Mistrz Polski rozegrał ostatnio dwa ligowe spotkania w przeciągu 48 godzin. Oba w wojewódzkie śląskim. Każde z nich zakończyło się innym rezultatem. Najpierw, ku zaskoczeniu wielu kibiców ZAKSA Kędzierzyn-Koźle przegrała 1:3 z GKS-em Katowice. Później kędzierzynianie odkupili swoje winy wygrywając w Sosnowcu z MKS-em Będzin 3:1, choć drużyna z Opolszczyzny miała w trakcie spotkania swoje problemy. O ostatnich meczach opowiedział nam bohater rywalizacji z będzinianami, Łukasz Wiśniewski.
Po ostatnich meczach można wywnioskować, że z biegiem sezonu zwycięstwa kosztują ZAKSĘ coraz więcej wysiłku. Środkowy zespołu przyznał, że rzeczywiście tak jest, ale skąd bierze się ta trudność? - Po pierwszej części rundy zasadniczej, gdzie nazbieraliśmy sporo punktów jest szczególnie ciężko, bo każdy kto z nami gra stawia wszystko na jedną kartę - czy na zagrywce, czy w ataku. Rywale podejmują ryzyko dlatego nam się ciężko gra, bo nie zawsze wszystko dobrze przyjmiemy, nie zawsze zablokujemy, ale mimo wszystko patrzymy pozytywnie w przyszłość - tłumaczy.
W meczu z MKS-em mistrzowie Polski mieli problemy z przyjęciem i blokiem w drugim secie. Po dobrej pierwszej partii, oddali prym rywalom. Podobnie było w czwartej odsłonie. Zagłębiacy mieli szansę na to, by doprowadzić do piątego seta.
- Myślę, że nie pierwszy raz i nie tylko nam w tej hali grało się trudno. Wiedzieliśmy doskonale, że będzie to ciężki mecz. Cieszy, że po przegranym drugim secie, który wymknął nam się spod kontroli wróciliśmy do swojej gry. Czwarty set był początkowo kontrolowany, później niestety punkty nam uciekały. Mam nadzieję, że uda nam się to wyeliminować, bo wchodzimy w decydujący czas rozgrywek i przed nami tylko ważne mecze - komentował Wiśniewski.
Tego jak zespół z Będzina zaprzepaścił szansę na zdobycie punktu w meczu z ZAKSĄ nie rozumiał Marcin Waliński. - Mimo walki nie czuję satysfakcji po tym meczu. Mogliśmy doprowadzić do tie-breaka, bo w tym czwartym sytuacja na boisku była dynamiczna. Każdy mógł zwyciężyć - mówił.
Bez wątpienia, w wygraniu trudnej końcówki mistrzom Polski bardzo pomogła dobra dyspozycja Wiśniewskiego. Środkowy w kluczowych akcjach dobrze stawiał blok i świetnie atakował. W całym meczu zdobył aż 18 punktów za co został nagrodzony statuetką MVP. Do wyróżnienia podszedł jednak z dystansem. - Nie czuję się bohaterem. Na statuetkę pracuje zawsze cały zespół. Żebym ja mógł dostać piłkę, ktoś najpierw musi ją przyjąć, a ktoś inny wystawić, dlatego nagrodę dzielimy zawsze na 12 równych porcji. Muszę jednak przyznać, że czuję się pewnie na boisku. Z Benjaminem Toniuttim gramy razem już trzeci sezon, więc dobrze się rozumiemy, a skoro on mi tak ufa, to mogę się tylko cieszyć - wyznał.
Mimo przegranej na pochwały zasłużył też zespół MKS-u. Drużyna po zmianie trenera z Stelio DeRocco na Gido Vermeulena prezentuje się znacznie lepiej. Odniosła trzy zwycięstwa z rzędu, dopiero ZAKSA zdołała ją zatrzymać. - Nowy bodziec się przydał i zdecydowanie był potrzebny. Każdy trener to inna historia, więc wiadomo, że nieco zmienił się nasz sposób pracy. My do tych nowości się przystosowaliśmy i jak widać, to przynosi efekty - stwierdził przyjmujący z Będzina.
Zawodnik wierzy, że po zmianach zespół utrzyma dobrą formę. - Mamy naprawdę dużo chęci do gry i jeszcze dużo okazji żeby zdobyć punkty. Jesteśmy w stanie walczyć z najlepszymi, przecież byliśmy bardzo blisko od ugrania punktów z ZAKSĄ. To nam się nie udało, ale w kolejnych spotkaniach będziemy się starali wyciągnąć wnioski z tej sytuacji.
ZOBACZ WIDEO Vital Heynen: Chcę, żeby ludzie byli dumni z tej reprezentacji