MŚ 2018: Argentyna pokonana. Udane otwarcie podopiecznych Andrei Anastasiego

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Belgii
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Belgii

Przed czterema laty reprezentacja Belgii rozpoczęła zmagania na mundialu od porażki. Tym razem podopieczni Andrei Anastasiego zakończyli inauguracyjne starcie w dużo lepszych nastrojach. Na otwarcie pokonali bowiem Argentynę 3:1.

W 2017 roku reprezentacja Belgii sprawiła ogromną niespodziankę, awansując do półfinału mistrzostw Europy, w których ostatecznie zajęła 4. miejsce. Nic więc dziwnego, że przed inauguracyjnym starciem na tegorocznym mundialu, podopiecznym Andrei Anastasiego towarzyszyły spore nadzieje. W konfrontacji z Argentyną Czerwone Smoki typowane były do roli faworyta. Ekipa z Niderlandów nie zawiodła oczekiwań fanów i pokonała Albicelestes, tym samym szeroko otwierając sobie drzwi do awansu do II rundy turnieju.

Początek pierwszego seta to wzajemne badanie się obu ekip. Belgowie, którzy mieli olbrzymi apetyt na sukces w tym meczu, długo nie potrafili przejąć inicjatywy. Gra skrzydłami, głównie do Sama Deroo i Tomasa Rousseaux, nie wystarczyła do przejęcia inicjatywy. Argentyńczycy również mieli swoje atuty. Dobrze dysponowani byli Facundo Conte i Jose Luis Gonzalez (10:8). Z biegiem czasu uaktywnili się Bram Van Den Dries. Albicelestes kontrolowali grę do momentu drugiej przerwy technicznej. Po niej Czerwone Smoki pokazały siłę w grze na siatce. Kolejne udane bloki w wykonaniu Simon Van De Voorde pozwoliły podopiecznym Andrei Anastasiego przejąć inicjatywę. Siatkarze z Ameryki Południowej zupełnie nie mieli pomysłu jak sforsować zaporę ustawioną na siatce przez rywali. Julio Velasco obserwujący to starcie zza linii bocznej, z niedowierzaniem obserwował niemoc swoich podopiecznych.

W drugiej odsłonie zespół z Niderlandów prezentował się równie dobrze, jak w końcówce poprzedniej partii. Na skrzydłach nadal szaleli Sam Deroo i Bram Van Den Dries, którzy nic sobie nie robili ze skaczących do bloku rywali. Julio Velasco, mimo nie najlepszej gry swoich podopiecznych, długo nie decydował się na zmiany. Na boisku pozostawał reżyser gry Luciano De Cecco, którego intencje doskonale odczytywali Belgowie (16:15). Zdecydowanie lepiej radził sobie jego vis a vis Stijn D'Hulst, nieunikający efektownych zagrań. Końcówka partii to niemal lustrzane odbicie pierwszego seta. Ponownie doskonale zafunkcjonował blok, w którym prym wiódł Simon Van de Voorde. Bezradni Argentyńczycy po raz drugi musieli przełknąć gorycz porażki.

Walczący o pozostanie w grze podopieczni Julio Velasco, w trzecim secie prezentowali się zdecydowanie lepiej. Szybkie piłki wystawiane do skrzydeł przez Luciano De Cecco, zdecydowanie ułatwiały kończenie ataków. Belgowie, którzy momentami przegrywali nawet trzema punktami, zachowywali jednak stoicki spokój (8:5). Podobnie jak ich trener, który tylko wyczekiwał momentu, kiedy jego podopieczni przejmą inicjatywę. Stało się tak po pierwszej przerwie technicznej, mimo że ekipa z Niderlandów w dalszym ciągu opierała swoją grę na dwójce liderów (14:13). Gracze Andrei Anastasiego w pewnym momencie poczuli się jednak zbyt pewnie. Seria niewymuszonych błędów pozwoliła Argentyńczykom odzyskać przewagę, z kolei doskonała postawa Facundo Conte i Lisandro Zanottiego doprowadziła do czwartego seta.

Blok był ogromnym atutem Belgów w starciu z Argentyną. To właśnie ten element sprawił, że niezbyt skuteczni w ataku na początku trzeciego seta podopieczni Andrei Anastasiego, zdołali wypracować kilkupunktową przewagę (8:4). Argentyna odrodziła się przy zagrywkach Sebastiana Sole, mimo to, na twarzy Julio Velasco w dalszym ciągu malował się niepokój. Gra jego zespołu nie układała się tak, jakby tego oczekiwał. Niewielką przewagę w dalszym ciągu posiadali rywale (11:13), którzy po drugiej przerwie technicznej całkowicie przejęli kontrolę. Zespół z Ameryki Południowej próbował odpowiadać prostymi środkami, jednak ataki ze skrzydeł Facundo Conte i Lisandro Zanottiego, który od trzeciego seta zajął na boisku miejsce Cristiana Poglajena, nie zawsze trafiały w punkt. W efekcie czwarty zespół ostatnich mistrzostw Europy triumfował po raz trzeci, inkasując na inaugurację mundialu komplet punktów.

Belgia - Argentyna 3:1 (25:19, 25:19, 22:25, 25:19)

Belgia: Deroo, Van De Voorde, Van Den Dries, Rousseaux, D'hulst, Verhees, Stuer (libero) oraz Ribbens (libero), Tuerlinckx, Lecat, Valkiers;

Argentyna: Loser, J.L. Gonzalez, Conte, Sole, Poglajen, De Cecco, A. Gonzalez (libero) oraz Fernandez (libero), Cavanna, Zanotti, Lima.

Tabela grupy A:

MiejsceZespółMeczeZ-PSetyPunkty
1. Włochy 5 5-0 15:2 15
2. Belgia 5 3-2 11:8 10
3. Słowenia 5 3-2 12:10 9
4. Argentyna 5 2-3 10:11 6
5. Japonia 5 2-3 8:11 5
6. Dominikana 5 0-5 1:15 0

ZOBACZ WIDEO Polska - Irlandia. Grobowy nastrój po meczu reprezentacji. "Nie dało się na to patrzeć"

Komentarze (0)