Zenit Kazań uciekł spod topora. "W kolejnym meczu będziemy umierać na boisku"

WP SportoweFakty / Roksana Bibiela / Na zdjęciu: siatkarze Zenitu Kazań
WP SportoweFakty / Roksana Bibiela / Na zdjęciu: siatkarze Zenitu Kazań

W drugim meczu półfinałowym Zenit Kazań przegrywał już 0:2 z Zenitem Sankt Petersburg, ale zdołał odwrócić losy spotkania. Do złota został im już tylko jeden krok.

- W sporcie jak na wojnie: pocisk nie może drugi raz trafić do tego samego leja - mówił po drugim meczu finałowym Władimir Alekno. Słynny trener skomentował w ten sposób całkowicie odmienny obraz spotkania w porównaniu do tego, który kibice mogli oglądać za pierwszym razem. Wtedy siatkarze z Kazania całkowicie zdominowali gości, natomiast w drugim to oni musieli uciekać spod topora.

Dwie początkowe partie Zenit Sankt Petersburg rozegrał koncertowo, wychodziło mu niemal wszystko. Po kilkunastu minutach kibice z niedowierzaniem spoglądali na tablicę wyników: goście wygrywali 25:19, a siatkarze Zenitu Kazań wyglądali na mocno zaskoczonych taką przemianą rywali. - Przygotowywaliśmy się do tego meczu trochę inaczej, niż do pierwszego - mówił trener gości Aleksander Klimkin. - Odbyliśmy spotkanie z chłopakami, rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że konieczne jest wzmocnienie przyjęcia. Przez dwa sety to nam się udawało. Potem obniżyliśmy loty.

Dobre przyjęcie w początkowej fazie meczu pozwalało Zenitowi Sankt Petersburg przeprowadzać szybkie akcje i w ten sposób unikali spotkania z kazańskim blokiem, którego za nic nie mogli sforsować w pierwszym pojedynku. Z kolei bez mocnej zagrywki Zenit Kazań był zupełnie bezbronny i nawet Wilfredo Leon nie radził sobie w ofensywie. Aleksander Butko nie mógł polegać na żadnym atakującym, piłki bezlitośnie wracały na stronę Zenitu Kazań, który w drugim secie dostał prawdziwy sportowy łomot: 15:25 to wynik, jakiego dawno nie widzieli po swojej stronie.

-Zenit Sankt Petersburg grał bez presji, jeden z najlepszych meczów wyjazdowych. Jeśli przegrywamy, nie dzieje się nic strasznego, ale nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni - mówił trener Alekno. - Kiedy było 0:2 zdecydowaliśmy, że nie będziemy wybiegać daleko naprzód, ale po prostu walczyć o każdą następną piłkę.

ZOBACZ WIDEO Heynen nawiąże współpracę z Zagumnym? "Jeszcze nie jest gotów, ale będzie dobrym trenerem"

W kolejnych setach siatkarze Zenitu Kazań zagrali dokładnie tak, jak zalecił im trener. Dawno nie było w tym zespole takiej energii i entuzjazmu, widać było, że nie zamierzają odpuścić żadnej akcji i będą walczyć do końca. Kiedy Matthew Anderson zdobył punkt po widowiskowej akcji w połowie 4 seta, cała publiczność w kazańskiej hali poderwała się z krzeseł i już do końca meczu dopingowała swoich siatkarzy jak nigdy przedtem w tym sezonie. Piąty set to była już całkowita dominacja obrońców tytułu, którzy w serii do 3 wygranych prowadzą już 2:0.

- Pomimo tego wyniku do Petersburga musimy jechać i "umierać" na boisku - powiedziałł Butko. - Musimy tam dać z siebie 100 procent. W przeciwnym razie możemy wrócić tutaj ponownie. Rywale nie mają już gdzie się wycofać, będą walczyć.

Po stronie Zenitu Kazań ponownie najwięcej punktów zdobył Leon - 19, natomiast najskuteczniejszych siatkarzem Zenitu Sankt Petersburg był Jewgienij Siwożelez, który uzyskał 15 oczek. W całym meczu gracze z Kazania zdobyli zaledwie 5 bloków i 28 razy mylili się w polu zagrywki. Zanotowali również słabe statystyki jeśli chodzi o odbiór zagrywki: zalewie 35 procent dokładnego i 15 procent perfekcyjnego przyjęcia.

2. mecz finałowy Superligi

Zenit Kazań - Zenit Sankt Petersburg 3:2 (19:25, 15:25, 25:18, 25:22, 15:9)

Zenit Kazań: Anderson (18), Leon (19), Michajłow (18), Wolwicz (9 ), Samojlenko (3), Butko (1), Wierbow (ibero)

Zenit Sankt Petersburg: Camejo (11), Liuurić (13), Siwożelez (15), Wołkow (12), Czerwiakow (4), Pankow (7), Zielenkow (libero)

*stan w serii do 3 wygranych: 2:0 dla Zenitu Kazań

Komentarze (0)