Do mistrzostw świata w Bułgarii i we Włoszech reprezentacja Polski przystępowała jako obrońca tytułu, ale jej możliwości w tym turnieju ocenialiśmy z dużą ostrożnością. Cztery lata niepowodzeń na wielkich turniejach, zwłaszcza ostatni rok, w którym od patrzenia na grę Biało-Czerwonych bolały zęby, nakazywały powściągliwość i powstrzymanie się od harcowniczych szarż. Jednak teraz możemy już powoli siodłać konie dla harcowników.
Vital Heynen na samym początku swojej pracy mówił, że gwarantuje jedno - zbudowanie drużyny, z której Polacy będą dumni. I to mu się udało. Przed mistrzostwami było różnie, było psioczenie na ekstrawaganckie posunięcie Belga, ale póki co okazuje się, że w szaleństwach energicznego do przesady szkoleniowca jest metoda. Zespół jest dobrze przygotowany fizycznie, prezentuje ładną dla oka siatkówkę, ma szeroką ławkę rezerwowych i, co najważniejsze, gra jak prawdziwa drużyna.
Już wcześniej nazwałem Polaków watahą wilków, w której pojedynczy wilk stanowi o sile całej bandy, ale tylko wtedy jeśli tej siły dodaje mu reszta watahy. Teraz podtrzymuję, że według mnie tak właśnie działa polska reprezentacja.
Michał Kubiak bez względu na choroby i inne trudności świetnie wywiązuje się z roli przywódcy. Bartosz Kurek nie obraża się po nieudanych zagraniach, tylko wytrwale robi swoje i robi to z meczu na mecz coraz lepiej. Fabiana Drzyzgi w tak dobrej formie nie widzieliśmy od czterech lat, podobnie jak Piotra Nowakowskiego. Niezawodny w swojej boiskowej bezczelności jest Artur Szalpuk, a Jakub Kochanowski może w bardzo krótkim czasie stać się najbardziej uwielbianym siatkarzem w kraju.
Po pięciu meczach i pięciu zwycięstwach w tej drużynie widać entuzjazm, który powinien dodać im skrzydeł w jakże ważnej drugiej rundzie. Pierwszy mecz tej fazy, przeciwko Argentynie, jest absolutnie kluczowy - wygrana za trzy punkty sprawi, że już tylko kataklizm będzie w stanie pozbawić nas miejsca w czołowej szóstce turnieju i wypełnienia zadania postawionego przed naszymi siatkarzami przez PZPS.
Ekipa trenera Julio Velasco to dobry rywal, gra ciekawie, ma w składzie kilku wirtuozów, ale nie zapominajmy, że mówimy o ekipie, która w pierwszej fazie przegrała trzy mecze, a wygrała tylko dwa. Rywale nie walczą w tym turnieju już o nic, my wciąż jesteśmy w grze o wszystko.
Coraz więcej entuzjazmu widać nie tylko w drużynie Heynena, ale też wśród kibiców. Bułgarskie wybrzeże to popularne miejsce wakacyjnych pielgrzymek Polaków i wielu z nich korzysta w okazji, by zajrzeć do Warny na któryś z meczów siatkarzy. Rozmowy w kolejce po bilety toczą się głównie po polsku. Stawiam, że dziś w starciu z Argentyną naszych fanów będzie prawie cała hala. To też ważne - jak bardzo kibice są w stanie ponieść swoją reprezentację, przekonaliśmy się w meczu Biało-Czerwonych z Bułgarami. Sportowo byliśmy wyraźnie lepsi od przeciwników, ale oni mieli wsparcie kilku tysięcy fanów. Na szczęście wygrały umiejętności.
Teraz, przeciwko Argentyńczykom, po naszej stronie będą zarówno umiejętności, jak i energia trybun. W ręku mamy karty, o których rywale mogą tylko pomarzyć. Pozostaje jedynie nie dać się przechytrzyć staremu lisowi Velasco.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Bułgarzy prowokowali bardziej niż Irańczycy. "Trener uczulał, że sędziowie mogą być przeciwko nam"
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)