Śląsko-zagłębinowska rozgrywka przebiegła bez większych emocji, lecz ze sporym impaktem w ligową tabelę.
Początek premierowej odsłony był rywalizacją punkt za punkt, dopiero po dłuższej chwili na prowadzenie wyszedł katowicki GKS. Kiwka Marcina Komendy i kontry Bartłomieja Krulickiego pozwoliły odskoczyć faworytom na trzy oczka (16:13). Próbom odrobienia strat podjęli się Jake Langlois oraz Rafał Faryna, jednak nie poradzili sobie z zadaniem. W końcówce MKS pogrążył się błędami własnymi.
W drugiej partii sytuacja zmieniła się diametralnie. Większym spokojem w grze charakteryzowali się będzinianie, a chaosem gospodarze. Poprzez przyjęcie zagrywki, po rozegranie i atak, katowiczanie zatracili skuteczność. W efekcie dobrej gry w bloku i serwisach Artura Ratajczaka, to MKS prowadził wynik i to z ośmiopunktową korzyścią (18:10). Szkoleniowiec GKS-u, Piotr Gruszka, próbował ratować sytuację zmianami, jednak bez skutku. Po zagrywkach Bartłomieja Grzechnika MKS wyrównał stan rywalizacji.
Czytaj także -> Karol Kłos: Problem jest gdy wypadnie jeden zawodnik. Nam wypadło wielu, ale wierzymy, bo wszystko jest otwarte
Katowiczanie szybko otrząsnęli się po niespodziewanej porażce w drugim secie. Trzeciego otworzyli z przytupem, narzucając rywalowi presję swoją ofensywą. Punktowanie przeciwników rozpoczął Tomas Rousseaux, a po nim swoje dołożył także Emanuel Kohut. Po paru minutach GKS prowadził już 10:4 co ostatecznie zwiększył do dziewięciu "oczek" 15:6. Inicjatywy nie oddał już do końca partii, a pomógł mu w tym blok, którym zdeprymował rywala.
ZOBACZ WIDEO Kubacki o mistrzostwie świata: W życiu bym się nie spodziewał. Jest tyle emocji, że aż odcina
W czwartej odsłonie doszło do kolejnego zwrotu akcji, a wszystko za sprawą serwisów Langloisa (5:1), a gdy dwie dłuższe akcje wygrali będzinianie, morale GKS-u spadły do zera (11:4). Najbardziej emocje udzieliły się rozgrywającemu Komendzie, który pogubił się w prowadzeniu zespołu.
Grę GKS-u na nowo napędziły dopiero błędy MKS-u. Przyjezdni dopuścili się aż pięciu pomyłek z rzędu czym pozwolili rywalowi zbliżyć się wynikiem (15:16). Chwilowy impas nie wybił ich jednak z uderzenia. Po chwili Rafał Faryna na nowo przełamał przeciwnika, a Adrian Buchowski wypunktował siatkarzy Gruszki serwisem (18:15). Kolejnej przewagi podopieczni Emila Siewiorka już nie wypuścili.
Czytaj także -> Liga Mistrzów: mieszane szczęście polskich klubów. Rosyjscy rywale PGE Skry Bełchatów i Trefla Gdańsk
Doprowadzenie do tie-breaka mocno skomplikowało sytuację w tabeli walczącego o szóste miejsce GKS-u, jednak nie podcięło im to skrzydeł. Początkowe błędy przyjezdnych i serwisy Rafała Sobańskiego ustawiły decydującą partię na korzyść gospodarzy (15:6).
W kolejnej serii spotkań GKS wyjedzie do Bełchatowa aby powalczyć z bezpośrednim rywalem o miejsce w szóstce ligi, PGE Skrą. Natomiast MKS na drugie zwycięstwo w lidze będzie miał szanse dopiero 15 marca. Wówczas zmierzy się z Chemikiem Bydgoszcz.
23. kolejka PlusLiga:
GKS Katowice - MKS Będzin 3:2 (25:20, 18:25, 25:15, 19:25, 15:6)
GKS: Krulicki, Butryn, Rousseaux, Kohut, Sobański, Komenda, Mariański i Ogórek (libero) oraz Krzysiek, Woch, Fijałek, Sobala.
MKS: Ratajczak, Grzechnik, Faryna, Langlois, Buchowski, Tichacek, Potera i Gregorowicz (libero) oraz Peszko, Kowalski, Fornal.
MVP: Rafał Sobański (GKS Katowice).