Dynamo Moskwa, jak każda rosyjska drużyna, nie należy do łatwych przeciwników. PGE Skra Bełchatów po dwóch porażkach w I rundzie fazy grupowej Ligi Mistrzów, w rundzie rewanżowej musiała zmobilizować się podwójnie, by wciąż myśleć o awansie do play-offów.
W Moskwie bełchatowianie okazali się lepsi, zwyciężyli po tie-breaku, choć mieli szansę na zamknięcie meczu wcześniej. W Lidze Mistrzów kluczowe są jednak zwycięstwa, a nie punkty, więc w ostatecznym rozrachunku, póki co, nie ma to większego znaczenia.
Środowy mecz w Atlas Arenie był prawdziwym świętem siatkówki. Ponad 10 tysięcy kibiców śledziło zmagania z trybun. - Na pewno cieszymy się przede wszystkim ze zwycięstwa, to pozwala nam na zostanie w walce o wyjście z grupy i to jest dla nas najważniejsze. Wiele rzeczy zagrało, które nie funkcjonowały dobrze wcześniej. Cieszę się, że cała drużyna była jednością, nawet w tych ciężkich chwilach, bo prowadzenie Rosjan było dość częstą sytuacją, ale udało nam się ich przełamać. To był chyba najważniejszy aspekt tego spotkania - tłumaczył Mariusz Wlazły.
Trzy pierwsze odsłony były bardzo wyrównane i o wszystkim decydowały końcówki. W drugim i trzecim secie PGE Skra musiała rzucać się w szaleńczą pogoń, raz zakończyła się ona z pozytywnym skutkiem. Ostatnia partia okazała się już być formalnością, rozbici Rosjanie nie byli w stanie nawiązać już walki. - Myślę, że jeśli spotykają się drużyny na wysokim poziomie, to tak naprawdę może wydarzyć się wszystko. To jest kwestia jednej lub dwóch piłek - podkreślił kapitan PGE Skry.
- Na razie mamy kolejny mecz ligowy z Asseco Resovią Rzeszów w niedzielę. PlusLiga nabrała tempa. Musimy wyciszyć się po tym spotkaniu i przygotować do kolejnego - zakończył Wlazły.
ZOBACZ WIDEO Jaki był 2017 rok dla polskiej siatkówki? Łukasz Kadziewicz: Nie był najlepszy, świadczą o tym wyniki
.
teraz na drodze staje Bułajee ... będzie ciężko ale nie jest to miszyn imposibuł ...
.
powodzenia!