Vital Heynen: Muszę myśleć, że to będzie długi turniej. Bilet do domu kupiłem na dzień po finale

- Wy możecie myśleć, że ten turniej nie będzie dla nas długi, ja w żadnym wypadku. I dlatego bilet do domu zabukowałem na dzień po finale mistrzostw świata - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Vital Heynen, selekcjoner kadry siatkarzy.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Vital Heynen Newspix / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Vital Heynen

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jest pan w stanie wymienić pięć najważniejszych wniosków po Memoriale Wagnera? Turniej wygraliście, pokonaliście Francję i Rosję. Pewnie sporo się pan dowiedział o zespole.

Vital Heynen (selekcjoner reprezentacji Polski siatkarzy): Najważniejszy wniosek jest tylko jeden - tak, mamy drużynę. Drużynę, która jest w stanie pokonać Rosję z Muserskim, Michajłowem i Wołkowem w składzie. Oczywiście, dwa sety z Rosją wygraliśmy, gdy Michajłowa nie było już na boisku, a to fantastyczny zawodnik. Jednak nawet kiedy on grał, mecz był wyrównany, rywale nawet na chwilę nas nie złamali.

Memoriał pokazał mi, że mam wielu zawodników, którzy są w stanie drużynie pomóc. Artur Szalpuk, chłopak, który nie zaczynał w Krakowie jako "szóstkowy" gracz, w dwóch meczach wchodził z ławki, został wybrany MVP turnieju. To było świetne. Zespół potwierdził, że mam rację, wierząc w jego duże możliwości.

Szalpuk jest największym wygranym turnieju?

Jestem z niego bardzo zadowolony, ale nie tylko z niego. Uważam, że z bardzo dobrej strony pokazał się Aleksander Śliwka i wszyscy trzej środkowi. A trzeba zaznaczyć, że nie jesteśmy jeszcze w wysokiej formie, ona dopiero ma przyjść.

Michał Kubiak to lider tej drużyny?

Na pewno tak, nie ma co do tego dyskusji. Na boisku i poza nim.

I jak to jego przywództwo wygląda?

On nie musi dużo mówić. Michał to cichy facet, ale kiedy już coś powie, ma w zespole posłuch. Jest bardzo dobrym kapitanem. Mam z nim znakomity kontakt, świetnie się rozumiemy, choć jesteśmy zupełnie innymi ludźmi.

Jeśli chodzi o mniej przyjemne rzeczy - do mistrzostw świata dwa tygodnie, a my wciąż nie mamy pojęcia, kto będzie atakującym tej drużyny na mistrzostwach świata, bo nie przekonuje ani Bartosz Kurek, ani Dawid Konarski, ani Damian Schulz. Ma pan problem na tej pozycji?

Atakujący to trudna rola. Nikt nie patrzy na to, czy dobrze blokował albo serwował, ważne jest tylko to, jaką miał skuteczność w ataku. Na tę chwilę nie mamy na tej pozycji zawodnika, który będzie miał 60 procent skuteczności, więc musimy grać trochę inaczej. Dajcie nam jednak czas, mamy jeszcze dwa tygodnie na pracę. Jestem całkiem pewien, że na mistrzostwach poziom naszej gry będzie wysoki. O to się akurat nie martwię. Raczej o to, żeby nikt nie doznał kontuzji.

Zna pan już swoją wyjściową szóstkę na pierwszy mecz mistrzostw przeciwko Kubie?

(Głośny śmiech) Wierzcie lubi nie, ale ja dopiero po zakończeniu jednego meczu zaczynam myśleć o tym, jak zagramy w kolejnym. Dopiero wtedy siadam ze swoim sztabem, analizujemy sytuację i ustalamy, co będzie najlepsze na kolejne spotkanie. Niektórzy mogą uznać, że to chaos, ale według mnie to przewaga. Nie muszę mieć wszystkiego zaplanowanego na sześć tygodni do przodu, żeby czuć się komfortowo.

Polska broni tytułu mistrza świata. Czy to dla pana jakieś dodatkowe obciążenie?

A czy wyglądam, jakby nim było (Heynen kolejny raz głośno się śmieje)? Nie chcę, żeby to zabrzmiało głupio, ale ja po prostu chcę wykonać z kadrą Polski jak najlepszą pracę. Myślę, że wiem jak się buduje zespół. Mówię tak dlatego, że przez ostatnie 15 lat mój sposób zawsze działał, a teraz widzę, że znów zaczyna działać. Dlatego nie mam problemów z pewnością siebie i nie zaprzątam sobie głowy tym, co wydarzyło się kilka lat temu. W sporcie cztery lata to przecież wieczność. Może myślą o tym niektórzy moi gracze, ale wątpię, bo zdecydowana większość z nich była poza ekipą, która zdobyła złoto. Nie patrzę na to tak, że bronimy mistrzostwa. Od 2014 roku układ sił w siatkówce bardzo się zmienił. Teraz to Rosja i USA są faworytami, w dalszej kolejności Francja i Włochy. To na nich ciąży największa presja. Także na Bułgarii, bo to gospodarz turnieju.

Jednak na was też ona będzie. No i musi się pan liczyć z ogromnym zainteresowaniem mediów. Kiedy prowadził pan reprezentacje Niemiec i Belgii, pod tym względem miał pan raczej spokój.

To bez wątpienia moja słaba strona, nie wiem, jak zachowywać się przy dziennikarzach. Ciężko nad tym pracuję.

Oczywiście pan żartuje, bo przed kamerami i mikrofonami czuje się pan jak ryba w wodzie.

Nie wiem, co sobie o mnie myślicie, ale staram się po prostu zachowywać tak jak zawsze i nie zwracać uwagi na to, że zamiast jednego wywiadu udzielam dziesięciu. Jednak kiedy zaczną się mistrzostwa, nie będę już miał dla was czasu, bo pracy będzie ogrom. A po turnieju tak czy inaczej czeka mnie mnóstwo wywiadów - albo będę musiał wytłumaczyć dlaczego było źle, albo wyjaśnić przyczyny sukcesu.

A czego się pan spodziewa po tych mistrzostwach?

Że to będzie bardzo długi turniej, zupełnie inny niż mistrzostwa Europy, które trwają 9 dni...

Miejmy nadzieję, że będzie długi, bo wcale nie musi taki być.

Wy możecie tak myśleć, ja w żadnym wypadku. Dla mnie koniec mistrzostw to 30 września, bo wtedy odbędą się finał i mecz o trzecie miejsce. Bilet do domu, do Friedrichshafen, zabukowałem na 1 października.

ZOBACZ WIDEO Głośny śmiech Heynena przerwał wywiad z Komendą. Selekcjoner żartował ze swojego zawodnika
Czy reprezentacja Polski zdobędzie medal na tegorocznych mistrzostwach świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×