Polki swoimi występami przeciwko Chinom i Serbii rozbudziły nadzieje na kolejne punkty w Lidze Narodów Kobiet, wszak ich ostatni rywal w Makau nie należy do ścisłego grona światowych potęg. Jednak Tajlandia, bo o niej mowa, pokazała już na początku czwartkowego meczu, że zamierza być bardzo niewdzięcznym rywalem dla każdej ekipy z Europy. To właśnie siatkarki z Azji prowadziły na pierwszej przerwie technicznej, korzystając z gorszego przyjęcia polskich zawodniczek oraz ich błędów w dłuższych wymianach. Chwilę potem starania bloku Biało-Czerwonych (wzmocnionego Gabrielą Polańską) i świetnie zagrywającej Marleny Pleśnierowicz dały naszej kadrze prowadzenie 12:11. Ale że całej naszej kadrze, a zwłaszcza Malwinie Smarzek, brakowało stabilności, szybko się okazało, że czeka ją wymagający bój o każdy punkt.
Tajki omijały wysoki blok Polek i spokojnie czekały na moment do "odskoczenia", aż w końcu Chatchu-On Moksri dwukrotnie skorzystała z okazji (20:23) i zmusiła Jacka Nawrockiego do wzięcia czasu i dokonania zmian. Nie dały one jednak wiele, rewelacyjna tajska 18-latka wygrała swojej kadrze całego seta. Napór azjatyckiej drużyny trwał dalej, a nasze siatkarki nie były w stanie przeciwstawić się ich szybkości i coraz dokładniejszej zagrywce. Sytuację tradycyjnie ratowała Smarzek (6:8), ale przeciwnik uruchamiał kolejne strefy w ataku i utrzymywał przewagę.
Na szczęście dla Biało-Czerwonych rychło w czas obudziły się środkowe, które pomogły w wyjściu na prowadzenie 13:12. Potem przypomniała o sobie Natalia Mędrzyk, a do gry weszły zagrywki Smarzek i Grajber, które wytrąciły Tajki z uderzenia. Trener Danai Sriwacharamaytakul próbował zmian i dawały one efekty w postaci pojedynczych punktów, ale set należał do Smarzek i spółki (25:21). Chwilę potem polskie siatkarki znów musiały gonić wynik przez skuteczną obronę Azjatek i rozegrania Pornpun Guedpard. Ale tajska ofensywa zaczęła strzelać ślepakami, a nasze rodaczki umiały z tego skorzystać (17:14). Co nie oznaczało, że polski kibic mógł być spokojny o wynik, bo Mędrzyk i Kąkolewska przeplatały punkty złymi zagraniami.
Po ataku Ajcharaporn Kongyot, który doprowadził do remisu po 20, na parkiecie zrobiło się goręcej, a Biało-Czerwone zaczęły wyraźnie tracić głowy w przyjęciu i wyprowadzaniu kontr. Była szansa na to, by nie pozwolić Tajkom na wygranie seta, ale siatkarkom Nawrockiego zabrakło wykończenia i spokoju, a swoje zrobiła On-Moksri (23:25). Set przegrany na własne życzenie odbił się na morale i mobilności Polek, które dały się stłamsić przeciwniczkom na starcie partii numer cztery. Smarzek i Polańska dały sygnał do odrabiania strat (5:6, 7:9), ale brakowało punktowego bloku i zwolnienia błyskawicznie poruszających się do ataku tajskich skrzydłowych.
Potrzeba było błędów Azjatek w ataku, żeby nasze siatkarki zyskały nadzieję na piątego seta. Nadzieje odżyły, gdy Gabriela Polańska świetnie zatrzymała Pimpichayę Kokram (16:16), a potem dwukrotnie w bloku spisała się Zuzanna Efimienko-Młotkowska, która chwilę wcześniej zmieniła Kąkolewską Te szalenie ważne punkty odblokowały polskie siatkarki i to one (ze szczególnym wyróżnieniem Natalii Mędrzyk) wiodły prym na parkiecie w Makau. Po uderzeniu Smarzek po dłoniach tajskiego bloku wiadomo było, że skończy się na podziale punktów.
Wydawało się, że niezmordowana kadra Tajlandii znów zacznie od przewagi, ale nie pozwoliły jej na to nieprzyjemne serwisy Marleny Pleśnierowicz (4:4). Kongyot znów dokazywała w kontrataku, a na środku zaskakiwała Hattaya Bamrungsuk i to rywalki Polek miały przewagę jednego punktu przy zmianie stron. Ich szalone, ale skuteczne utrzymywanie piłki w górze odniosło skutek, mimo równie emocjonujących starań Biało-Czerwonych, po asie On-Moksri i autowym serwisie Pleśnierowicz. Ale tuż po przerwie na życzenie trenera Nawrockiego Smarzek i Efimienko zadbały blokiem o kolejną dawkę wrażeń (12:12). Doszło do niespokojnej gry na przewagi i wymiany siatkarskich ciosów, a w niej najlepsza okazała się Chatchu On-Moksri. Polki nie były w stanie wyprowadzić jej z uderzenia i zatrzymać przemyślanych zagrań.
Polska - Tajlandia 2:3 (22:25, 25:22, 23:25, 25:21, 14:16)
Polska: Pleśnierowicz, Mędrzyk, Kąkolewska, Smarzek, Grajber, Polańska, Witkowska (libero) oraz Nowicka, Bociek, Łukasik, Efimienko-Młotkowska, Mucha, Twardowska.
Tajlandia: Pleumijt, Pornpun, Hattaua, Pimpichaya, Ajcharaporn, Chatchu-On, Pijanut (libero) oraz Pairoj (libero), Kanthong, Tomkom, Sittirak.
W ostatnim spotkaniu turnieju w Makau gospodynie uległy kadrze Serbii w czterech setach, choć zaczęła spotkanie zdecydowanie lepiej od swojego rywala z finału turnieju olimpijskiego z Rio de Janeiro. Siatkarki Zorana Terzicia zmagały się w pierwszej partii przede wszystkim ze swoimi niedokładnościami i oddawaniem rywalkom zbyt dużej liczby punktów, ale potem w wyjściu na prostą pomogła im znacznie Tijana Bosković (32 pkt).
Starania fenomenalnej 21-latki sprawiły, że jej rodaczki zdołały zdominować spotkanie, co nie było szczególnie trudne w obliczu bardzo przeciętnej postawy azjatyckich rywalek w ofensywie. Nawet najlepiej punktująca po stronie chińskiej Xiangyu Gong (13 pkt) wydawała się rozregulowana w akcjach ze skrzydeł.
Chiny - Serbia 1:3 (25:21, 23:25, 21:25, 17:25)
ZOBACZ WIDEO Gdańszczanie napisali piękną historię. Damian Schulz: Medal to wisienka na torcie
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)
.
akcje ciekawe są - ale Czytaj całość