - W ich kręgu kulturowym Boże Narodzenie kojarzy się z jedzeniem mięsa, pieczony prosiak musi się pojawić. Nasze postne potrawy im jednak zasmakowały. Wilfredo i jego tata, również Wilfredo, zajadali się karpiem, a moja teściowa Alina zakochała się w barszczu z uszkami - wspomina Małgorzata Leon. - No i szeroko otworzyli oczy, kiedy po tej całej obfitej kolacji trzeba było jeszcze gdzieś zmieścić ciasta - sernik czy obowiązkowy w Toruniu piernik.

Kolejnym zdziwieniem było rozdawanie prezentów, zostawionych pod choinką przez Świętego Mikołaja - w krajach z hiszpańskojęzycznego kręgu kulturowego dopiero 6 stycznia przynoszą je trzej królowie. Wilfredo otrzymał m.in. kalendarz wędkarza. Dla niego to obowiązkowy podarunek - siatkarz jest miłośnikiem wędkowania i kiedy uda mu się znaleźć czas, wstaje bladym świtem i wybiera się na łowisko. Tą pasją zarazili go ojciec i dziadek, to od nich nauczył się, jak sprawić i przyrządzić złowioną rybę.

Leonowi bardzo spodobał się też zwyczaj stawiania w domu choinki i wieszania na niej ozdób. Do tego stopnia, że w Kazaniu kupił sobie małe drzewko i co roku je ozdabia, tworząc sobie w ten sposób namiastkę świątecznej atmosfery.

O ile w czasie spotkania polskiej i kubańskiej części rodziny Leonów wigilia była wypełniona naszymi tradycjami, o tyle pierwszy dzień świąt należał już do Kubańczyków. - W kuchni rządzili rodzice Wilfredo. Moja mama dostarczyła wszystko co potrzebne, a teściowie przyrządzili wspomnianego prosiaka w stylu kubańskim, tradycyjny kubański ryż z czarną fasolą, czy ich odpowiednik placków ziemniaczanych, nazywany na Kubie "fritura de malanga" (tradycyjnie placki przygotowuje się nie z ziemniaków, a z rośliny o nazwie kolokazja jadalna - przyp. red). A jako że zostało jeszcze sporo polskiego jedzenia, mieliśmy świąteczny kulinarny miszmasz - wspomina małżonka siatkarskiego asa.

Wielokulturowe święta wszystkim bardzo się podobały i w tym roku wszyscy żałują, że choć rodzice Wilfredo pojawili się w Polsce na czas Klubowych Mistrzostw Świata, ani oni, ani ich syn nie mogli zostać na czas świąt. - Ze względu na mecze w lidze rosyjskiej 24 i 28 grudnia, teściowie musieliby czekać na Wilfredo aż do Nowego Roku. Byliby poza Kubą przez prawie miesiąc, a na to nie mogli sobie pozwolić - tłumaczy Małgorzata Leon, która liczy na to, że Nowy Rok będzie spędzać razem z mężem.

- Miałam okazję zobaczyć, jak obchodzi się go na Kubie i odniosłam wrażenie, że właśnie ten dzień jest dla nich bardzo rodzinny. Myślę, że można go porównać do polskiej Wigilii. Do północy przebywa się z rodziną, włącza się muzykę, tańczy salsę. A potem wychodzi się bawić na ulicę czy idzie na dyskotekę - opowiada.

Małgorzata Leon mówi nam też o postępach swojego męża w nauce języka polskiego - już w czasie KMŚ gwiazdor Zenitu Kazań zaskoczył wszystkich, gdy po polsku udzielił wywiadu telewizji Polsat. Widać, że w jego przypadku zapowiedzi pilnej nauki nie były tylko obietnicami bez pokrycia. Wygląda na to, że latem 2019 roku, gdy Wilfredo Leon będzie mógł zadebiutować w reprezentacji Polski, będzie już całkiem dobrze posługiwał się naszym językiem.

- Często rozmawiamy po polsku z jego inicjatywy. Mi jest łatwiej wytłumaczyć mu niektóre rzeczy po hiszpańsku, ale widząc jego starania próbuję cierpliwie wyjaśniać mu wszystko używając polskich słów. Wiele zwrotów już zna, ale nie ma jeszcze utrwalonego ich znaczenia. Utrudnieniem są dla niego też przypadki. Dla obcokrajowca nasza deklinacja jest bardzo skomplikowana i wydaje mi się, że tego Wilfredo będzie musiał się nauczyć ze słuchu - mówi nam żona Kubańczyka z polskim paszportem.

- "Mazurka Dąbrowskiego" ćwiczyłam z nim już wiele razy. Kiedy w telewizji był jakiś mecz naszej reprezentacji, sam nieśmiało próbował intonować nasz hymn. Dla niego to bardzo ważne, żeby go znać, choć nie wiem, czy będzie śpiewał. Kiedy grał w reprezentacji Kuby, raczej przeżywał w skupieniu moment odgrywania hymnu - zwraca uwagę Małgorzata Leon.

Małżonka siatkarza uprzedza, że nauka polskiego zajmie Wilfredo jeszcze sporo czasu. - Dla obcokrajowca nasz język jest na tyle trudny, że gdyby chciał go opanować idealnie, na pewien czas musiałby zrezygnować z gry w siatkówkę - mówi. - Jednak wiele rzeczy jest już w stanie sam załatwić po polsku. Na przykład w urzędzie. Po akt urodzenia naszej córki byliśmy akurat razem, ale już auto Wilfredo zarejestrował samodzielnie. Przykłada się do nauki - zapewnia. Zdradza też, jakie jest ulubione polskie słowo jej męża - dziękuję.

Wszystko wskazuje na to, że kiedy przyjdzie dzień debiutu Leona w biało-czerwonych barwach, po spotkaniu, mimo dużych emocji, na pewno będzie w stanie opowiedzieć o tym przeżyciu po polsku. A na Boże Narodzenie 2019 roku, już jako reprezentant Polski, może nawet sam przygotuje smażonego karpia i zaintonuje przy wigilijnym stole "Wśród nocnej ciszy".

ZOBACZ WIDEO: Świąteczne sekrety Anny Kiełbasińskiej. "Uwielbiam dostawać skarpetki!"

Komentarze (3)
Siggi777
27.12.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szmira,lipa i badziewie tak jak całe SF 
avatar
wojciech126
26.12.2017
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Leonie, bardzo mi Ciebie szkoda. Uciekłeś z sideł jednego dyktatora, by wpakować się w sidła drugiego, tym razem kieszonkowego. Myślę, że będziesz żałował swojej decyzji. Wszak jeszcze nie pozn Czytaj całość