To był strzał w dziesiątkę. Japońska gwiazda Cuprum Lubin zachęci rodaków do PlusLigi

Newspix / AFLO / Na zdjęciu: Masahiro Yanagida
Newspix / AFLO / Na zdjęciu: Masahiro Yanagida

Masahiro Yanagida, który w przyszłym sezonie zagra w Cuprum Lubin, jest traktowany w swojej ojczyźnie niczym największa gwiazda serialu lub sceny muzycznej. Dzięki niemu tysiące Japończyków z pewnością będą z zapałem śledzić PlusLigę.

Jeżeli mierzyć internetową sławę przez obserwujących na Instagramie, to bohater tego tekstu wyraźnie ustępuje najpopularniejszym zawodnikom PlusLigi. Masahiro Yanagida (prawie 78 tysięcy followersów) przegrywa wyraźnie z Karolem Kłosem (124 tys.) czy Andrzejem Wroną (109 tys.), ale zrównuje się w tej klasyfikacji choćby z Mariuszem Wlazłym. Za to na Twitterze japońskiego skrzydłowego śledzi aż 168 tysięcy osób, co w Polsce dla siatkarza byłoby wynikiem wręcz fenomenalnym. Kiedy Yanagida "ćwierknął" o swojej przeprowadzce do Lubina, jego tweeta polubiło 6,6 tysięcy rodaków, a wiadomość o transferze na profilu Cuprum Lubin doczekała się 734 polubień i 289 udostępnień, co jak na popularność siatkówki na Twitterze jest świetnym wynikiem. Wygląda na to, że lubiński klub sprowadził w swoje szeregi marketingowego samograja.

A przy okazji całkiem niezłego siatkarza, choć w europejskiej siatkówce przez długie lata nieufnie podchodzono do graczy z Japonii i nie do końca wierzono w ich przydatność w ligach innych niż rodzima. W PlusLidze sporo dobrego dla wizerunku siatkarzy z Kraju Kwitnącej Wiśni zrobił libero Taichiro Koga z Aluronu Virtu Warty Zawiercie, który urzekł polskich kibiców swoją ofiarnością w obronie. Zawodnik klubu z Zawiercia nie będzie teraz czuł się w naszej lidze osamotniony, bo szeregi ligi mistrzów świata zasila kolega z reprezentacji Japonii, jej kapitan i wyrazisty lider, autor 139 punktów w tegorocznej Lidze Narodów i 50 w niedawnych mistrzostwach świata. Specjalnością przyjmującego kadry dowodzonej przez Yuichiego Nakagaichiego jest serwis, nazywany przez fanów siatkarza YGBD - YanaGiDa Bazooka serve. Zresztą Japończyk, choć mierzy ledwie 186 cm wzrostu, jest typem efektownego siatkarza, z którego zagrań bardzo łatwo można stworzyć ładną dla oka kompilację The Best Of.

Przyszłość Azjaty w naszej siatkarskiej lidze jest pewną niewiadomą, ale Cuprum z pewnością nie zatrudniło człowieka bez umiejętności sportowych, nadającego się tylko do roli klubowej maskotki. Japończyk w swoim ostatnim sezonie w niemieckim Volleyball Bisons Buhl osiągał niemal te same statystyki ataku i przyjęcia, co w barwach Suntory Sunbirds, gdzie uważany był za jednego z najlepiej rokujących graczy całej V-Premier League.

Do tego został ogłoszony MVP spotkania o Puchar Niemiec, choć jego klub przegrał w finale 0:3 z VfB Friedrichshafen. Nic dziwnego, że klub Bundesligi bardzo zabiegał o przedłużenie z nim kontraktu, a kiedy okazało się, że Yanagida przenosi się do Polski, prezes Volleyball Bisons rozpoczął walkę o swoje i argumentował, że gracz musi wypełnić dwuletni kontrakt z klubem, a każdy inny scenariusz oznacza dyshonor dla zawodnika, wojnę z agentem Yanagidy i spór przed FIVB. Ale od tamtego czasu nic się nie zmieniło, kadrowicz z Japonii dołączył do Cuprum po mistrzostwach świata i spokojnie szykuje się do drugiego sezonu poza ojczyzną.

ZOBACZ WIDEO Artur Szalpuk żartuje po zdobyciu złota: Nie wiem, co dalej z moją reprezentacyjną karierą...

- Cuprum mogło jedynie przewidywać, że zainteresowanie ich siatkarzem będzie aż tak duże. Tym bardziej, że tak naprawdę zaczęło się po pierwszych, jeszcze szczątkowych wówczas informacjach, że Japończyk faktycznie będzie w zespole z Lubina - mówił nam dolnośląski dziennikarz Maciej Piasecki (do niedawna spiker na meczach Cuprum Lubin), który zdradził, że odpowiedzialna w klubie za marketing i relacje z mediami Marzena Nowakowska zdążyła się już spotkać z szefową klubu Masahiro Yanagidy. Wiadomo też, że klub przygotował koszulki dla kibiców z Japonii, którzy przylecą do Warszawy na pierwszy mecz swojego idola w PlusLidze (12 października, ONICO Warszawa - Cuprum Lubin).

Japońscy kibice podobno pojawiają się w każdym możliwym medium komunikacji, gdy Cuprum tylko wspomni o ich rodaku. Do tego próbują pisać swoje wiadomości po polsku (z wyraźną pomocą translatorów), co głownie utrudnia komunikację, ale pokazuje, jak bardzo oddani i skłonni do poświęceń są Japończycy wobec swoich sportowych idoli. Grająca dwa sezony temu w lidze japońskiej Maja Tokarska otrzymywała od kibiców Hisamitsu Springs nie tylko listy, słodycze i rysunki, ale i pałeczki do jedzenia ze swoim imieniem i nazwiskiem, a nawet zegarek Apple'a i kartę do Starbucksa o wartości 300 dolarów. Męska siatkówka w tym kraju nie jest może aż tak popularna, ale Japończycy traktują swoich najlepszych zawodników jak gwiazdy muzyczne lub najlepszych serialowych aktorów. Yanagida dzięki swojej urodzie i sportowej sylwetce ma szczęście być nazywany "ikemen", co gwarantuje mu sławę i uwielbienie kobiet.

Co to znaczy? Tego terminu używa się w Japonii od połowy pierwszej dekady XXI wieku i określa się nim metroseksualny ideał mężczyzny. Cool, przystojny, interesujący - to wszystko zawiera się w "ikemen". Ale nie chodzi o muskularnego mięśniaka z amerykańskich filmów akcji, tylko o wysokiego, szczupłego mężczyznę o nienagannej sylwetce, bladej cerze i smukłych dłoniach. Kiedyś taki wizerunek był pożądany u aktorów występujących w japońskich telenowelach, potem podobnych cech szukano u piosenkarzy oraz sportowców.

Niedbała fryzura, nienaganny strój, błysk w oku, aura tajemnicy i naturalny, nieco chłopięcy urok - to wszystko charakteryzuje ikemen. Prawdziwego dżentelmena pełnego uczuć i pasji, w którym płeć przeciwna widzi najlepsze cechy zarówno kobiety, jak i mężczyzny. Ten wyjątkowy wizerunek Masahiro Yanagidy jest od lat wykorzystywany przez odzieżową firmę ASICS, która w zeszłym roku podpisała lukratywny kontrakt reklamowy z tym siatkarzem. Kapitan kadry Japonii pojawił się także w dwóch teledyskach rockowych grup oraz... reklamie dezodorantu.

- Jest po prostu skromny i skupiony na swojej pracy, jaką ma do wykonania, co potwierdza się chociażby w przypadku Ryoty Morioki, byłego piłkarza Śląska Wrocław. Pamiętam, że pomimo własnego fanklubu, który przyjeżdżał na mecze ligowe do Wrocławia, Morioka był normalnym, pracowitym gościem. Nie ma mowy o jakimkolwiek gwiazdorzeniu - mówił Maciej Piasecki o Yanagidzie. Przed lubińskim klubem stoi wielka szansa na zyskanie wielu siatkarskich fanatyków z odległego kraju. Skoro wspomniany wyżej Morioka doczekał się własnego miejsca na stronie Śląska Wrocława, gdzie pisał bloga dla rodaków, to dlaczego nie wykorzystać potencjału innego japońskiego gwiazdora na Dolnym Śląsku? - Myślę, że Cuprum może naprawdę wiele skorzystać na tym, że ma w swoich szeregach takiego siatkarza. A kolor miedziowy stanie się wkrótce jednym z popularniejszych w japońskich grupach społecznych - kończy Piasecki.

Źródło artykułu: