Deja-vu wicemistrza Polski. Asseco Resovia drugi rok z rzędu przerwała fantastyczną serię ZAKSY!

Newspix / Marcin Pirga / Na zdjęciu: siatkarze Asseco Resovii Rzeszów
Newspix / Marcin Pirga / Na zdjęciu: siatkarze Asseco Resovii Rzeszów

W minionym sezonie ZAKSA wygrała 17 kolejnych meczów, jednak przyjazd Asseco Resovii do Kędzierzyna-Koźla przerwał triumfalny marsz ekipy z Opolszczyzny. W obecnym sezonie sytuacja się powtórzyła, choć w taki scenariusz chyba nikt nie wierzył.

Siedemnaście kolejnych zwycięstw ligowych i marzenia o ustanowieniu historycznego rekordu PlusLigi, to wszystko legło w gruzach przed rokiem, kiedy do Kędzierzyna-Koźla zawitała Asseco Resovia Rzeszów. ZAKSA, mimo że wcześniej bezsprzecznie dominowała na krajowych parkietach, musiała uznać wyższość ekipy z Podkarpacia. Bilans zespołu z Opolszczyzny zatrzymał się na wyniku 17-0, do rekordu brakowało wówczas niewiele. Blisko trzynaście miesięcy później, historia zatoczyła koło i obie drużyny zmierzyły się ze sobą ponownie. Także tym razem faworytami byli kroczący po rekord wicemistrzowie Polski, którzy przystępowali do rywalizacji z bilansem 16-0.

Początek meczu mógł przywołać złe wspomnienia kibiców gospodarzy, z meczu przegranego kilkanaście miesięcy wcześniej 1:3. Rzeszowianie grali bowiem bardzo dobrze w obronie, przejmując kontrolę nad wynikiem. Problemy z kończeniem ataku miał Łukasz Kaczmarek, nie radził sobie w ofensywie Aleksander Śliwka. Przyjezdni, niczym z otwartej książki czytali intencje Benjamina Toniuttiego, na plusligowych parkietach taka sytuacja zdarza się bardzo rzadko (4:8).

Fani kędzierzynian z niedowierzaniem spoglądali na parkiet. Niezwykle skuteczny Thibault Rossard, perfekcyjnie rozgrywający Kawika Shoji i przyciągający piłkę jak magnes Marcin Możdżonek, rozstawiali po kątach podopiecznych Andrei Gardiniego. Włoch bez powodzenia próbował coś zmienić. Wejście Jamesa Shaw'a i Przemysława Stępnia niczego nie zmieniło.

ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Bayern Monachium wymęczył wygraną nad Augsburgiem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Brak Sama Deroo w składzie ZAKSY był aż nadto widoczny. Rafał Szymura nie był w stanie załatać luki w ataku, także przyjęcie wicemistrzów Polski pozostawiało wiele do życzenia. Benjamin Toniutti był w sobotnie popołudnie wyjątkowo zabiegany, co nie sprzyjało precyzyjnemu rozgrywaniu. To z kolei była woda na młyn dla posiadających inicjatywę rzeszowian.

Miejscowi tylko na chwilę doszli do głosu w drugim secie. Dwa kolejne błędy Jakuba Jarosza dały nadzieję ekipie z Opolszczyzny na odwrócenie losów partii. Atakujący Pasów zrehabilitował się chwilę później w polu serwisowym, pobudzając swoich kolegów do walki. Przypomniał o sobie również Rafał Buszek. Mimo to wicemistrzowie długo stawiali opór. Ostatecznie jednak nie wytrzymali nerwowo. Błędy Pawła Zatorskiego, Aleksandra Śliwki i na koniec Łukasza Wiśniewskiego, pogrążyły ZAKSĘ.

Kędzierzynianie cierpieli, z ogromnym wysiłkiem zdobywając kolejne punkty. Grającym bez presji rzeszowianom, taka gra odpowiadała. Odważna gra w polu zagrywki, konsekwencja w obronie i ataku, gwarantowała im grę cios za cios w trzecim secie. Przy okazji dodatkowo napędzała, bowiem sensacja z każdą kolejną akcją była coraz bliżej. Porażki niepokonanej ZAKSY, w trzech setach, na własnym parkiecie, z rozbitą mentalnie Asseco Resovią, nie dopuszczali do siebie chyba nawet najwięksi pesymiści w Kędzierzynie-Koźlu.

Andrea Gardini był kompletnie zdezorientowany. Jego zespół w niczym nie przypominał ekipy, która dotychczas dominowała na krajowych parkietach. W końcówce, w akcie desperacji, sięgnął po Tomasza Kalembkę. Na nic to się zdało, bowiem Marcin Możdżonek w sobotnie popołudnie, swoim blokiem, siał prawdziwe spustoszenie na siatce. Środkowy ekipy z Podkarpacia zagrał chyba jeden z najlepszych meczów w sezonie, prowadząc zespół do sensacyjnego triumfu.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów 0:3 (17:25, 21:25, 21:25)

ZAKSA: Kaczmarek, Toniutti, Wiśniewski, Bieniek, Śliwka, Szymura, Zatorski (libero) oraz Koppers, Shaw, Stępień, Kalembka.

Asseco Resovia: Shoji, Jarosz, Rossard, Buszek, Możdżonek, Smith, Masłowski (libero) oraz Perry (libero), Schulz.

MVP: Kawika Shoji (Asseco Resovia Rzeszów).

Komentarze (10)
avatar
gonzo22
17.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
POMOŻECIE? PO MO ŻE MY !!! 
avatar
Mariusz Brzeziński
16.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Uuuuuu Zatorski cieniasek nie poradził? 
avatar
KANAP
16.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Mnie to interesuje co się stało po KMŚ, w KMŚ grał Shojia, a potem w pluslidze wylądował w kwadracie i na długo tam został? 
avatar
Tak myślę.
16.02.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Wystarczyło posadzić na ławie dwie przepłacone gwiazdeczki i zrobił się team spirit!?Mika i Schulz pewnie już aut,a Buszek zaczął walczyć o utrzymanie kontraktu i zaczął w końcu grać?Wreszcie Czytaj całość
avatar
Lotos Trefl Gdańsk
16.02.2019
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz