Sokoli wzrok arbitra nie wystarczy. Trenerzy i zawodniczki apelują o challenge w rozgrywkach LSK

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: siatkarki Banku Pocztowego Pałacu Bydgoszcz
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: siatkarki Banku Pocztowego Pałacu Bydgoszcz

System wideoweryfikacji od kilku lat znakomicie sprawdza się w rozgrywkach PlusLigi. Zdaniem zawodniczek i trenerów rywalizujących w Lidze Siatkówki Kobiet, nadszedł czas, aby na stałe wprowadzić go również w meczach żeńskiej ekstraklasy.

System wideoweryfikacji, od lat stosowany w rozgrywkach PlusLigi, dla drużyn uczestniczących w Lidze Siatkówki Kobiet w dalszym ciągu pozostaje w sferze marzeń. Przed rokiem, rzecznik PLS Kamil Składowski przyznał, że trwają starania, aby od sezonu 2018/2019 system wideoweryfikacji zagościł na żeńskich parkietach. Do tej pory jednak nic się nie zmieniło. Tymczasem liczba kontrowersji po każdej kolejce wzrasta.

- Challenge przydałby się bardzo w każdym z meczów. Czasami trudno ocenić konkretną akcję, natomiast na wideo byłoby to widać znakomicie. Zdarza się, że  statystycy tuż po akcji widzą, iż sędzia się pomylił. Na przeszkodzie stoją jednak koszty i chyba to jest głównym powodem tego, żeby wideoweryfikacja występowała w naszej lidze - przyznała w rozmowie z naszym portalem Kamila Witkowska.

Dyskusje na temat konieczności wprowadzenia wideoweryfikacji w zmaganiach żeńskiej ekstraklasy na nowo rozgorzała po spotkaniu w Bydgoszczy. Bank Pocztowy Pałac przed własną publicznością uległ faworyzowanemu Developresowi SkyRes Rzeszów 2:3, jednak więcej niż o samym meczu, mówiło się o kontrowersyjnych decyzjach arbiter prowadzącej to spotkanie, Katarzyny Sokół, która w kluczowym momencie piątego seta, nie zważając na sygnalizacje swoich asystentów, zdecydowała się przyznać punkt drużynie gości. Wspomnianą decyzję, w pomeczowym protokole oprotestowali gospodarze.

ZOBACZ WIDEO: Puchar Świata w cieniu tragedii. Zakopane upamiętniło Pawła Adamowicza

- Idziemy mówiąc kolokwialnie na noże, a nagle w tie-breaku zostaje nam odebrany punkt, po którym zamiast 10:10 robi się 9:11. Wszyscy doskonale widzieliśmy, że piłka dotknęła bloku. Pani sędzia, skoro nie była pewna, mogła zarządzić powtórzoną akcję. A tak, zrobiła się napięta sytuacja. To był kolejny raz, kiedy potwierdziła się opinia, że najwyższy czas wprowadzić challenge do LSK. Wówczas wszystkim byłoby łatwiej. Nie chciałabym jednak odciążać z odpowiedzialności pani arbiter, która zabrała nam ten punkt. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że dla sędziów byłoby to korzystne rozwiązanie, dlatego oni sami również powinni się za tym opowiedzieć - powiedziała Tamara Gałucha.

- W każdym z meczów jest jakaś sporna sytuacja. Jest ich tyle, że każdego to irytuje. Myślę, że wszyscy mamy tego serdecznie dosyć. Przecież nie po to trenujemy, a czasami to nie jest tydzień przygotowań tylko kilka miesięcy, żeby ktoś później odbierał nam zasłużone punkty - przyznała atakująca ekipy znad Brdy.

Opinie zawodniczek podziela trener Piotr Matela, który w trakcie ostatniego ligowego spotkania został ukarany żółtą kartkę za zbyt intensywne protesty w kierunku arbitrów. Szkoleniowiec Pałacanek długo po spotkaniu nie krył irytacji poziomem sędziowania meczu 14. kolejki rozgrywek Bank Pocztowy Pałac - Developres SkyRes.

- Trudno zachować spokój, skoro zespół wypruwa sobie żyły, wkłada całe serce w grę, a na słupku sędziowskim popełniane są ogromne błędy. Czas najwyższy, żeby challenge trafił również do LSK. W tym meczu było to ewidentnie widać. Sądzę, że również trener Micelli to potwierdzi, podobnie jak inne osoby siedzące w pobliżu boiska. Zrozumiałe jest, że meczach pojawiają się błędy, bo trudno tego uniknąć, dlaczego jednak ktokolwiek ma być z tego powodu poszkodowany? - powiedział 39-letni szkoleniowiec.

- Składając wniosek do protokołu, musimy wnieść 500 złotych opłaty (kwota obowiązuje w przypadku oprotestowania wyniku mecz - dop. red.), co jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. To śmieszne, że my za czyjeś błędy i ich rozpatrywanie musimy jeszcze dodatkowo płacić - przyznał Piotr Matela.

Challenge to elektroniczny system umożliwiający rozstrzygnięcie kontrowersyjnych decyzji sędziego. Jego działanie opiera się na kamerach i czujnikach, które przesyłają do komputera zarejestrowany obraz. Kamery zwrócone są na siatkę, antenki oraz linie boiska. W siatkówce po raz pierwszy challenge pojawił się w finale PlusLigi w sezonie 2010/2011. Według informacji tygodnika "Wprost", usługa wideoweryfikacji podczas jednego meczu PlusLigi kosztuje ok. 4,5 - 5 tys. złotych. 60 procent podanej kwoty pokrywają kluby, pozostałą część należności pokrywa PLS.

Komentarze (1)
avatar
steffen
20.01.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Skoro kluby chcą to niech kluby to sfinansują, w czym problem?