Podopieczni Andrei Anastasiego całkiem dobrze rozpoczęli ten mecz. Prowadzili w pierwszej partii, ale końcówka należała już tylko do przyjezdnych. Pechowa porażka w premierowej odsłonie mocno odbiła się na zawodnikach z Gdańska? - Na pewno odbiło się to na naszej późniejszej grze. Prowadziliśmy 22:20, zdobyliśmy 23 punkt, ale jeden z naszych zawodników przeszedł linię trzeciego metra. Gdyby ten punkt został zaliczony na naszą korzyść, to udałoby się dowieźć zwycięstwo. Uważam że wtedy ten mecz potoczyłby się zupełnie inaczej - powiedział Miłosz Hebda.
27-latek sam wskazał słabość Trefla. - Nie może tak być, że tracimy seta i głowy nam opadają. Teraz tak było. Cerrad Czarni byli zdecydowanie lepszym zespołem. Nie grali nieprawdopodobnej siatkówki, ale byli bardzo twardzi w każdym elemencie. Nie dawali się wyprowadzić z rytmu gry i pokazali nad nami wyższość - dodał.
Gdańszczanie popełnili dużą liczbę błędów. Ich rywale mylili się stosunkowo rzadko i to oni mogli się cieszyć z kompletu punktów. - Szkoda takich porażek. W pierwszym secie trochę zawaliliśmy sprawę, ale w kolejnych nie graliśmy aż tak źle. Popełniliśmy za dużo błędów, szczególnie w ataku. Bardzo dużo piłek było posyłanych w aut. Zepsuliśmy kilka akcji z rzędu i robiła się wyraźna przewaga rywali. Przeciwnicy zagrali twardo i nie popełniali błędów. Starali się też grać konsekwentnie - zakończył przyjmujący Trefla Gdańsk.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga: Kurkowi kamień spadł z serca. Smak złota MŚ jest nie do opisania