Choć w sezonie zasadniczym zdecydowanym dominatorem była ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, na play-offy lepiej przygotowała się PGE Skra Bełchatów. Wygrywając mecz u siebie, do hali mistrzów Polski pojechała mocno zmotywowana do zakończenia rywalizacji już w sobotę.
Początek spotkania w hali Azoty był obiecujący dla gospodarzy, jednak nie zdołali grać przez cały mecz na takim poziomie. W efekcie pozostał im srebrny medal.
Bełchatowianie długo świętowali złoto, które wróciło do nich po dwóch sezonach dominacji ZAKSY. - Zakończyliśmy fantastycznie, najlepiej jak można było. Ostatni mecz był ciężki na początku, ale wiedzieliśmy, że ZAKSA rzuci się do walki od pierwszej piłki. To było bardziej niż oczywiste. Wychodziło im wszystko, szczęśliwe akcje, mocne zagrywki, z którymi mieliśmy problem. Wiedzieliśmy, że musimy to przetrzymać, zachowaliśmy spokój, nie byliśmy nerwowi, kiedy nas zgnietli w premierowej odsłonie, wytrzymaliśmy napór i Milad Ebadipour w drugim secie zagrywką odwrócił ten mecz. Wtedy uwierzyliśmy, a znowu rywale trochę przystopowali - wyjaśnił Grzegorz Łomacz, rozgrywający.
Trener Roberto Piazza po wygranym półfinale mówił, że jego zawodnicy nie mogą skupiać się na wyniku, bo wtedy grają gorzej. Siatkarze wzięli sobie tę uwagę do serca. - Mieliśmy bardzo korzystny wynik przez połowę czwartego seta. Później ZAKSA też przycisnęła, ale my staraliśmy się podbijać, wystawiać i atakować jak najlepiej, każdą kolejną piłkę. To zaprocentowało - podkreślił Łomacz.
- W takich meczach o mistrzostwo poziom adrenaliny jest wysoki. Wszyscy idą na maksimum swoich możliwości. Każda akcja waży dużo, zawsze iskrzy, każdy chce jak najlepiej. My byliśmy prawdziwym zespołem. Od dłuższego czasu i na treningach, i na meczach, widać było, że w trudnych momentach zawsze sobie pomagaliśmy. To był klucz - powiedział siatkarz.
Taką samą receptę na zwycięstwo miał zespół PGE Skry w sezonie 2013/14. Aktualna drużyna poszła tą samą drogą. - Mamy indywidualności, bo zespół taki jak PGE Skra zawsze je ma. One jednak nie wywyższają się, nikt nie robi kroku do przodu i wszyscy stoimy w jednym szeregu i sobie pomagamy - zapewnił.
Łomacz, jak i pozostali powołani do reprezentacji, już we wtorek musieli zjawić się w Warszawie na obowiązkowych badaniach, a następnie ruszą z przygotowaniami do Ligi Narodów w Spale.
ZOBACZ WIDEO Zobacz, jak Vital Heynen ogłaszał kadrę na Ligę Narodów. Mówił tylko po polsku