- W starciach z Serbią i Brazylią grało się fajnie, bo nie mieliśmy nic do stracenia, byliśmy skazywani na porażkę. Tym razem będzie inaczej, a w takiej sytuacji jeszcze w tym turnieju nie byliśmy - mówił przed pierwszym meczem turnieju w Bydgoszczy, selekcjoner reprezentacji Polski Jacek Nawrocki. - Mecz z Argentyną będzie bardzo istotny, bo to on zdecyduje o tym, czy zapewnimy sobie utrzymanie i będziemy mogli spokojnie czekać na mecze z europejskimi rywalami.
Skazywane na pożarcie siatkarki z Ameryki Południowej, tylko na początku były w stanie dotrzymać kroku Biało-Czerwonym. Od stanu 3:3, Polki wrzuciły wyższy bieg, odjeżdżając rywalkom. W dużej mierze za sprawą Malwina Smarzek, która niemiłosiernie kąsała rywalki ze skrzydeł i pola zagrywki (10:4).
Argentynki nie były w stanie nadążyć za grą Polek. Tym bardziej, że z biegiem czasu Marlena Pleśnierowicz uruchomiła środkowe, Agnieszką Kąkolewska i Zuzannę Efimienko (16:7). O takim potencjale w ataku Albicelestis mogły tylko pomarzyć. Pojedyncze udane akcje Anahi Florencii Tosi nie wystarczyły, żeby zagrozić podopiecznym Jacka Nawrockiego. Inauguracyjna odsłona, kompletnie bez historii, padła łupem gospodyń turnieju Siatkarskiej Ligi Narodów.
Mimo wysokiej wygranej o taryfie ulgowej ze strony sztabu szkoleniowego nie było mowy. Na drugiego seta Polki wyszły w optymalnym ustawieniu. Również i tym razem, inicjatywa szybko przeniosła się na stronę Polek, po serii zagrywek w wykonaniu Agnieszki Kąkolewskiej (5:2). Argentynki próbowały odpowiedzieć niemal natychmiast, ale na przeszkodzie stawał wysoki blok Biało-Czerwonych, albo błędy podopiecznych Guillermo Orduny (11:7).
Ręce same składały się do oklasków, obserwują grę podopiecznych Jacka Nawrockiego w drugiej odsłonie. Mimo wysokiego prowadzenia, drużyna nie pozwalała sobie nawet na moment dekoncentracji. Frustracja siatkarek z Ameryki Południowej wzrosła, po serii zagrywki Natalia Mędrzyk. Argentynki miały bowiem ogromny problem z wyprowadzeniem ataku, a kiedy już się udało tego dokonać, Polki podbijały piłki i odpowiadały zabójczymi kontrami. W tej sytuacji odwrócenie losów seta, a nawet nawiązanie jakiejkolwiek walki, było w przypadku gości niemożliwe.
Wygrać i oszczędzić siły na kolejne mecze, to był plan Polek przed wtorkowym starciem. Zagrywki Marleny Pleśnierowicz sprawiły, że Argentynki już na starcie musiały odrabiać dystans (5:0). Trudno było jednak myśleć o pościgu, skoro najlepsza w zespole, Anahi Florencia Tosi, po dwóch setach miała na swoim koncie zaledwie 6 punktów.
Podopieczne Jacka Nawrockiego, jak we wcześniejszych setach, nie miały litości dla przeciwniczek. Stawka meczu była niebagatelna, bowiem wygrana praktycznie pieczętowała utrzymanie w elicie. Na nic zdawały się zmiany i kolejne przerwy na życzenie Guilermo Orduny. O jakichkolwiek emocjach w trzeciej odsłonie nie było mowy. Różnica sześciu punktów na korzyść Biało-Czerwonych utrzymywała się niemal bez przerwy. W końcówce seta na placu gry pojawiły się Julia Twardowska i Martyna Łukasik. Nie wpłynęło to jednak znacząco na przebieg ostatniej partii.
Polska - Argentyna 3:0 (25:11, 25:14, 25:20)
Polska: Pleśnierowicz, Kąkolewska, Efimienko, Grajber, Mędrzyk, Smarzek, Witkowska (libero) oraz Łukasik, Nowicka, Bociek, Twardowska, Murek.
Argentyna: Rodriguez, Sagardia, Tosi, Lazcano, Fortuna, Busquets Reyes, Rizzo (libero) oraz Hiruela, Soria.
ZOBACZ WIDEO PZPN nie mówi wszystkiego o kontuzji Glika? "Gdyby miał szansę na MŚ, nie leciałby do Francji"
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)