LŚ grupa A: Zacięty mecz w Rotterdamie i rewanż Amerykanów

Drugie spotkanie na terenie Holandii pomiędzy ekipą gospodarzy a reprezentacją Stanów Zjednoczonych było niezwykle zacięte. Prowadzenie i obraz gry zmieniały się niczym w kalejdoskopie. Ostatecznie jednak lepsi okazali się Amerykanie, którzy zrewanżowali się podopiecznym Petera Blangé za druzgocącą klęskę w pierwszej konfrontacji pomiędzy obiegami ekipami.

W tym artykule dowiesz się o:

Holandia - USA 2:3 (16:25, 32:30, 17:25, 25:20, 6:15)

Holandia: Yannick van Harskamp, Robert Horstink, Kay van Dijk, Jeroen Trommel, Jeroen Rauwerdink, Wytze Kooistra, Jelte Maan (libero) oraz Bart-Jan van der Mark, Roland Rademaker, Jan Willem Snippe, Niels Klapwijk.

USA: Matthew Anderson, Sean Rooney, Evan Patak, David Lee, Donald Suxho, Andrew Hein, Richard Lambourne (libero) oraz David Smith, Scott Touzinsky.

Amerykanie zaczęli to spotkanie od mocnego uderzenia. Pierwsze cztery oczka padły ich łupem. Już po kilku minutach gry selekcjoner reprezentacji Holandii Peter Blangé musiał ratować swój zespół czasem na żądanie. Jednak kadrowicze USA wciąż nie zwalniali tempa. Byli niesamowicie zmotywowani po porażce, jaką ponieśli dzień wcześniej. Sytuacja po raz wtóry zmusiła trenera "Pomarańczowych" do wzięcia czasu przy stanie 6:11 dla teamu Stanów Zjednoczonych. Amerykanie wyraźnie odrobili jednak lekcję z pierwszego pojedynku, kiedy to musieli uznać wyższość rywali, przegrywając tym samym aż 0:3. W drugiej konfrontacji ich gra była nieporównywalnie lepsza od tej, jaką prezentowali niespełna 24 godziny wcześniej, szczególnie w bloku i obronie. Kiedy przerwy mające wybić ekipę USA z uderzenia nie przyniosły zamierzonych rezultatów, Peter Blangé zdecydował się na zmianę rozgrywającego. Yannicka van Harskampa zastąpił Roland Rademaker. Mimo to sytuacja Holendrów nie uległa poprawie. Na drugiej przerwie technicznej przegrywali aż 8:16. Gospodarze nie radzili sobie z przyjęciem potężnej zagrywki Amerykanów. Dodatkowo Evan Patak i Sean Rooney świetnie poczynali sobie w bloku, za nic mając wysokie ataki Roberta Horstinka. Pierwsza partia zakończyła się efektownym blokiem w wykonaniu atakującego USA (16:25).

Holendrzy rozpoczęli drugiego seta zdecydowanie agresywniej. Byli także bardziej skoncentrowani. Dobrze radził sobie Jeroen Rauwerdink, który pozostał na parkiecie po tym, jak w pierwszej odsłonie meczu zastąpił Jeroena Trommela. W owym czasie pełnił kluczową rolę w swoim zespole. Poderwał on swoich kolegów do walki, zaś swoją boiskową postawą sprawił, że "Pomarańczowi" ponownie uwierzyli we własne możliwości. Dzięki temu mecz był już bardziej wyrównany. Na drugiej przerwie technicznej minimalnie prowadzili Holendrzy (16:14). Jednak Amerykanie szybko odrobili dwupunktową stratę do rywali i wyszli nawet na jednopunktowe prowadzenie 21:22. Mimo to pierwszą piłkę setową mieli gospodarze. Jak się później okazało - do rozstrzygnięcia owej partii potrzeba było o wiele więcej setboli. Po obu stronach siatki królowali Robert Horstink oraz Matthew Anderson, którzy stanowili o sile swoich drużyn. Ostatecznie jednak w dramatycznej końcówce lepsi okazali się Holendrzy, którzy wyrównali stan meczu na 1:1.

Początek trzeciego seta ponownie należał do Amerykanów, którzy szybko uzyskali przewagę (2:6). Największe problemy sprawiał "Pomarańczowym" Anderson, który nękał ich swoimi atakami z drugiej linii. Przewaga kadrowiczów USA wzrosła jeszcze przed drugą przerwą techniczną, na którą schodzili oni z sześciopunktowym prowadzeniem. Trener Blangé starał się sięgać po zawodników z kwadratu dla rezerwowych. Do gry wpuścił m.in. Nielsa Klapwijka, który zmienił Kaya van Dijka. Siatkarz ten dwoił się i troił, lecz nieustępliwi reprezentanci Stanów Zjednoczonych dowieźli prowadzenie do samego końca, wygrywając w trzeciej partii 17:25.

Role zupełnie się odwróciły w czwartej odsłonie tego spotkania. Do gry wrócił główny bombardier "Pomarańczowych" Robert Horstink. Holandia prezentowała się świeżo i z polotem, co umożliwiło im objęcie prowadzenia 8:4. Przypomniał o sobie także kapitan gospodarzy Jeroen Trommel, który skutecznie atakował w wielu akcjach. Dzięki efektywnej postawie Andrew Heina oraz Seana Ronney’a reprezentacja USA utrzymywała w miarę równy wynik. Jednak kiedy wyrównali oni stan w partii na 16:16, Holendrzy poczuli, że nie mogą dać im się uśpić i za sprawą świetnych zagrywek wybili przeciwnikom z głowy siatkówkę, w wyniku czego czwarta partia padła ich łupem (25:19).

Początek tie-breaka obnażył wszelkie siatkarskie niedoskonałości "Pomarańczowych". Amerykanie rozpoczęli piątego seta od zdecydowanej i efektownej gry. Szczególnie ataki Seana Ronney’a mogły robić wrażenie. Holendrzy popełnili dodatkowo zbyt wiele błędów, by móc realnie myśleć o zwycięstwie w partii, jak i całym pojedynku. Amerykanie wykorzystali więc sytuację i dobili swoich rywali już przy pierwszej okazji, kiedy to meczbola zamienili na punkt i wygrali tie-breaka z dziewięcioma oczkami przewagi.

Po meczu szkoleniowiec gospodarzy Peter Blangé pogratulował USA wygranej. Ubolewał także nad zagrywką swojej ekipy w przegranych partiach. - Pomijając serwis, zagraliśmy całkiem dobrze - powiedział. Pochwalił też w teamie amerykańskim Evana Pataka oraz Donalda Suxho. - Po drugiej stronie siatki należy pochwalić za kawał dobrej roboty Evana Pataka, a także Donalda Suxho, który zmienił obraz gry kadry USA - stwierdził obiektywnie.

Z kolei trener przyjezdnych Alan Knipe był dumny ze swojego zespołu. - W poprzednim spotkaniu nasz rozgrywający zmuszony był do wystawiania piłek daleko od siatki. Tym razem obdarzyłem Donalda Sucho dużym kredytem zaufania, który się opłacił. Jego dowództwo okazało się decydujące - skomentował mecz na konferencji.

Komentarze (0)