MŚ 2018. Vital Heynen: Zbyt szybko spisujecie ludzi na straty

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Vital Heynen
Newspix / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Vital Heynen
zdjęcie autora artykułu

- Jest dla mnie imponujące, jak szybko ludzie w Polsce spisują innych na straty. Kiedy zaczynałem, Kubiak, Kurek i Drzyzga byli za słabi dla reprezentacji. A teraz wszyscy wrócili do łask - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Vital Heynen.

W tym artykule dowiesz się o:

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak oceni pan pierwszą fazę mistrzostw świata w wykonaniu swojego zespołu?

[b][tag=29184]

Vital Heynen[/tag], selekcjoner siatkarskiej reprezentacji Polski:[/b] Tylko my i Włosi mamy po 15 punktów. Muszę powiedzieć, że zespół gra lepiej, niż się spodziewałem, i wyniki też przewyższają moje oczekiwania.

Potrafi pan wskazać zawodnika, który szczególnie panu zaimponował?

Nie. Szczególnie zaimponowało mi to, że mamy czternastu mocnych zawodników, z których każdy wnosi coś do gry.

Wielu ludzi zachwyca się Jakubem Kochanowskim. Ponieważ gra tak dobrze, a ma tylko 21 lat.

To dlatego, że Kochanowski dwukrotnie pomógł nam swoją zagrywką w kluczowych momentach spotkań. Jednak to nie serwis jest jego głównym atutem. Jest nim blok. W bloku ma jeszcze rezerwy.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Wiadomo, co Kubiak odpowiedział na środkowy palec Bułgara. "Każde spięcie wychodziło na ich korzyść"

Muszę przyznać, że mi w pierwszej fazie zaimponował Fabian Drzyzga. Ostatnie sezony w reprezentacji miał dość słabe, ale tu w Bułgarii spisuje się naprawdę dobrze.

A dla mnie imponujące jest to, jak szybko ludzie w Polsce spisują innych na straty. Kiedy zaczynałem, Kubiak, Kurek i Drzyzga byli za słabi, żeby grać w reprezentacji. Słyszałem to wszędzie. Kiedy zaczęły się nasze mecze, Kubiak szybko wrócił do łask, z Kurkiem trwało to trochę dłużej, a teraz wszyscy lubią też i Drzyzgę, choć wcześniej tylko na niego narzekali. Od pierwszego dnia mojej pracy mogę mówić o tej trójce tylko dobre rzeczy. Pracują jak wariaci. Niektórzy mówią, że Fabian nie należy do najciężej trenujących, a prawda jest taka, że kiedy pracujemy nad przygotowaniem fizycznym, Fabian trenuje tak, że potem zdycha z wysiłku. Świetnie się z nim pracuje.

A spotkał pan kiedyś zawodnika, który pracowałby ciężej niż Bartosz Kurek?

Tak. Jeśli miałbym przyznać trofeum dla największego pracusia w zespole, dałbym je Arturowi Szalpukowi. Wybacz Bartek, ale w tej kategorii musisz ustąpić koledze pierwszeństwa. Muszę jednak zaznaczyć, że Kurek tyra jak wół, tak samo Kubiak, Grzegorz Łomacz, fantastyczną robotę wykonuje Aleksander Śliwka. Mam długą listę takich chłopaków. Jeśli chodzi o ich zaangażowanie, nie mam prawa narzekać.

Jak w roli lidera zespołu spisuje się pana zdaniem Michał Kubiak? Mówił pan jakiś czas temu, że ten gracz jest liderem zarówno na boisku, jak i poza nim?

Michał każdego dnia bierze na siebie odpowiedzialność związaną z rolą kapitana drużyny. Powiedzmy, że zaczęliśmy 29 sierpnia. Tyle dni z rzędu, a on robi swoje, nieważne czy jest chory, kontuzjowany, czy coś go boli. Mam wrażenie, że każdy z moich graczy pochodzi w ten sposób do swoich zadań. Niedawno miałem ciekawą rozmowę z chłopakami, wyjaśniłem im wtedy, dlaczego bardzo mocno w nich wierzę. Czy wygramy wszystkie mecze? Nie. Możemy przegrać trzy kolejne spotkania, bo gramy z wymagającymi przeciwnikami, ale to nie zachwieje mojej wiary w tę grupę. Naszym celem było przyjechać tutaj i pokazać, że reprezentacja Polski znów może być wielka. Wiem, brzmię jak Donald Trump, ale właśnie tak uważam. Zrobiliśmy już pierwszy krok, teraz chcielibyśmy postawić drugi.

Jest pan zadowolony z terminarza drugiej rundy turnieju?

Mamy najtrudniejszą grupę, więc trudno mi się cieszyć z terminarza. Na początek gramy z Argentyną, ale to normalne, że pierwsza drużyna w stawce na początek gra z czwartą. Na razie myślę tylko o Argentyńczykach. Uważam, że będzie ciężko, ale stać nas na zwycięstwo. O Francji i Serbii pomyślę później. Argentyna jest kluczowa, tak jak kluczowy był Iran. Jeśli wygramy, bardzo mocno zbliżymy się do kolejnej rundy. Mamy tę przewagę nad innymi ekipami z grupy H, że my jako jedyni możemy sobie pozwolić na jedno potknięcie.

A zirytowała pana informacja o karze od FIVB dla Kubiaka i Mateusza Bieńka za ominięcie strefy mieszanej po meczu z Iranem? My chcemy wysłać do federacji pismo i wstawić się za tymi zawodnikami, pan ponoć wolałby, żebyśmy tego nie robili.

Nie chodzi mi o to, żebyście nie pisali tego listu. Po prostu nie będę miał z tym problemu, jeśli dostaniemy potwierdzenie tych kar. Chcę zobaczyć, co się wtedy stanie. Uważam, że świetnie współpracujemy z mediami. Z tego, co wiem, wy macie podobne zdanie. I jeśli ukarzą nas akurat za miganie się od tych obowiązków, to chętnie sobie o tym porozmawiam z odpowiednimi ludźmi.

Przez długi czas były do pana pretensje, że w naszej drużynie nie ma czegoś takiego jak wyjściowa szóstka. Teraz już ją pan ma? W ostatnich trzech meczach zmiany robił pan tylko na środku.

Dlaczego ludzie ciągle chcą o tym mówić? Czemu miałbym mówić co innego niż to, że mam nie sześciu, a czternastu graczy? Wierzę w każdego z nich i mam problem z tym, że na boisko mogę posłać tylko sześciu.

Jednak spośród tych, których ma pan w drużynie, poza Szalpukiem, Kochanowskim i Bieńkiem na boisko wychodzą sami bardzo doświadczeni zawodnicy.

To jasne, że na wielkim turnieju potrzebne jest doświadczenie. Już na samym początku, kiedy zostałem selekcjonerem kadry Polski, zaznaczałem, że nie będę pracował z samą młodzieżą. Owszem, dam jej szanse, ale w zespole będą mi potrzebni starsi gracze. Czy młodzi dostali szansę? Według mnie tak. Jednak na takiej imprezie jak mistrzostwa świata wiesz od początku, że musisz postawić na starszych i przekonać się, ile miejsca możesz zostawić dla młodszych. Zwykle jest tak, że w trakcie turnieju ci drudzy dostają coraz więcej szans.

Jak w ogóle znosi pan te mistrzostwa?

W porządku. Normalny turniej, dużo meczów. Problem mam wtedy, gdy muszę odpowiedzieć na pytanie "jaki mamy dzień?", albo "który jest dziś dzień miesiąca?". Nie wiem też, jak gra w tej chwili reprezentacja Brazylii. W całości zajmują nas mecze, treningi, dbanie o zawodników i rozpracowywanie przeciwników.

O której godzinie zwykle zaczyna pan pracę?

Zawsze budzę się między 6:30 a 7. Nie potrzebuję budzika. Tu w Bułgarii raz obudziłem się o 7:30 i pomyślałem, że jest naprawdę późno. Jestem raczej rannym ptaszkiem, nie potrafię pracować do późnych godzin nocnych. Śpię po 5-6 godzin i mi to wystarcza.

Zdarzyło się panu znaleźć w trakcie turnieju trochę czasu na odpoczynek?

To trudne, ale czasem się udaje. Popołudniu wybieram się na spacer. Jest tu w Warnie klasztor, który chcę odwiedzić i się pomodlić. Ja też potrzebuję czasem ciszy.

Może wybierze się pan do Mauzoleum Władysława Warneńczyka, polskiego króla, który zginął w bitwie pod Warną w 1444 roku?

Mówicie, że on stracił tutaj głowę? Mam nadzieję, że nie myślicie, że ja mogę skończyć podobnie. W polskiej siatkówce to jest możliwe w każdej chwili. Nie pójdę tam, bo miałoby to wymiar symboliczny - pokazywało, że jestem gotowy położyć głowę pod topór (śmiech).

Wierzy pan, że w reprezentacji Polski jest pan dopiero na początku długiej drogi?

Jesteśmy razem dopiero kilka miesięcy. Wcześniej reprezentacja Polski miała za sobą długo okres bez sukcesów. W ubiegłym roku wielu graczy, którzy są tutaj, zadziwiająco szybko odpadło z mistrzostw Europy, przegrywając 0:3 ze Słowenią. Zaczynaliśmy naprawdę głęboko pod wodą i biorąc to pod uwagę wyniki na MŚ są znakomite. Jestem pewien, że za rok będziemy grać jeszcze lepiej. I nie chodzi mi o to, że dołączy do nas Wilfredo Leon. Po prostu będziemy grać lepiej. A zgodnie z moim planem najlepiej będziemy grać w Tokio, na igrzyskach w 2020 roku. Na przygotowanie drużyny potrzebuję sześciu tygodni, na doprowadzenie jej gry na najwyższy możliwy poziom trzech lat.

Źródło artykułu: