Karol Kłos: Problem jest, gdy wypadnie jeden zawodnik. Nam wypadło wielu, ale wierzymy, bo wszystko jest otwarte

WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Karol Kłos
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Karol Kłos

PGE Skry Bełchatów nie oszczędzają problemy w tym sezonie. W środowym, decydującym o awansie spotkaniu Ligi Mistrzów, zespół grał z jednym środkowym. Mimo to wygrał. - Takiego meczu jeszcze nie grałem - mówił Karol Kłos.

Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Od początku sezonu trener Roberto Piazza miał do dyspozycji tylko trzech środkowych, w ostatnim czasie dwóch i w końcu tylko jednego. Nie musiał pan jednak grać za siebie i Jakuba Kochanowskiego, bo trener znalazł wyjście z tej trudnej sytuacji.

Karol Kłos, środkowy PGE Skry Bełchatów: Na szczęście nie musiałem grać cały czas w pierwszej linii, przeciwnicy pewnie też by się na to nie zgodzili. Milad Ebadipour i Renee Teppan zrobili świetną robotę, bo to oni grali na środku. Przede wszystkim takie zwycięstwo bardzo cieszy, kiedy występujemy w tak okrojonym składzie, kiedy musieliśmy wygrać, by liczyć się w walce o awans. Zrobiliśmy to, kawał dobrej roboty. 3:0, kolejne zwycięstwo i powoli, powoli wygrzebujemy się i widać, że cieszy nas ta gra, czujemy chemię, miejmy nadzieję, że w Bełchatowie na sam koniec sezonu zaświeci słoneczko.

Grał pan już w takim spotkaniu, w którym zdrowy był tylko jeden środkowy?

Wydaje mi się, że nie. Z całym szacunkiem dla Kuby Kochanowskiego, który jest świetnym zawodnikiem i robi wielką różnicę. Mimo wszystko brak środkowego można załatać, gorzej by było, gdyby taka sytuacja była z przyjmującymi. Jak jest z naszym przyjęciem, to każdy wie. Jak jest niećwiczone, to były dramat i tragedia.

ZOBACZ WIDEO: MŚ w Seefeld. Tłusty czwartek polskich skoczków. Żarty Żyły, głodny Stoch i dobre wyniki

Nie mieliście jednak za dużo czasu na to, by przygotować się do nowych warunków i ustawienia.

We wtorek wieczorem dowiedzieliśmy się o takiej możliwości, a rano było pewne, że Kuba nie wystąpi i nie ma co ryzykować. Nasi fizjoterapeuci i trener razem z Kubą tak zadecydowali.

Czytaj też: Liga Mistrzów: Renee Teppan show. PGE Skra Bełchatów lepsza od Berlin Recycling Volleys

Słaby początek meczu był wynikiem tego, że trudno było wam dostosować się do tych warunków?

W pewnym stopniu tak. Na sucho przećwiczyliśmy obejścia, jak mamy się poruszać na boisku z każdym ustawieniem, żeby nie popełnić żadnego błędu. Co istotne, nie popełniliśmy go, a wiedzieliśmy, że sędziowie mogą też nie ogarniać, ale stanęli na wysokości zadania. Nie przeszkadzali, nam się nie mieszało. Wykonaliśmy dobrą robotę, każdy pamiętał gdzie ma stać i co ma robić. Takie sytuacje, budują jeszcze dodatkowo atmosferę w zespole.

Piotr Orczyk powiedział, że ostatnia piłka była efektem tego, co pan mu powiedział przed zagrywką rywali. Przy dobrym przyjęciu miał skakać do środkowego, a pan przesunął się do lewoskrzydłowego. To przyniosło efekty. Można pana nazwać ojcem sukcesu.

Dzięki Piotrek. Czasem tak trzeba zrobić i podjąć decyzję. Jeszcze bardziej cieszy mnie, że Piotrek mi po prostu zaufał, bo ja mu powiedziałem, a mógł nie zagrać tego, o czym mu powiedziałem. O to chodzi w naszej drużynie i tak to wygląda, dzięki temu wygrywamy, bo ufamy sobie i wierzymy w nasze możliwości. Ja mogłem skoczyć, ale wybraliśmy inną opcję i zakończyło się to sukcesem. Mam ciarki jak o tym opowiadam, bo o to chodzi w siatkówce. To jest sport drużynowy.

Wygrana z Berlin Recycling Volleys to podtrzymanie dobrej passy. W końcu nie musicie tłumaczyć się z porażek, których doznawaliście na początku roku.

Fajne jest to, że wszystko jest otwarte, jak teraz rozmawiamy. (rozmowa odbywała się tuż po meczu, kiedy awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów nie był jeszcze pewny, wszystko rozstrzygnęło się kilka godzin później - przyp. red.). Czasami rozmawiamy o tym z chłopakami, że w drużynie bywa problem, kiedy wypadnie jeden zawodnik, a u nas wypadało ich na przestrzeni dwóch miesięcy wielu. Cały czas łataliśmy dziury, gdzieś się utrzymujemy i wszystko jest przed nami. Mam nadzieję, że to zbuduje bardzo fajny zespół, który zasłuży na coś ogromnego, a na koniec będziemy się szczerze cieszyć i może opowiadać tę historię.

W tym meczu, choć znów natrafiliście na problem, mniej uważny widz nawet mógłby nie zauważyć, że coś jest nie tak.

Tak. Odnajdujemy się w tym wszystkim. Drużyna się nie poddała, trener się nie poddał. To on nas nastawia, że póki jest wszystko otwarte, to bardzo mocno w nas wierzy. To, co ja mówię, to są praktycznie jego słowa. Fajnie, że my w to wierzymy i próbujemy się utrzymać na tej fali.

Utrzymujecie się też na fali w Pluslidze.

Zdecydowanie. Wszystko jest w naszych rękach, bo zaczęliśmy grać trochę lepiej. Ciężki bój z Aluronem Virtu Wartą Zawiercie i wygrana ze stanu 0:2 na 3:2,. To daje nam możliwość walki w play-offach i powrotu zawodników. A liczymy na ich powrót.

Pół-żartem można nawet powiedzieć, że drugi skład gra tak dobrze, że powracający niekoniecznie będą od razu tymi podstawowymi.

Ci, co wracają będą musieli się mocno natrudzić, żeby wywalczyć miejsce na boisku. Oczywiście z przymrużeniem oka.

Cieszyć zdecydowanie w tym wypadku może to, co prezentuje Renee Teppan, który notował słabsze występy, kiedy dostawał szansę na grę.

Ciężko jest być drugim atakującym przy Mariuszu Wlazłym. Tych okazji, nawet jeżeli są, to tylko z teoretycznie słabszymi rywalami. Na pewno są ogromne wymagania na tej pozycji, a Renee miał problemy z wejściem do nowego zespołu, trudno mu było ruszyć. Jednak od kilku spotkań pokazuje, że jest naprawdę świetnym atakującym. Rozpędza się coraz bardziej. Jeżeli w takim tempie będzie się rozpędzał i w dalszym ciągu tak grał, to okaże się ogromnym wzmocnieniem. Trzeba tu dodać, że znaleźli odpowiednią, szybszą piłkę z Grzesiem Łomaczem. Z BRV zagrał świetne spotkanie, chylę czoła.

Czytaj też: Liga Mistrzów: bełchatowski eksperyment się powiódł. "Wykombinowaliśmy sobie zwycięstwo"

Co istotne, pana nie dotknęły większe problemy zdrowotne w tym sezonie. Czy to efekt przerwy od reprezentacji i poświęcenie uwagi na pełny powrót do zdrowia?

Dbam o siebie i się dobrze konserwuję. Wakacje tak, to po części zasługa tego, że wytrzymuję to natężenie, bo to jest nie tylko granie i trzy dni wolnego, ale także treningi, by przygotować się odpowiednio do meczów. Ja się cieszę, tfu tfu, wypluwam to, że jestem zdrowy, oprócz skręcenia kostki w meczu z Czarnymi i krótkiej pauzy, potem wróciłem, jest dobrze i niech tak już zostanie.

Komentarze (0)