Polski zespół miał już okazję mierzyć się z kadrą Chin w ramach Ligi Narodów (pokonały ją 3:2 podczas turnieju w Makau), dlatego można się było spodziewać spotkania, które z pewnością nie należałoby do gatunku "lekko, łatwo i przyjemnie". I to nawet pomimo faktu, że azjatycki zespół delegował na turniej Montreux Volley Masters skład mocno odmłodzony, z którego miały wyklarować się ostatnie kandydatki do udziału w nadchodzących mistrzostwach świata. Ważną zmianą w szóstce Polek na ostatni mecz w Montreux była Julia Nowicka w miejsce Marleny Pleśnierowicz.
Wydawało się, że dobry, agresywny początek seta pomoże naszym rodaczkom w szybkim wypracowaniu przewagi, ale nerwowe zagrania w przyjęciu pomogły rozkręcić się rywalkom (9:8). Znów męki na prawym skrzydle przeżywała Malwina Smarzek, czego nie można było powiedzieć o bardzo rzetelnej Fang Duan. Po okresie walki punkt za punkt Chinki wydawały się nieco pogubione pod dobrych zagraniach Smarzek i Agnieszki Kąkolewskiej, ale nie poddały się. Wynik szybko odwrócił się po serii niedokładności po polskiej stronie. Na nic zdała się determinacja i walka do końca, kiedy brakowało zdecydowania w asekuracji. Liu Xiaotong obiła blok i zakończyła seta (25:23), udowadniając, że do wygranej wystarczy trochę więcej siły i precyzji.
Na szczęście dla Biało-Czerwonych chiński zespół w kolejnej partii nie poszedł za ciosem, a moment nijakiej postawy Azjatek błyskawicznie wykorzystał duet Smarzek-Kąkolewska (4:8). Nie minęła dłuższa chwila, a po czasie wziętym przez Ana Jiajie sytuacja zmieniła się o 180 stopni: chiński blok odczytywał zamiary Nowickiej i gasił zapędy naszych siatkarek, a do tego naszych skrzydłowym zaczęło brakować mocy uderzenia. Wtedy sprawy w swoje ręce wzięła liderka Smarzek, która postanowiła wygrać seta w pojedynkę (wspierana dzielnie przez dzielnie spisująca się Justynę Łukasik). Dzięki fantastycznym blokom Kąkolewskiej doszło do grania na przewagi, tym bardziej bolała ostateczna porażka po dwóch błędach polskiej ekipy z rzędu.
Trzeciego seta w wyjściowym składzie rozpoczęły Pleśnierowicz i Natalia Murek, co wzmocniło obronie, ale nie dało siły przebicia na siatce. Nie dotyczyło to na szczęście środkowych, zwłaszcza Zuzanny Efimienko, która przy innej rozgrywającej zyskała drugie życie w tym meczu. Po trudnych serwisach Biało-Czerwonych (6:9, 9:13) pojawiła się szansa na pójście za ciosem. Chinki pozwoliły Kąkolewskiej na samodzielne zdominowanie siatki, a ofensywa naszych rodaczek spisywała się tak sprawnie i szybko, że ta część meczu musiała zakończyć się ich wygraną. Dzieła dopełniło uderzenie Pleśnierowicz z drugiej piłki i as Martyny Grajber.
Chińską odpowiedzią na zryw po drugiej stronie siatki okazało się wzmocnienie zagrywki i wykorzystanie możliwości Xiangyu Gong (8:7), która nie zawsze musiała bić mocno przed siebie, by cieszyć się z punktu. Gra polskiej drużyny nie wyglądała zawsze pięknie i składnie, ale to wystarczyło na dotrzymywanie kroku uczestniczkom kolejnego mundialu, a nawet na wyprzedzenie je punktowo (13:16) po kolejnym błysku Kąkolewskiej. Niestety, dwie spóźnione asekuracje później był już remis po 17 i ten stan utrzymywał się nawet po świetnych blokach naszych siatkarek. Po raz kolejny naszym zawodniczkom zabrakło spokoju po dwudziestym punkcie w secie. Rywal z Państwa Środka wypracował sobie piłkę meczową po szczęśliwych, ale pomyślnych zagraniach, nie przestraszył się bloku Kąkolewskiej i po efektownym zbiciu piłki przez Gong cieszył się z zasłużonej wygranej.
Chiny - Polska 3:1 (25:23, 28:26, 21:25, 25:23)
Chiny: Hanyu Yang, Xiangyu Gong, Xiaotong Liu, Linyu Diao, Fang Duan, Mingyuan Hu, Li Lin (libero) oraz Yi Gao, Han Wu, Haiping Sun.
Polska: Nowicka, Smarzek, Kąkolewska, Twardowska, Efimienko-Młotkowska, Grajber, Stenzel (libero) oraz Łysiak (libero), Łukasik, Damaske P., Pleśnierowicz, Murek.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)
2015 sezon przegrany
2016 sezon przegrany
2017 sezon przegrany
2018 sezon przegranyW żadnym z tych sezonów nie osiągnął niczego, ani wyniku, ani uzyskania stabilnego składu. Pojechał do Montreux i wszyscy byli pewni, że Twardowska będzie ogrywana w największym wymiarze. Przeciwnie, bez jakiejkolwiek logiki siatkarskiej trener, który może robić co chce, pieprzyć jak potłuczony w wywiadach co chce, którego nie obowiązuje żadna presja na wynik i z niczego nie jest rozliczany, robi wszystko na przekór, tak jakby celowo nie chciał i nie mógł zrobić wyniku z reprezentacją, bo PZPS za to mu płaci, żeby przyoszczędzić na żeńskiej siatkówce. Po meczu z Rosjankami juniorki były załamane. Osobnicy spod znaku "nic się nie stało" znajdą inne wytłumaczenie, nie będą widzieć winy po stronie trenerów. To jest tylko sport, ale jeśli w grze jest awans na igrzyska i ma być zaprzepaszczony przez Nawrockiego i Kawkę, trzeba mówić dosadnie o tym co robią. Siatkówka żeńska w przeciwieństwie do innych sportów drużynowych ma potencjał, który jest niestety marnowany. Celem jest awans na igrzyska i awans na MŚ, bo tylko te dwa turnieje dają punkty rankingowe na 4 lata, a wg PZPS celem jest ogrywanie się samo w sobie. Przy tym nieważne jest to, że Gryka krzyczy na całej sali: "kur.. mać" jęcząc z bólu ze skręconą kostką, a Stysiak pada po meczu na podłogę, jakby straciła coś naprawdę ważnego. Nie podnoszę krytyki na innych trenerów w innych dyscyplinach, nie podnoszę krytyki na innych sportowców i inne sporty, bo nic nie mogę o nich powiedzieć, nie znam ich i nie znam ich potencjału. O siatkówce żeńskiej mogę tylko powiedzieć, że Polska ma większy potencjał jakościowy i ilościowy niż np. Holandia, ale to Holandia ma normalny sztab szkoleniowy, który działa podczas meczu, podczas gdy polski sztab szkoleniowy przegrywa większość wyrównanych końcówek setów, co jest potwierdzone statystycznie. Na samym tylko początku LN Nawrocki przegrał jakieś 9 na 10 końcówek setów, które mógł a nawet powinien był wygrać, bo reprezentacja miała przewagę na boisku, tak jak zresztą dzisiaj z Chinkami i juniorki z Rosjankami. Za dużo jest przypadku w polskiej żeńskiej siatkówce. Siatkarki się starają, ale ich wysiłek nie jest spłacany nawet częściowo. Jest to ogromna strata dla nich samych, ogromne marnotrawstwo ich wyrzeczeń na treningach, głównie w klubach, a Nawrocki i Kawka przychodzą na gotowe, na to co zrobią Abbondanza, Micelli, Krzyształowicz czy Chiappini, i po 4 sezonach nie zdążyli jeszcze stworzyć pierwszej szóstki reprezentacji, nie mówiąc o dwunastce czy o grupie 20-25 siatkarek, które byłyby brane pod uwagę przy występach w towarzyskiej, podkreślam towarzyskiej Lidze Narodów. Nawrocki nawet nie jest w stanie osiągnąć sukcesu właśnie w takich pucharach pocieszenia jak Liga Narodów czy turniej towarzyski w Montreux. Czytaj całość