Losowanie fazy play-off Ligi Mistrzów było nie lada wyzwaniem dla oficjeli CEV. O ile w przypadku kobiecych rozgrywek wszystko było jasne i klarowne, tak w męskiej edycji było sporo regulaminowych haczyków.
Trzy włoskie (wszystkie rozstawione) i trzy polskie drużyny musiały poukładać się w drabince tak, by maksymalnie do Final Four awansowały po dwie z każdego kraju. Dodatkowo zespoły nie mogły grać z rywalami grupowymi. Po kombinacjach z wymianą losów, kulek i łamańcami językowymi dla prowadzących w postaci Jastrzębskiego Węgla i ZAKSY Kędzierzyn-Koźle - udało się.
Tak, udało się podwójnie. Drabinka została rozlosowana, a obie ekipy nie mogły szczególnie narzekać, bo... trafiły na siebie. Z jednej strony niedobrze, bo przecież jedna z polskich drużyn odpadnie, ale z drugiej - przynajmniej jedna zagra w 1/3 finału. Faworytem na papierze na pewno jest ZAKSA, ale Jastrzębski Węgiel w tym sezonie dla każdego jest groźnym rywalem. Ku radości obu drużyn odpadają dalekie podróże, a to spory atut.
Blisko będzie również do kolejnego rywala, bo w tej samej części drabinki eliminować się nawzajem będą VfB Friedrichshafen i Berlin Recycling Volleys. Wygrany trafi na polski zespół. Kilka sekund po losowaniu już pojawiły się opinie o "autostradzie", "pewnym miejscu dla polskiej drużyny w Final Four"... To nie są europejscy giganci pokroju włoskich czy rosyjskich klubów, jednak zdarzało się im (i nie tylko) w przeszłości już udowadniać, że nie trzeba wielkich gwiazd, by inne gwiazdy odprawiać z kwitkiem. Oczywiście, to losowanie dla ZAKSY i JW jest bardzo dobre, bo mogli trafić naprawdę źle, a tymczasem los okazał się bardzo łaskawy.
Mniej szczęścia miała PGE Skra Bełchatów, która zagra z Cucine Lube Civitanova, a w przypadku awansu do 1/3 finału trafi na Diatec Trentino lub po raz trzeci (i czwarty) w tegorocznej edycji na Chaumont VB 52.
Tak naprawdę trudno powiedzieć, jakie szanse na awans ma PGE Skra. A wszystko za sprawą tego, że drużyna Roberto Piazzy praktycznie w każdym meczu prezentuje inne oblicze. Gdyby zagrali tak, jak przeciwko rosyjskim drużynom w fazie grupowej, wtedy można by było mówić o szansach. Tymczasem bełchatowianie stanowią zagadkę dla rywali i samych siebie.
W tym roku wyjątkowo, dzięki temu, że Final Four jest w Kazaniu, o nikim nie można za to powiedzieć, że już na starcie nie ma szans.
Dominika Pawlik
ZOBACZ WIDEO Zamiana ról na konferencji Vitala Heynena. Selekcjoner odpytywał dziennikarzy