[b]
Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Jak to się stało, że mecz z ŁKS-em poszedł wam tak szybko? Wygrałyście do 22, 17 i 18.[/b]
Jelena Blagojević, Developres SkyRes Rzeszów: Nie był to tak łatwy mecz, na jaki wyglądał. Włożyłyśmy w niego dużo energii, koncentracji, długo się przygotowywałyśmy do niego. Uważam, że zasłużyłyśmy na wygraną, ale trzeba oddać, że ŁKS to znakomity zespół - z takimi siatkarkami jak Bidias, Efimienko, Bociek. Mamy duży szacunek do nich. Być może trochę zabrakło im koncentracji i precyzji.
Wam za to chyba niczego nie brakowało, bo wszystko chodziło "jak w zegarku".
Blok, obrona i atak faktycznie nam wychodziły. Trzeba przyznać, że było całkiem dużo jakości z naszej strony w tym meczu. Wiem, że to tylko jeden mecz i pewnie jeszcze przyjdzie nam powalczyć z ŁKS-em. Ale nasz cel to pokazanie czegoś więcej.
ZOBACZ WIDEO Bezsensowny transfer Peszki? "Za jego pół pensji można mieć trzech młodszych zawodników"
To właśnie jest wasz poziom gry?
Zawsze znajdzie się coś, co można byłoby poprawić. Styczeń to bardzo trudny miesiąc dla nas w kalendarzu czekały nas starcia z Chemikiem, Grot Budowlanymi, ŁKS-em... A jeszcze przed nami Puchar Polski... Ale wiedziałyśmy, że to tak będzie.
Czyli o "łódzkiej klątwie" powoli można zapomnieć?
Nie do końca. Grałyśmy z Budowlanymi u siebie, przegrałyśmy 2:3, a w Łodzi przecież przegrałyśmy 1:3. Ale rzeczywiście ŁKS udało nam się przełamać. Do tej pory nie wiem, jak myśmy przegrały ten półfinał rok temu. Ale teraz jest nowy sezon, nowy zespół i odcięłyśmy się od tego.
Po tym, jak wygrałyście z mistrzem, a potem wicemistrzem kraju, poszedł - pani zdaniem - sygnał w świat, że celujecie w tym sezonie w medal lub nawet w złoto?
Rok temu też wszyscy mówili, że jesteśmy znakomitym zespołem i powalczymy o medal, a pamiętamy, jak to się skończyło. Nie było nas ani w czwórce Pucharu Polski, ani na podium LSK. Wiemy jaka jest kobieca siatkówka, tu nic nie jest pewne do ostatniej piłki i ostatniego meczu. Zawsze kiedy grasz z drużynami z góry tabeli, chcesz pokazać więcej. Nie trzeba wtedy nawet specjalnie się motywować, bo wiesz, że musisz walczyć.
Nastąpiła więc zmiana sportowa czy mentalna?
Mentalna moim zdaniem. W sporcie technikę i taktykę można opanować bardzo dobrze. I od strony sportowej przecież każda z nas potrafi zaprezentować bardzo dobry poziom. To wszystko rozbija się o to, w jakim stanie wychodzisz na boisko i co jesteś w stanie wtedy pokazać, trochę jak Novak Djoković w finale Australian Open.
Oglądała pani finał?
Dla mnie to była ogromna motywacja. Oglądałam ten mecz z Nadalem rano, w dniu naszego meczu z ŁKS-em. Komuś się może wydawać, że łatwo mu poszło - 6:3, 6:2, 6:3... Novak zawsze podkreśla, że nawet gdy jest blisko celu, musi pozostać skoncentrowany, wizualizować sobie pewne zachowania i umieć je przewidywać. To tylko pokazuje, że droga do sukcesu jest długa.
Jest pani charakterną zawodniczką. Potrafi pani w trakcie meczu się uśmiechnąć, ale i się trochę pokłócić z sędziami, by po chwili przybić piątkę z kibicem tuż po tym, jak wbiegła pani w trybuny, by ratować piłkę.
Kocham moją "pracę". Kiedy zaczęłam grać w siatkówkę, wkładałam serce w to. Dla mnie moja drużyna jest jak druga rodzina. Dałabym się za nią pokroić.
Umie się pani postawić czasem.
Potrafię, bo chcę walczyć. Jeśli mogę zdobyć punkt głową, nogą, to też chcę to robić. To jest sport, a z nim nierozerwalnie wiążą się emocje i adrenalina. Jestem charakterem wojownika. Nawet gdy gram w koszykówkę czy piłkę nożną, chcę dawać z siebie wszystko.
A gra pani?
Oczywiście, uwielbiam każdą dyscyplinę! Podobno nawet nie jestem taka zła, tak mi mówią moi przyjaciele. Mówią też, że moje zachowanie tłumaczy serbski charakter. Niezależnie od tego, co robię, chcę być najlepsza i chcę wygrywać. Chcę pomagać zespołowi, ale też liczyć na pomoc od niego. Tak jak w rodzinie.