Szczecinianie wystąpili w hali Azoty w bardzo eksperymentalnym składzie. Z powodu plagi kontuzji i urazów, na pozycji atakującego zmuszony był zagrań między innymi Justin Duff, a cały mecz na przyjęciu zaliczył Adrian Kacperkiewicz. Tak głębokie roszady odbiły się na jakości gry Espadonu.
Od pierwszych chwil spotkania można było dostrzec, kto będzie w nim rządził. Gospodarze ani myśleli o tym, by choćby na chwilę odpuścić osłabionym rywalom. Byli bezlitośni w kontrataku, dzięki czemu błyskawicznie objęli prowadzenie 12:3. W całym pierwszym secie kończyli z kolei ataki z bardzo wysoką skutecznością 71 procent, dzięki czemu pewnie wygrali do 15.
W drugiej partii mieli dla ekipy ze Szczecina jeszcze mniej litości. Doskonała postawa obu środkowych kędzierzynian, Krzysztofa Rejno i Mateusza Bieńka sprawiła, że znów szybko odskoczyli oni na 12:5. Dzięki temu trener gospodarzy Andrea Gardini dokonał kilku zmian w składzie. Rezerwowi spisali się jednak również dobrze co podstawowi gracze, ponieważ za sprawą udanych zagrań Sławomira Jungiewicza oraz Rafała Szymury mistrzowie Polski triumfowali aż 25:10.
Trzecia, a zarazem ostatnia odsłona meczu, miała bardzo podobny scenariusz. Mimo gry w mocno przemeblowanym składzie, zawodnicy z Kędzierzyna-Koźla od początku narzucili swoje warunki gry i dokończyli dzieła w "godzinę z prysznicem".
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Espadon Szczecin 3:0 (25:15, 25:10, 25:18)
ZAKSA: Toniutti, Buszek, Rejno, Torres, Deroo, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Jungiewicz, Falaschi, Szymura, Maziarz, Banach (libero).
Espadon: Kowalski, Ruciak, Gałązka, Duff, Kacperkiewicz, Gawryszewski, Mihułka (libero) oraz Murek.
ZOBACZ WIDEO Sytuacja robi się dramatyczna. Makuszewski musi jechać do Rosji