Analityczny umysł na ławce trenerskiej? Wszystko w swoim czasie. Tak wygląda droga statystyków

WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: scout podczas meczu siatkówki
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: scout podczas meczu siatkówki

Naturalną drogą awansu dla statystyków jest przejście na ławkę trenerską. Nie jest to jednak łatwe do zrealizowania ani konieczne. - Najważniejsze jest to, żeby się rozwijać - skwitował Robert Kaźmierczak z PGE Skry Bełchatów.

Statystycy potrzebują jak najwięcej spotkań, by doskonalić swój warsztat, więc często w trakcie przerwy między kolejnymi sezonami klubowymi, zatrudniani są do pracy w reprezentacjach.

Zwykle ich kariery nie są tak burzliwe jak trenerów, którzy czasami w jednym miejscu nie pozostają nawet przez rok. Scouci, mimo zmian szkoleniowców, dłużej utrzymują się w klubach, ale zmiany barw nie są wykluczone. - Po 10 latach pracy w Bydgoszczy, postawiłem wszystko na ostrzu, żeby nadal się rozwijać. Wykorzystałem swoje pięć minut i przeniosłem się do Bełchatowa. Nie żałuję ani jednej decyzji, którą podjąłem, bo być w takim klubie, rywalizować z takimi zespołami - to bajka. Nikt na moim miejscu by się nie zastanawiał i chętnie ze mną zamienił. Nie mam zamiaru jednak oddawać tej pozycji, nie spieszy mi się na ławkę. Chcę robić to, co lubię i potrafię. Na pewno szybko w moim wypadku nie nastąpi awans na trenera, jestem usatysfakcjonowany z tego, jak przebiega moja droga zawodowa - powiedział Robert Kaźmierczak, scout PGE Skry Bełchatów.

Podobnego zdania jest najmłodszy z grona rozmówców, Mateusz Nykiel. Według niego na wszystko przyjdzie czas. - Bardzo interesuje mnie praca trenerów i chciałbym, by moja ścieżka zawodowa poszła w tym kierunku. Myślę, że najważniejsze jest to, żeby maksymalnie wykorzystać czas w miejscu, w którym się znajduję, zebrać doświadczenie, na tym mi bardzo zależy. Bardzo lubię uczyć się nowych rzeczy, np. aspektów mentalnych, psychologii i nie tylko pod kątem statystyki, ale i pracy trenera. Chciałbym spróbować w przyszłości swoich sił, ale przede mną kolejne sezony pracy jako statystyk i w tym chciałbym się spełnić - zapewnił scout Indykpolu AZS Olsztyn. - Ścieżek rozwoju jest wiele. Czuję się dobrze, analizując mecze, doradzając trenerom czy przygotowując odprawy. Czas pokaże, co będzie dalej. Bycie szkoleniowcem to wielka odpowiedzialność, a do zyskania miana dobrego trenera jest daleka droga, wymagająca zebrania solidnego doświadczenia - dodał Kamil Kwieciński z Enea PTPS-u Piła.

Statystycy, którzy nie mieli z siatkówką kontaktu jako zawodnicy, nadal mogą awansować. - To przychodzi z doświadczeniem, taka umiejętność rozróżnienia tego, co jest możliwe do wykonania od tego, co jest niemożliwe. Jako trener, który nigdy nie grał, pewnie trudniej jest mieć respekt i poważanie wśród zawodników, ale nie jest to niemożliwe - wyjaśnił Kamil Sołoducha.

- Żeby zostać trenerem, trzeba przejść kolejne szczeble. Nawet może nie od statystyka, ale trenera młodzieżowego. Najpierw zobaczyć, na czym polega praca z młodzieżą, jak się uczy techniki, metodycznie podchodzi do wszystkiego, a dopiero potem, po sukcesach z młodzieżą, przejść do seniorskiej siatkówki. Ja współpracuję z kadrami młodzieżowymi i tam można się bardzo dużo nauczyć - wyjaśnił Przemysław Kawka z Chemika Police.

Awans ze statystyka na trenera wydaje się być naturalny. Szczególnie w Lidze Siatkówki Kobiet w ostatnim czasie był zauważalny. Szybko do nowych warunków musieli przyzwyczaić się między innymi Błażej Krzyształowicz, Marek Solarewicz czy Jakub Głuszak. - W Polsce jest wielu bardzo dobrych szkoleniowców, którzy znają się na siatkówce, a ich skromność nie pozwala na to, żeby byli medialni, w przeciwieństwie do innych trenerów z zagranicy, którzy czasem potrafią się dobrze sprzedać. Najlepszą drogą jest praca z młodzieżą, zdobywanie doświadczenia, bo ono w tej pracy jest bezcenne. Tych osiem lat pracy pozwoliło mi na znaczne pogłębienie wiedzy - podkreślił.

Robert Kaźmierczak również uważa, że praca z zespołami w niższych kategoriach wiekowych jest bardzo przydatna. - Kiedy pracowałem w Bydgoszczy, to nie omijałem młodzieżowej siatkówki. Za każdym razem, kiedy była możliwość, to jeździłem na turnieje, uczestniczyłem w treningach kadetów czy młodej ligi, u różnych trenerów. Starałem się uczyć i to mi zostało w pamięci. Najważniejsze jest to, żeby się rozwijać. Pracuję co roku z różnymi trenerami, z różnych krajów, z różną wizją, mam jednak prawo do tego, żeby kreować swoją własną drogę i taki mam zamiar. Nie ze wszystkimi rzeczami się zgadzam, a kiedy mam inne stanowisko, to o tym mówię. Trener niekoniecznie musi uwzględniać moje uwagi, jednak na tym to polega, żeby sobie pomagać. Nikt w pojedynkę nie da rady w takim zawodzie, kiedy pracuje się 12-14 godzin dziennie - podkreślił scout z Bełchatowa.

- Dla mnie siatkówka jest pasją. Obserwując pewne zachowania, skupiając się na nich, traktuję to jak zabawę. Oczywiście czasami jestem zmęczony, natomiast to jest normalne, kiedy spędza się nad czymś tyle czasu - przyznał Sołoducha.

A kiedy rozgrywki są już na ostatniej prostej, kalendarz przyspiesza, a walka toczy się o medale, pracy jest jeszcze więcej, a cały sztab wchodzi na coraz wyższe obroty. Choć rywale się powtarzają, bo wszyscy znają się już na wylot, wciąż można znaleźć coś nowego, dołożyć kolejne elementy, a w efekcie dopisać kolejne punkty doświadczenia do siatkarskiego CV.

Scouci w social mediach:

Przemysław Kawka - Twitter
Kamil Kwieciński - YouTube i Twitter
Mateusz Nykiel - Twitter
Kamil Sołoducha - blog i Twitter

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #19. "Heynckesowi należy się flaszka. Za to, że Lewandowski nie grał"

Komentarze (0)