MŚ 2018. Matthew Anderson. Wygrał z depresją, teraz chce ograć Polaków

Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Matthew Anderson
Materiały prasowe / FIVB / Na zdjęciu: Matthew Anderson

Depresja, śmierć ojca czy autyzm siostrzeńca - droga na szczyt Matthewa Andersona była niezwykle wyboista. Amerykanin stanie w sobotę na drodze Biało-Czerwonych do upragnionego finału.

W tym artykule dowiesz się o:

Reprezentacja Polski ma wielką szansę na zdobycie czwartego medalu mistrzostw świata. Marzeniem kibiców jest złoty krążek i powtórzenie fantastycznego wyniku z 2014 roku. Już w sobotę na drodze Biało-Czerwonych stanie jednak faworyt imprezy - USA, który do tej pory przegrał tylko jedno spotkanie. Na dodatek nie zagrał w nim Matthew Anderson, czyli lider Stanów Zjednoczonych.

To jeden z najbardziej utytułowanych siatkarzy na świecie. Gwiazda Zenitu Kazań i kadry USA. Jego kariera układała się modelowo. Krok po kroku wspominał się na wyżyny, aż w końcu dotarł na sam szczyt. Był na ustach wszystkich, jednak w pewnym momencie jego życie było na dużym zakręcie.

Czas naprawić głowę

W październiku 2014 roku powiedział pas. Choroba okazała się silniejsza. - Jestem zmęczony siatkówką. Odkąd zacząłem grać profesjonalnie, prawie nie widuję się z rodziną. Z tego powodu czuję się nieswojo i ciągle jestem zestresowany. Stan trwałej rozłąki osiągnął poziom krytyczny przed startem sezonu. Myślałem, że poradzę sobie z depresją, ale to mnie przerosło - mówił Amerykanin.

Anderson jako jeden z pierwszych sportowców na świecie powiedział wprost o swojej chorobie. Nie bał się opinii ludzi ze środowiska czy negatywnych komentarzy w internecie. Zrobił to, aby wyleczyć głowę i znów cieszyć się życiem. Trafił na świetnych specjalistów, którzy w kilka miesięcy pozwolili mu wrócić do normalności.

- Wymagało to ogromnej odwagi, by przyjść i powiedzieć: "Hej, muszę pozbierać myśli. Potrzebuję czasu, żeby przemyśleć pewne rzeczy i zastanowić się, co chcę zrobić ze swoim życiem. Znam wielu, którzy tej odwagi nie mieli, chociaż bardzo chcieli to zrobić" - wyznał John Speraw, selekcjoner USA.

Warto rozmawiać

Nie każdy ma tyle szczęścia. Wszyscy pamiętamy przypadek piłkarza Roberta Enke, który w 2009 roku popełnił samobójstwo. Były niemiecki bramkarz zmagał się z depresją przez wiele lat. Był pod opieką specjalistów: psychologa i psychiatry, jednak choroba ciągle nawracała.

- Żył tylko lękiem - opowiadała jego żona. W pożegnalnym liście, który zostawił w samochodzie, zanim rzucił się pod pociąg, Enke przepraszał za to, że oszukiwał rodzinę oraz lekarzy, sugerując, że czuje się lepiej. Nie dał sobie pomóc.

W Polsce najnowszym przypadkiem jest samobójstwo Tomasza Jędrzejaka, który w porę nie otrzymał właściwej pomocy. - Należy rozmawiać o takich rzeczach. To jedyna droga do tego, by było lepiej. Niestety, przez to, że ludzie boją się otwierać przed innymi, zwiększa się liczba samobójstw - ocenił Michael Phelps, wielokrotny medalista igrzysk olimpijskich, który również wygrał z depresją.

Rodzina to siła

W przypadku Andersona, kluczową rolę odegrała rodzina, która pozwoliła mu wyjść na prostą. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych w 2014 roku zdecydowanie odżył. Każdą chwilę spędzał z najbliższymi, a na jego twarzy znowu zaczął malować się uśmiech. Zdjęcia czy krótkie posty, wrzucane do internetu stały się najlepszą formą terapii.

Anderson ma trzy siostry: Jenniffer, Joelle i Amy oraz brata Joshuę. Postacią, o której poza ojcem mówi się obecnie w kontekście rodu Andersonów najczęściej jest obecnie Tristin, syn Joelle. Siostrzeniec Matta jest niepełnosprawny, cierpi na autyzm. - Kocham mojego siostrzeńca. Robię wszystko, by okazać wsparcie jemu oraz wszystkim dzieciom z podobną przypadłością - tłumaczył Anderson.

Już po kilku miesiącach (grudzień 2014) siatkarz postanowił, iż wróci do Rosji. Naładowany pozytywną energią oraz myślą, że ma dla kogo żyć. Rozłąka okazała się wówczas najmniejszym problemem. W dobie internetu można porozumiewać się nawet na drugim końcu świata.

- Wzmocniłem relacje osobiste. Trzeba otaczać się bliskimi. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna. Wystarczy mi przebywanie wśród nich - mówił Anderson. - Mamy teraz wspaniałą technologię, żeby pozostać w kontakcie, ale to oczywiście nie zastępuje bycia z nimi. Siedzieć na kanapie, nikt nic nie mówi, po prostu tam jesteś - wyznał.

Siatkarski diament

Jego znakiem rozpoznawczym... są tatuaże. Nie ma osoby interesującej się siatkówką, która nie wie o drzewie ciągnącym się przez ramię atakującego. - Drzewo jest dla mojej rodziny - wszystkich ciotek, wujków, kuzynów, krewnych z całego świata. Jesteśmy jak to duże, poskręcane drzewo. Jesteśmy dużą rodziną i jesteśmy wszędzie, a ja zawsze mogę zabrać ich wszystkich ze sobą - powiedział.

Na parkiecie, niczym kiler zdobywa kolejne punkty. Jest jednym z najlepszych graczy w historii siatkówki. Anderson to wielokrotny mistrz Rosji czy medalistka klubowych mistrzostw świata. Z reprezentacją Stanów Zjednoczonych sięgnął między innymi po brązowy medal igrzysk olimpijskich w Brazylii. Teraz chce złota.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Reprezentant Polski kpi z komentarzy. "Dostaniemy złoty medal, bo nam się wszyscy podłożą"

Źródło artykułu: