"Mały", ale "Wielki". Wiesław Gawłowski - cichy i skromny reżyser gry Polaków na IO w Montrealu

PAP / Zbigniew Jaśkiewicz / Na zdjęciu: Wiesław Gawłowski (rozgrywający)
PAP / Zbigniew Jaśkiewicz / Na zdjęciu: Wiesław Gawłowski (rozgrywający)

Szeregi polskiej reprezentacji zasilił w jej złotych czasach. Mimo niskiego wzrostu, w biało-czerwonej koszulce i z orłem na piersiach rozegrał 366 spotkań. Kreator gry, który w swoim dorobku miał złote medale mistrzostw globu i igrzysk olimpijskich.

W tym artykule dowiesz się o:

Reżyser gry Polaków na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu. Mimo niskiego wzrostu, uznany za jednego z najwybitniejszych rozgrywających na świecie. Wiesław Gawłowski swoją sportową karierę rozpoczynał w Lechii Tomaszów Mazowiecki. Chociaż mierzył zaledwie 180 centymetrów, był wszechstronnym siatkarzem - grający w klubie na pozycji atakującego, w reprezentacji stawał się rozgrywającym.

W jego życiu, również tym siatkarskim, nie brakowało wielkich emocji i ciężkiej pracy. Mały, bo tak mówili na niego koledzy z boiska, niejednokrotnie udowadniał, że chcieć to móc. Siatkówkę kochał z wzajemnością, a razem z kadrą narodową wspiął się na sam szczyt.

Centymetry nadrabiane ciężką pracą

Już jako szesnastolatek Wiesław Gawłowski zasilił szeregi reprezentacji Polski. Chociaż początkowo stał w cieniu starszych kolegów to wiedział, że niski wzrost musi nadrobić zaangażowaniem i ciężką pracą. Wychowanek Lechii Tomaszów Mazowiecki szansę na grę otrzymał od Tadeusza Szlagora. Za sprawą swoich niewątpliwych umiejętności, Gaweł szybko na stałe zagościł w reprezentacji Polski, zaś pierwszym poważnym sukcesem młodego siatkarza było piąte miejsce wywalczone w mistrzostwach świata w Sofii. To osiągnięcie przyczyniło się do powstania pracy magisterskiej napisanej pod kierunkiem Zygmunta Krausa. Wówczas Mały studiował już na warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego i bronił barw stołecznego AZS. Tytuł pracy dyplomowej brzmiał: "Analiza gry reprezentacji Polski w piłce siatkowej mężczyzn na mistrzostwach świata w Sofii 1970".

W roku 1973 pieczę nad reprezentacją Polski zaczął sprawować Hubert Jerzy Wagner. Pierwszym turniejem rozgrywanym pod wodzą nowego trenera był Puchar Przyjaźni w Czechosłowacji w 1973 roku. Biało-Czerwoni zajęli tam drugą lokatę. W drużynie "Kata" Gawłowski pełnił jednak funkcję zmiennika, gdyż pierwszym rozgrywającym został wybrany Stanisław Gościniak i to on poprowadził kadrę do zwycięstwa w mistrzostwach świata w 1974 roku.

Siatkarski mundial rozpoczynał się 12 października. Biało-Czerwoni jak burza przeszli przez pierwszą fazę grupową, w której mierzyli się z reprezentacjami Egiptu, Stanów Zjednoczonych i ZSRR. W kolejnej rundzie, podopieczni Huberta Jerzego Wagnera pokonali NRD, Belgię i Meksyk, tracąc przy tym zaledwie jednego seta.

Dalsza droga do złota nie była tak szybka i prosta. Po raz kolejny Polacy musieli wygrać z ZSRR, co też uczynili. Nie obyło się jednak bez drobnych potknięć: przeciwko Czechosłowakom musieli odrabiać stratę 0:2 w setach. W kolejnej batalii z NRD (3:2) trener Wagner po dwóch wygranych odsłonach zaczął kombinować z wyjściową szóstką tak mocno, że z prowadzenia zrobił się remis 2:2. Po gładkim zwycięstwie z Rumunią przyszła pora na Japonię. Biało-Czerwoni w czterech setach rozprawili się z rywalami i sięgnęli po tytuł mistrzów świata.

Rok 1976, Montreal 

Tuż po sukcesie na mistrzostwach globu, przyszła pora na igrzyska olimpijskie. Biało-Czerwoni zgodnie z obietnicami jechali po kolejny złoty medal i tak jak dwa lata wcześniej, dotrzymali słowa. Wśród powołanych zawodników zabrakło jednak uznanego za MVP mistrzostw świata, Stanisława Gościniaka. Wówczas reżyserem gry polskiej reprezentacji został Mały.

Podopieczni Jerzego Huberta Wagnera zwycięsko przebrnęli przez fazę grupową pokonując kolejno Koreę Południową (3:2), Kanadę (3:0), Kubę (3:2) oraz Czechosłowację (3:1). W półfinale na drodze Polaków stanęli obrońcy tytułu z Monachium, Japończycy, jednak i oni nie byli w stanie zatrzymać rozpędzonej drużyny "Kata". Decydującemu meczowi pomiędzy Polską a ZSRR towarzyszyło ogromne napięcie. O ostatecznym wyniku spotkania miał zadecydować piąty set. Dwa zepsute ataki Władimira Czernyszowa i... Biało-Czerwoni zostali mistrzami olimpijskimi!

Klubowa kariera usłana medalami

Mistrz świata i mistrz olimpijski - oprócz tych dwóch tytułów, Gawłowski miał na swoim koncie także trzy srebrne medale zdobyte podczas mistrzostw Starego Kontynentu (1975, 1977, 1979).

Siatkarska kariera Małego nie opierała się wyłącznie na rozgrywkach reprezentacyjnych. Pierwsze medale na krajowym podwórku Gaweł zdobywał z AZS-em Warszawą. Tuż po skończeniu studiów, młody zawodnik zasilił szeregi Płomienia Milowice, w którym występował aż do roku 1980. To właśnie ekipa Płomienia stanowiła najliczniejszą grupę w złotej drużynie Wagnera. W jej skład wchodzili Ryszard Bosek, Włodzimierz Sadalski, Wiesław Gawłowski, Aleksander Skiba oraz Zbigniew Zarzycki.

Razem z klubem z Milowic, Gaweł zdobył najwięcej zaszczytów zarówno krajowych jak i międzynarodowych. W roku 1974 zdobył brązowy krążek MP, dwa razy został wicemistrzem kraju (1975, 1976) oraz dwukrotnie ze swoim zespołem kończył sezon na najwyższym stopniu podium (1977, 1979). W międzyczasie Mały wywalczył tytuł najlepszej klubowej drużyny Europy (1978).

Po zakończeniu kariery reprezentacyjnej, Mały postanowił spróbować swoich sił we włoskich klubach. Występował w barwach Vianello Pescara i Pallavolo Pinetese, a także miał na swoim koncie epizod trenerski. Na początku lat 90. Gawłowski powrócił do kraju i zajął się interesami, m.in. importem urządzeń ogrzewczych z Włoch. Przeszedł niemal wszystkie szczeble biznesowej kariery, jednak w ostatnich latach zaczął zmagać się z problemami zdrowotnymi. Życie sportowca, dało o sobie znać. Pojawiły się kłopoty z sercem oraz oczami. Siatkówka towarzyszyła mu jednak aż do końca. Został odznaczony Złotym i Srebrnym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe oraz otrzymał propozycję by zostać nowym prezesem Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Nie zdążył...

Niespodziewana śmierć

Informacja o śmierci Gawłowskiego przyszła niespodziewanie. Zginął 14 listopada 2000 roku w wypadku samochodowym na trasie z Bodzanowa do Białołęki koło Płocka. Jego samochód uderzył w przyczepę ciągnika, który wyjechał z drogi podporządkowanej.

- Śmierć Wieśka, mojego przyjaciela, w wypadku samochodowym, była wielką traumą. Od juniorów graliśmy razem. Wyjątkowo spokojny i wyważony człowiek, łagodził napięcia w drużynie. Po Edku Skorku został kapitanem kadry. Świetnie spisywał się jako ojciec, jako biznesmen. Jeśli o Tomku Wójtowiczu można powiedzieć idealny siatkarz, to Wiesiek był idealnym człowiekiem. Proponowano go nawet na prezesa PZPS-u, ale nie zdążył kandydować. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie jego żona z wiadomością, że Wiesiek zginął. Słońce go oślepiło na drodze. Pierwszą przyczepę ciągnika, który wyjechał z boku, jeszcze zauważył, ale drugiej już nie - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty Ryszard Bosek.

Gawłowski był powszechnie lubiany, skromny nawet tam, gdzie nie miał sobie równych. Gdy na zawsze opuścił siatkarskie środowisko, przyjaciele i koledzy z boiska, żegnali go słowami: "Pogodny, uśmiechnięty, skromny, pracowity, niezależny. Człowiek sukcesu. Potrafił wlać w innych wiarę w zwycięstwo, przekonać do ciężkiej pracy i sprawić, że stawali się lepsi. Mały, ale Wielki".

ZOBACZ WIDEO Michał Kubiak zdradza jak zawodnicy spędzają wolny czas w Bułgarii

Źródło artykułu: