Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Chciałam powiedzieć, że zgotowałyście prawdziwy horror kibicom, ale Natalia Mędrzyk poprawiła mnie, że był to raczej thriller. Zgodzi się z tym pani?
Zuzanna Efimienko-Młotkowska: Trochę lubimy sobie pograć pięć setów z tymi azjatyckimi zespołami na rozgrzewkę i rozpoczęcie. Najważniejsze, że wygrane. Przed piątym setem powtórzyłyśmy sobie, żeby nie doszło do takiej sytuacji, jak z Tajlandią, bo faktycznie mogło się to skończyć w czterech setach. Może powinno, może nie.
Na czym polega trudność rywalizacji z drużynami z Azji?
Nie mamy styczności z takimi zespołami, które mają taką mentalność. Mogą przegrywać 0:24 i one są w stanie takiego seta wygrać. Dla nich nie ma różnicy czy są dwa punkty przewagi czy piętnaście. One grają do końca i myślę, że to udowodniły. Drugi i trzeci set im się nie układał, ale później odbiły się i pokazały na co je stać.
A co, z elementów stricte siatkarskich, było najtrudniejsze w starciu z Japonkami?
Skończyć atak. Było dużo ciosów, które Japonki broniły, jakby to były plasy. Czasami to wzbudza irytację, czujesz, że atakujesz bardzo mocno, normalnie na bank byś to skończyła, a tu nagle piłka jest podbijana, grana jest kontra. Dla nas, jako rywalek Japonek, taka gra jest irytująca. Dużo kiwają, wrzucają, bawią się siatkówką. My staramy się mocno, czasami nam nie wychodzi, a one oddawały niby takimi byle jakimi piłkami, ale mądrze zagranymi. To jest z nimi bardzo ciężkie.
Grałyście z Chinami, Tajlandią, Japonią - wszystkie są do siebie podobne?
Nie, Chinki odstają od pozostałych azjatyckich zespołów. To jest bardziej europejskie granie. Japonki w swoich atakach, kiwkach są bardzo precyzyjne. Mają tak uporządkowane granie, że trudno jest umieścić piłkę w boisku, to momentami widać, są super zorganizowane. Ich gra jest bardzo widowiskowa, niektóre akcje były takie, że kibicom składały się ręce do oklasków, mimo że akcje wygrywała Japonia.
Zgotowałyście ciekawe widowisko kibicom, którzy wypełnili halę w Wałbrzychu do ostatniego miejsca. Stworzyli niesamowitą atmosferę.
Doszły nas wcześniej plotki, że biletów nie ma do kupienia. Trochę nie dowierzałyśmy, ale bardzo się cieszymy, że ludzie przyszli na ten ostatni turniej, pomimo tego, że nie mamy szans na awans, ale też nie spadniemy. Mamy bardzo ciężkich przeciwników, to nie jest łatwy turniej. W całych rozgrywkach Ligi Narodów zachęciłyśmy kibiców swoją postawą do przyjścia na halę.
W Bydgoszczy zapewniłyście sobie pozostanie w Lidze Narodów, nie możecie już awansować do Final Six. Nie sprawiacie jednak wrażenia, jakbyście nie miały o co grać.
Absolutnie nie ma rozluźnienia. Nie mamy poczucia, że walczyłyśmy tylko o utrzymanie. Gramy, chcemy pracować na kolejne lata. Ten sezon niedługo się dla nas kończy, ale dla tego zespołu to dopiero początek.
Przed startem sezonu mogłoby się wydawać, że Rosjanki to rywal poza zasięgiem, jednak w aktualnej sytuacji wszystko jest możliwe. Szykuje się więc kolejne dobre widowisko?
Mam nadzieję, że takie stworzymy. Zamykamy już ten trudny japoński temat. W środę idziemy na wojenkę z małym podtekstem, kibice zawsze lubią mecze polsko-niemieckie i polsko-rosyjskie, historycznie. Wychodzimy i gramy, to będzie zupełnie inny styl grania. Taki, z którym częściej mamy styczność. Bardzo wysokie zawodniczki i z mocnym atakiem, mam nadzieję, że podołamy.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Litwa. Maciej Rybus: Mamy przygotowane dwa ustawienia. Teraz decyzja przed trenerem
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)