MŚ 2018: Buongiorno Torino! Polacy zmietli Serbów z boiska i zagrają w 3. rundzie

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: radość Polaków po zdobytym punkcie podczas meczu z Serbią
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: radość Polaków po zdobytym punkcie podczas meczu z Serbią

Co nas obchodzi to, jak bardzo zmotywowani do meczu z Polską byli Serbowie? Jedyne, co się liczy, to bezdyskusyjne zwycięstwo naszej drużyny 3:0 i jej awans do najlepszej szóstki MŚ. Dwa dni cierpieliśmy, trzeciego udało się cudownie ozdrowieć!

W tym artykule dowiesz się o:

Po dwóch straconych szansach na przypieczętowanie awansu do najlepszej szóstki mistrzostw świata Biało-Czerwonym pozostała jeszcze ostatnia. Z Serbami, którzy już w sobotę zapewnili sobie grę w turyńskim Final Six, nasi siatkarze grali o być albo nie być w turnieju. Zwycięstwo w jakimkolwiek stosunku dawało im prawo gry w trzeciej fazie, porażka oznaczała powrót do domu.

Przed spotkaniem wszyscy zastanawiali się, jak do starcia z Polakami podejdą rozpędzający się siatkarze z Serbii. Czy zagrają na sto procent, czy też będą starali się oszczędzać siły na ważniejsze mecze, a trener Nikola Grbić sprawdzi formę swoich rezerwowych?

Jeśli chodzi o polską drużynę, mniej więcej godzinę przed pierwszym gwizdkiem dowiedzieliśmy się od Vitala Heynena, że w wyjściowym składzie pojawi się Michał Kubiak. Kapitan naszej reprezentacji wciąż zmaga się z przeziębieniem, ale w tak ważnym meczu po prostu nie mógł stać z boku i przyglądać się poczynaniom swoich kolegów.

Gdy na boisko wybiegły pierwsze szóstki obu drużyn stało się jasne, że Serbowie przynajmniej na początku odpuszczać nie zamierzają. Zaczęli w swoim najmocniejszym składzie, z Aleksandarem Atanasijeviciem, Marko Ivoviciem i Srećko Lisinacem. W naszym zespole zgodnie z zapowiedziami zaczął Kubiak, a na ataku Bartosz Kurek, o którym Heynen jeszcze przed turniejem mówił, że ma wygrać tej drużynie jeden ważny mecz. Do tej pory nie wygrał żadnego, więc miał ku temu ostatnią sposobność. I wykorzystał ją w pięknym stylu.

Kurek zaczął od kilku potężnych bomb z zagrywki, których rywale nie byli w stanie przyjąć. Po nim punktowy serwis dołożył Artur Szalpuk i na pierwszą przerwę techniczną schodziliśmy prowadząc aż 8:3. Co prawda po chwili rywale podgonili na 8:6, ale gdy Kurek po raz drugi stanął w polu serwisowym, dołożył do naszej przewagi dwa punkty. Wynik 15:10 wyglądał na bezpieczny.

W końcówce tej partii Serbowie nie zagrozili już Polakom. Kurek nie bawił się w półśrodki i wbijał piłki w boisko z pełną siłą. Dobrze radził sobie Kubiak, a do tego kilka razy dopisało nam szczęście i w całym secie pozwoliliśmy przeciwnikom na zdobycie tylko 17 punktów.

Na drugą odsłonę trener Grbić w miejsce ostrzeliwanego zagrywką Petricia posłał lepiej przyjmującego Uros Kovacević, ale jego gracze nadal mieli potężne problemy w przyjęciu. Największe w dalszym ciągu wtedy, kiedy serwował Kurek. To dzięki jego "bombom" Polakom udało się odskoczyć z wyniku 4:4 na 7:4. Z czasem przewaga Biało-Czerwonych robiła się coraz większa, podobnie jak różnica w poziomie motywacji pomiędzy walczącymi drużynami. Po dwóch kolejnych "czapach" do kwadratu dla rezerwowych powędrował Atanasijević, ale jego zmiennik, Drazen Luburić nie grał wcale lepiej.

Na drugiej przerwie technicznej było już 16:10. Potem Serbowie wciąż przyjmowali niezdarne, atakowali niedbale, a bronili leniwie. W naszym zespole wszystkie najważniejsze elementy były wykonywane na dobrym poziomie i to w zupełności wystarczyło, by wygrać seta aż 25:16. Od podróży do Turynu dzieliła nas tylko jedna wygrana partia.

Set numer trzy nie zmienił obrazu gry. Nadal dominowali Biało-Czerwoni, a przeciwnicy rozgrywali swój najgorszy mecz w turnieju. Grbić już nawet nie próbował czarować, że walczy o zwycięstwo i posłał na boisko rezerwowych. A Ivan Kostić, Milan Katić czy Petar Krsmanović nie byli w stanie sprawić kłopotów zdeterminowanym Polakom, którzy w końcu przypominali groźną watahę wilków z meczów z Bułgarią i Iranem.

Przy wyniku 10:3 można już było sprawdzać, która droga do Turynu jest najszybsza i wczytywać się w regulamin losowania grup w Final Six mistrzostw. Przy wyniku 19:9 zrezygnowani Francuzi, którzy mieli szansę na grę w trzeciej rundzie w przypadku porażki Polaków, pewnie wyłączyli już telewizory i napełnili kieliszki z winem. Dokończenie spotkania z grającymi na stojąco przeciwnikami było już tylko formalnością. Po zbiciu Piotra Nowakowskiego ze środka skończyło się na 25:14 i 3:0!

Przez dwa dni nasza drużyna cierpiała, ale kiedy wydawało się, że jej stan jest naprawdę poważny, nastąpiło cudowne ozdrowienie. I nie jest ważne, czy Serbowie byli zmotywowani, ale po prostu zagrali źle, czy też postanowili włożyć w starcie z Polakami jak najwięcej energii. Ważne jest tylko to, że gramy dalej i z pierwszego miejsca w grupie H awansujemy do najlepszej szóstki turnieju, która walkę o półfinały rozpocznie 26 września we wspomnianym już Turynie.
 
Mistrzostwa świata 2018, grupa H, Warna:

Polska - Serbia 3:0 (25:17, 25:16, 25:14)

Polska: Fabian Drzyzga, Bartosz Kurek, Michał Kubiak, Artur Szalpuk, Jakub Kochanowski, Piotr Nowakowski, Paweł Zatorski (libero).

Serbia: Nikola Jovović, Aleksandar Atanasijević, Marko Ivović, Nemanja Petrić, Marko Podrascanin, Srecko Lisinac, Neven Majstorović (libero), Milan Katić, Uros Kovacević, Ivan Kostić, Petar Krsmanović.

ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki ma nowy pomysł, jak zdobyć K2 zimą. "Musimy zmienić trzy rzeczy"

Źródło artykułu: