Malwina Smarzek: Przegrałyśmy wszystko, co do tej pory mogłyśmy. Zależy nam na mistrzostwie

WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: atakuje Malwina Smarzek
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: atakuje Malwina Smarzek

- W tym sezonie wszystko trzeba wyszarpać. Wszyscy chcą z nami wygrać, podobnie jak rok temu, ale wtedy przychodziło nam to wszystko łatwiej - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Malwina Smarzek, skrzydłowa Chemika Police.

Klub z Pomorza Zachodniego po raz piąty z rzędu zagra w finale Ligi Siatkówki Kobiet. Jednak już teraz wiele wskazuje na to, że jest to dla niego najtrudniejszy sezon od lat. Rozpoczęło się od przegranej w Superpucharze Polski, później był brak awansu z grupy w Lidze Mistrzyń i porażka z pierwszoligową E.Leclerc Radomką Radom w 1/4 finału Pucharu Polski. Dlatego Chemikowi bardzo zależy na mistrzostwie kraju. Droga do niego wiodła przez bardzo wymagający półfinał z drużyną Grot Budowlanych Łódź.

[b]

Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Awans do finału po sporej walce i różnych dramatycznych sytuacjach chyba musi doskonale smakować[/b]

Malwina Smarzek, Chemik Police: Bardzo dobrze smakuje. Ostatnio rozmawiałyśmy z dziewczynami, że bardzo ciężko nam się gra w tym sezonie. Wiele osób nas już skreśliło. Pierwszy mecz wygrany 3:1 bez wielkiego horroru, potem jazda do Łodzi i zderzenie ze ścianą (porażka 0:3). Może nastroje nie były złe, ale wszyscy byli roztrzęsieni.

A jak u pani było z tymi emocjami?

Ja o tym meczu myślałam resztę wtorku, całą środę, czwartek i piątek. Przed meczem miałam takie ciśnienie, że ręce mi się trzęsły przed wyjściem. Zupełnie jakbym grała o mistrzostwo Europy.

...a to przecież tylko półfinał LSK.

Przecież gramy w Chemiku Police. Tu co roku poprzeczka jest bardzo wysoko postawiona. Każdy wymaga zdobycia mistrzostwa Polski.

Grot Budowlane były już na deskach, ale podnosiły się.

Nie powinno się tak robić, ale trzy razy w secie myślałam, że już mamy zwycięstwo. Łodzianki spuszczały głowy, a po chwili wracały do gry i nas doganiały. Prowadziłyśmy 20:15, po challenge'u zrobiło się 16:19, a potem 18:19. Wojna nerwów w każdym secie i strasznie ciężki mecz. Ale dzięki temu to lepiej smakuje.

I to jest chyba najlepszy dowód na to, że nic samo nie przyjdzie w tym sezonie.

Nie przyjdzie. W tym roku personalnie tak się nam poukładało, że wypadły nam dwie atakujące, miała być Maret Balkestein, ale jej nie ma. Zostałyśmy w takiej liczbie i nie mamy dużego pola manewru. Gra się ciężko.

A z kadry, która wywalczyła złoto przed rokiem niewiele was zostało...

I mamy dużo młodsze dziewczyny. Była Ola Jagieło, Ania Werblińska, Asia Wołosz, Mariola Zenik... W takich momentach one uspokajały sytuację na boisku. A tu prowadziłyśmy pięcioma punktami, nagle jest jeden i już jest nerwówka. W tym sezonie wszystko trzeba wyszarpać.

Nadal obowiązuje zasada: "bij mistrza".

Wszyscy chcą z nami wygrać, podobnie jak rok temu, ale wtedy przychodziło nam to wszystko łatwiej, a w tym przegrałyśmy wszystko, co do tej pory mogłyśmy, więc tym bardziej zależy nam na mistrzostwie.

ZOBACZ WIDEO PSG idzie na "setkę". Arbiter "znokautował" piłkarza Bordeaux [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (1)
avatar
Wawa61
27.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mariola Zenik- takiej drugiej nie ma i nie będzie.