Michał Kubiak: Jesteśmy na tyle silnym krajem, że FIVB nie może nas stracić. Chyba tego nie wykorzystujemy

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Będąc w Japonii obserwuje pan rozgrywki PlusLigi?

Na tyle, na ile jestem w stanie to robić przy ośmiogodzinnej różnicy czasu. Mecze rozgrywane o 14 czy 15 jak najbardziej oglądam, późniejszych nie jestem w stanie, bo u mnie to jest środek nocy, a przecież nie mogę jej zarwać, bo muszę być gotowy do pracy na treningach.

Czy w tych pierwszych kolejkach było coś, co szczególnie pana zaciekawiło?

Zdarzyło się kilka niespodzianek. Największą było chyba zgaśnięcie światła w pierwszym meczu w Szczecinie. Czekałem na to spotkanie, chciałem oglądać, ale niestety, musieli je przełożyć. Myślę, że na początku sezonu te zespoły, które nie mają w składzie wielu reprezentantów, będą urywać punkty mocniejszym, ale w miarę upływu czasu wszystko się wyrówna i niespodzianek będzie coraz mniej. Według mnie o mistrzostwo będą walczyć cztery drużyny. Skra, ZAKSA, Jastrzębski Węgiel, może Resovia, choć nie wiem, czy uda się jej nadrobić straty z pierwszych spotkań. Zobaczymy, na jak długo wystarczy sił chłopakom ze Szczecina, bo tam będą pewnie grać cały sezon jedną szóstką. Dopóki będą zdrowi i wypoczęci, mogą wiele zdziałać. Mam nadzieję, że potrwa to jak najdłużej, bo każda kolejna siła w lidze działa na korzyść polskiej siatkówki.

Rok temu po nieudanych mistrzostwach Europy powiedział pan, że polska liga jest słaba. Mam jednak wrażenie, że wtedy swoje zrobiły emocje. Dziś by pan to powtórzył?

Nie mówiłem tych słów w emocjach. Na tamtą chwilę taki był moim zdaniem realny obraz naszej ligi. Nawet teraz oglądając mecz włoskiej Serie A czy rosyjskiej Superligi widzę dużo wyższy poziom, niż w polskich rozgrywkach. Jasne, nasza liga jest ciekawa, wyrównana, natomiast chodzi o to, żeby było zarówno ciekawie, jak i na wysokim poziomie sportowym. W PLS nie zawsze tak jest. Pod tym względem na pewno jesteśmy za Włochami i Rosjanami.

We Włoszech od tego sezonu gra Wilfredo Leon, za kilka miesięcy wasz kolega z reprezentacji. I już zaczyna rządzić Serie A.

Oglądałem niedawno mecz Perugii Leona z Cucine Lube Civitanova. Grał bardzo dobrze, swoją zagrywką wygrywał drużynie sety. To nie jest jednak żadna niespodzianka, bo niezwykłe umiejętności pokazuje już od kilku lat. Cieszymy się, że tak dobry zawodnik niedługo będzie z nami grał.

Kolejny raz między sezonami rozmawiamy na ten sam temat: Czy nie gramy za dużo, czy nie odbywa się zbyt wiele turniejów? Pojawiają się obietnice, że grania będzie mniej, a czasu na odpoczynek więcej, ale nic się nie zmienia. Nasuwa się jedno stwierdzenie - że my zawodnicy mamy, za przeproszeniem, wielkie gie do powiedzenia, a z naszym zdrowiem nikt się nie liczy.


Powie pan pewnie, że w sporcie dwa lata to szmat czasu, a tyle zostało do igrzysk w Tokio, ale na ten moment wszystko wskazuje na to, że w Japonii staniecie przed wielką szansą zdobycia olimpijskiego medalu.

Życie już wiele razy pokazało, że siatkówka nie gra samymi nazwiskami. Leon na pewno będzie wzmocnieniem naszej drużyny. Kto myśli inaczej, nie zna się na tym sporcie. Jednak żeby on dobrze grał, musi się wpasować w zespół. Według mnie nie będzie miał z tym najmniejszego problemu. W tym roku był już z nami w Zakopanem, my uważamy go za członka zespołu, a on tak się czuje. Jeśli będzie grał w kadrze Polski, tak jak gra teraz, na pewno da nam dużo powodów do radości.

Podtrzymuje pan deklarację, że jeśli w Tokio uda się wywalczyć medal, zakończy pan reprezentacyjną karierę?

Mam sporo planów na przyszłość, ale najpierw ten medal zdobądźmy. Porozmawiamy, jak to się uda. W 2012 roku po wygranej Lidze Światowej wszyscy już wieszali nam medale igrzysk na szyjach, a wszyscy dobrze pamiętamy, jak to się skończyło. Historia nie lubi rozdawania miejsc na podium przed turniejem. Za przykład weźmy choćby mistrzostwa świata, przed którymi chyba żaden ekspert nie stawiał na złoto dla Polski.

Wiemy już, że kolejny sezon reprezentacyjny będzie dla was niesamowicie ciężki, bo do standardowo rozgrywanych w ciągu roku imprez dojdą kwalifikacje olimpijskie i Puchar Świata, który odbędzie się właśnie w Japonii. Nie za dużo tego?

Nie znamy jeszcze konkretnych dat wszystkich meczów i turniejów, jednak kolejny raz między sezonami rozmawiamy na ten sam temat: Czy nie gramy za dużo, czy nie odbywa się zbyt wiele turniejów? Pojawiają się obietnice, że grania będzie mniej, a czasu na odpoczynek więcej, ale nic się nie zmienia. Nasuwa się jedno stwierdzenie - że my zawodnicy mamy, za przeproszeniem, wielkie gie do powiedzenia, a z naszym zdrowiem nikt się nie liczy. Poza tym uważam, że nasza federacja jest bierna. Powinna wymuszać na światowych władzach różne zmiany. Jesteśmy ważnym krajem na siatkarskiej mapie, który najlepiej organizuje różnego rodzaju turnieje. Każdy, kto przyjeżdża do Polski grać, wyjeżdża z uśmiechem. Choćby dlatego my jako federacja powinniśmy odgrywać w FIVB trochę ważniejszą rolę, niż odgrywamy.

Ma pan jakiś pomysł co zrobić, żeby mieć bardziej donośny głos w światowej federacji?

Mam. Zbojkotować kilka rzeczy.

Na przykład?

Na przykład przyszłoroczny Puchar Świata.

Myśli pan, że to by przeszło?

Nie wiem. Może gdybyśmy my zaczęli, ktoś poszedłby naszym śladem. Jesteśmy na tyle silną reprezentacją, silnym siatkarskim ośrodkiem, na tyle mocno co roku dofinansowujemy FIVB, że ona nie może sobie pozwolić na stratę takiej drużyny, jak my. Chyba tego nie wykorzystujemy. Moim zdaniem powinniśmy zajmować trochę ostrzejsze stanowiska. Jednak podkreślam, że to tylko moje zdanie, jestem tylko zawodnikiem. W związku na pewno pracują mądrzejsi ode mnie.

Skąd pomysł bojkotu Pucharu Świata? Uważa pan, że skoro w przyszłym roku wyjątkowo nie będzie dawał przepustek na igrzyska, to jego rozgrywanie jest bezcelowe?

Sezon klubowy kończy się w połowie maja. Przełom maja i czerwca to start Ligi Narodów, która trwa do połowy lipca. Potem w sierpniu będzie turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich. We wrześniu mistrzostwa Europy. I potem jeszcze chcą wsadzić Puchar Świata, który w poprzednich edycjach miał jeszcze sens, bo dawał miejsca na igrzyskach. Grałem w nim dwa razy i wiem, jaki to turniej. 11 spotkań w 14 dni to nie jest nic przyjemnego. Zabijanie się o zdobycie trofeum, które tak naprawdę nic nie daje, sensu nie ma. To będzie impreza typowo komercyjna, zrobiona pod federację, która na tym zarabia. Nam obiecują nie wiadomo jakie premie, ale ja za pieniądze nie dam się pokroić. Moje zdrowie jest ważniejsze.

Jesteśmy na tyle silną reprezentacją, silnym siatkarskim ośrodkiem, na tyle mocno co roku dofinansowujemy FIVB, że ona nie może sobie pozwolić na stratę takiej drużyny, jak my. Chyba tego nie wykorzystujemy. Moim zdaniem powinniśmy zajmować trochę ostrzejsze stanowiska.


Zwycięzca Pucharu Świata zwykle dostawał aż 100 punktów do rankingu FIVB, druga drużyna 90, trzecia 80 i tak dalej. Te punkty są będą bardzo ważne w kontekście kolejnego cyklu olimpijskiego. Czy uważa Pan skoro w przyszłym roku PŚ będzie imprezą towarzyską, tych punktów rankingowych powinna dawać mniej? Tak, żeby na przykład Polska mogła nie jechać do Japonii najsilniejszym składem?

Ja chciałbym tylko, żeby ktoś w końcu zaczął liczyć się z naszym zdaniem, a przede wszystkim z naszym zdrowiem. Nie może być tak, że w czasie całego roku mamy tylko dwa tygodnie przerwy. Tak się po prostu nie da.

Zgadza się pan z tym, co mówiono często w czasie mistrzostw świata - że w tym, żeby siatkówka stała się na świecie popularniejszym sportem, najbardziej przeszkadzają działacze?

Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że tak. Ktoś wymyśla różne rzeczy, nie analizując dostatecznie dobrze ich konsekwencji. Na przykład regułki typu "jak w reprezentacji nie będziecie co najmniej sześciu zawodników, którzy występowali w poprzednim sezonie, będą kary". Wydaje im się, że jesteśmy jak maszyny. To jest śmiechu warte. Zarówno międzynarodową, jak i europejską federacją, według mnie trzeba trochę wstrząsnąć, bo siedzą tam ludzie, którzy nie dbają o rozwój siatkówki, a przede wszystkim o własną kieszeń.

Chciałby pan, żeby we władzach FIVB czy CEV było więcej byłych znakomitych siatkarzy? Takich jak Giba czy Vladimir Grbić, którzy już działają w światowej federacji?

Im więcej takich osób, tym lepiej, jednak myślę, że oni nie mają dużego wpływu na to, co się dzieje we władzach. Wpływ mają sponsorzy, ci, którzy dają pieniądze. Nie powinno tak być. Uważam, że obecny system powinien zostać zmieniony tak, żeby siatkówka funkcjonowała jak należy, a nie żeby tylko zgadzały się pieniądze.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga: Kurkowi kamień spadł z serca. Smak złota MŚ jest nie do opisania [1/5]
Czy uważasz, że siatkarski kalendarz imprez międzynarodowych na 2019 jest zbyt napięty?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×