Challenge, który odmienił derby. MKS Będzin nie wykorzystał szansy na ważne zwycięstwo

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Marcin Waliński
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Marcin Waliński

Zagłębiowski MKS z Będzina szedł po dwa punkty w starciu z GKS-em Katowice, ale zapomniał o wykonaniu ostatniego kroku. - Nie udowodniliśmy, że zasługujemy na wygraną - mówił rozżalony Marcin Waliński.

Będzinianie po doprowadzeniu do piątego seta w meczu z GKS-em Katowice walczyli o każdą akcję jak o niepodległość i wydawało się, że są w stanie przełamać siłę ognia rywala ze Śląska dzięki postawie Rafaela Araujo. Ale wtedy przy stanie 11:11, gdy MKS Będzin cieszył się z punktu, trener Piotr Gruszka wspomógł się wideoweryfikacją i okazało się., że trafił w punkt. Gospodarze nie mogli uwierzyć w zmianę werdyktu, do stolika obsługujących challenge wybrała się spora delegacja z Arturem Ratajczakiem na czele. Ale nic nie mogła wskórać. - Sędzia powiedział, że nasz atakujący delikatnie dotknął siatki, gdy przepychał piłkę przez blok na stronę rywala. Nie widziałem tego, trudno mi oceniać. Skoro sędzia zauważył takie przewinienie, musiał to odgwizdać - uznał zrezygnowany Marcin Waliński, przyjmujący MKS-u.

Dyskusje nad jedną zmarnowaną okazją na punkt zupełnie wybiły z rytmu miejscowych, którzy pozwolili GKS-owi na zwycięstwo 15:12 i powiększenie przewagi w tabeli o jeden punkt. - Pozostał po tym wszystkim niedosyt, ale teraz nic z tym nie zrobimy, nie możemy płakać nad rozlanym lekiem. Pozostaje nam iść do przodu, bo mamy kolejne mecze przed sobą. Mogliśmy wygrać, ale nie udowodniliśmy na boisku, że na to zasługujemy - stwierdził nasz rozmówca, którego dwa nieudane ataki w końcówce tie-breaka rozstrzygnęły o końcowym wyniku.

Tak naprawdę do samego końca spotkania PlusLigi w Sosnowcu nie można było być pewnym zwycięzcy. Będzinianie potrafili dobrze odpowiedzieć na minimalną porażkę z pierwszej partii i wyrównać stan meczu, wygrywając aż do 14, a w czwartym secie nie przestraszyli się postawy niezmordowanego Karola Butryna i potrafili wygrać 25:21 dzięki dyscyplinie w bloku Bartłomieja Grzechnika i kreatywności Łukasza Kozuba. - Niestety, tutaj nie przyznaje się punktów za styl. Szkoda, że nie potrafimy grać tak dobrze i dynamicznie cały czas. Co z tego, że mamy sety, w których dominujemy, skoro nie potrafimy tego utrzymać przez całe spotkanie. Nasza gra faluje i to widać, brakuje nam stabilizacji i kiedy rywal ucieknie nam na kilka punktów, dogonienie go jest dla nas trudne - przyznał były gracz Łuczniczki Bydgoszcz.

Najważniejszą informacją dla Zagłębian, walczących o wydostanie się ze strefy barazowej ligi, jest powrót do formy Brazylijczyka Araujo. Przez kilka tygodni zagraniczny atakujący MKS-u był właściwie nieobecny na parkiecie, ale w ostatnich dwóch meczach udowodnił przez zdobycie łącznie 51 punktów, że jest gotowy do wielkich wyzwań. - To jest nasz człowiek od robienia punktów i musi stawać na wysokości zadania. Zrobił to w tym meczu i za to Raphaelowi chwała. Każdy w sezonie złapie jakiś dołek formy, bo nie da się atakować przez cały czas na poziomie sześćdziesięciu procent i wtedy reszta zespołu musi brać nieco więcej na swoje barki. Pomagamy Raphaelowi swoją grą na tyle, że jest z nami i daje sporo swoją postawą - cieszył się Waliński, autor 16 "oczek" w rywalizacji z GieKSą.

W sobotę 17 lutego siatkarze Stelio DeRocco znów zagrają u siebie, tym razem ze zdobywcą Pucharu Polski, czyli Treflem Gdańsk. Dla zespołu z trzema punktami straty do ostatniego bezpiecznego miejsca w tabeli (19 pkt, bilans 7-13) nie jest to najlepsza drużyna na przełamanie, ale MKS w obecnej sytuacji nie może wybrzydzać. - Z takim rywalem może być ciężko, ale w naszej sali każdy przeciwnik czuje się gorzej i w tym możemy upatrywać naszej szansy. W tej chwili nie możemy patrzeć na klasę przeciwnika, tylko szukać punktów i na pewno zrobimy wszystko, by z Treflem wygrać. To są w końcu tylko ludzie, mogą mieć swój słabszy dzień, a nam pozostaje patrzenie na swoją grę i wykonanie stu procent swojego planu - mówił ważny gracz będzińskiej ekipy.

ZOBACZ WIDEO Mocne słowa Adama Małysza o konkursie w Pjongczang. "Ma pełne prawo, żeby tak powiedzieć"

Komentarze (0)