GKS - Aluron Virtu: katowiczanie w końcu odczarowali Spodek

Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: siatkarze GKS-u Katowice
Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: siatkarze GKS-u Katowice

GKS Katowice długo czekał na świętowanie zwycięstwa w słynnym Spodku, ale w końcu przerwał niekorzystną serię. Siatkarze Piotra Gruszki pokonali Aluron Virtu Wartę Zawiercie 3:0, nie pozostawiając wątpliwości, kto był tego dnia lepszy.

Ślązacy zaczęli od dwóch udanych akcji, ale chwilę potem Krzysztof Rejno wykorzystał luki w obronie katowiczan. Dopiero na zagrywce Tomasa Rousseauxa GKS zaczął odskakiwać punktowo (7:3), co spotkało się ze zrozumiałą reakcją trenera Marka Lebedew, czyli skorzystaniem z przerwy. Goście zdołali odpowiedzieć kilkoma zaczepnymi akcjami, ale brakowało im siły na lewej flance, a prowadzenie GieKSy nie zmniejszało się. Gonzalo Quiroga i Tomas Rousseaux z uśmiechem na ustach obijali blok siatkarzy Warty (13:7) i dopiero kiedy na zagrywce przebudził się Kamil Semeniuk, miejscowi musieli zacząć się pilnować.

Siatkarze z Zawiercia starali się znaleźć słabszy punkt przeciwnika i ochoczo punktowali przez środek, ale to nie pozwoliło im na powrót do gry. Przyjmujący Aluronu Virtu Warty zmarnowali zbyt wiele uderzeń, by do tego doszło, a wyrazistym akcentem wieńczącym tego nierównego seta seta (25:20) było błyskawiczne wykończenie wracającej piłki przez Rousseaux. Ten sam zagraniczny przyjmujący zaczął kolejną część meczu od czterech punktów z rzędu (5:1), co mogło jeszcze bardziej dobić niepewnych siebie przyjezdnych.

Jurajscy Rycerze zmniejszyli straty do trzech "oczek", głównie za sprawą gubiących się w długich akcjach rywali. Jednak gospodarze pilnowali korzystnego wyniku, a Rousseuax wyczyniał niesamowite rzeczy w obronie i ataku (12:7, 16:11). Belga wspierał Karol Butryn, który po kiepskim pierwszym secie wracał do swojej spodziewanej skuteczności. Przez moment wydawało się, że zmiany w kadrze Aluronu Virtu Warty (Marcin Waliński za Alexandre Ferreirę i Mateusz Malinowski za Grzegorza Boćka) odniosą pożądany skutek, ale wtedy znów uaktywnił się belgijski skrzydłowy GKS-u, który zakończył partię dwoma inteligentnymi uderzeniami piłki o blok.

Siatkarze Piotra Gruszki nie zamierzali zwalniać narzuconego tempa, ale to gracze Marka Lebedew zaczęli seta lepiej po blok-aucie Malinowskiego i asie serwisowym Rejno. Jednak szybko stracili przewagę, pozwalając GieKSie na cztery punkty z rzędu (7:5) i skazali się na mozolne granie punkt za punkt. Nadzieja dla przegrywających tkwiła w osobie Malinowskiego, który po początkowych niepowodzeniach spisywał się coraz lepiej, oraz w postawie środkowych. Poza tym katowiccy siatkarze nie brylowali w ataku tak, jak wcześniej. Po asie atakującego gości Piotr Gruszka (19:21) wiedział, że set wymyka się spod kontroli i musiał wezwać graczy do siebie.

Czas najwyraźniej pomógł, bo siatkarze z Zawiercia dopuścili się dwóch niecelnych zbić piłki i pozwolili GKS-owi na remis po 22. Wtedy zaczęła się najciekawsza część spotkania, w której przyjezdni mieli w górze piłkę setową. Ale nie udało im się zachować chłodnych głów i nieudanymi ataki po prostu oddali partię (oraz cały mecz) zdecydowanie pewniejszemu GKS-owi.

GKS Katowice - Aluron Virtu Warta Zawiercie 3:0 (25:20, 25:19, 27:25)

GKS: Krulicki, Butryn, Komenda, Rousseuax, Quiroga, Kohut, Mariański (libero) oraz Woch.

Aluron Virtu: Rejno, Ferreira, Gawryszewski, Bociek, Gawryszewski, Masny, Koga (libero) oraz Waliński, Malinowski.

MVP: Tomas Rousseuax (GKS).

ZOBACZ WIDEO "Prosto z Rajdu Dakar" (odc. 11): Słodko-gorzki dzień dla Orlen Team (cały odcinek)

Komentarze (0)