To, co wyróżniało Cucine Lube Civitanova w poniedziałkowym meczu z PGE Skrą Bełchatów, to tak na pierwszy rzut oka - mocna zagrywka. - Mogliśmy podejść do tego spokojniej i po prostu utrzymywać się na wysokiej piłce, takie były założenia. Ze trzy asy były niepotrzebne - mówił po meczu Artur Szalpuk.
- Na pewno graliśmy lepiej niż w Zawierciu, bo nie wiem czy da się gorzej - dodał, nawiązując od porażki i stracie kompletu punktów w sobotę.
Jednak to nie zagrywka ani konkretny zawodnik, nie byli bohaterami spotkania, ale arbiter Berneola Sanchez z Hiszpanii. Odgwizdywał błędy PGE Skrze, na które pozwalał rywalom. Zawodnicy mieli do niego pretensje, w końcu w czwartej partii nie wytrzymali.
Sędzia pokazał punkt dla Lube, bełchatowianie zaś poprosili o challenge. Mieli rację, więc przyznano im punkt. Chwilę później jednak został im on odebrany ze względu na czerwoną kartkę. Mariusz Wlazły, który zwykle powstrzymuje kolegów przed kłótniami, nadmiernymi emocjami, tym razem sam nie wytrzymał i nie wierzył w to, co się dzieje.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga: Wilfredo Leon jest niesamowity! To najlepszy siatkarz świata [5/5]
Bełchatowianie byli wzburzeni tym, co działo się podczas spotkania. - Sędzia się nie popisał. Przypominał niektórych arbitrów, którzy pracowali podczas mistrzostw świata. Może za dużo krytykuję sędziów, ale chyba każdy widział, że bardzo lubi Juantorenę, może chciał mu się przypodobać? Nie wiem. Przegraliśmy siatkarsko, bo Lube było od nas lepsze, chociaż mieliśmy swoje szanse. Nawet nie przy odrobinie szczęścia, ale przy spokojniejszej grze, mogliśmy ten mecz wygrać - mówił Szalpuk.
Do samego końca PGE Skra nie zawieszała broni, obroniła nawet pięć piłek meczowych. - Osobiście wierzyłem cały czas. Myślę, że koledzy z zespołu również. Nie poddawaliśmy się, szkoda, że taki dobry moment nadszedł tak późno, może nawet za późno - dodał przyjmujący.
- Z takim zespołem trzeba było ryzykować, momentami naprawdę ich przycisnęliśmy. Nie mylili się w przyjęciu, więc szukaliśmy innego sposobu. Mogliśmy ten mecz wygrać, to było tylko jedno ustawienie, kiedy Leal szedł na zagrywkę i nie potrafiliśmy z niego wyjść. Najgorsze jest to, że nawet jeśli udawało nam się przyjmować, to nie kończyliśmy ataku. Choć w każdym z setów oni prowadzili, mieliśmy swoje szanse, nie wykorzystaliśmy ich i nie mieliśmy sędziego po swojej stronie - przeanalizował zawodnik.
We wtorek PGE Skra zmierzy się z Fakiełem Nowy Urengoj, a w czwartek z Zenitem Kazań. - Zagraliśmy przyzwoite spotkanie, ale musimy jeszcze lepiej realizować założenia i unikać przestojów w grze, a wtedy będzie dobrze, wtedy będziemy mogli się bić z każdym.