ME 2019 kobiet. Malwina Smarzek-Godek: Chcę być cięższa o kilkaset gramów medalu w bagażu

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Malwina Smarzek
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Malwina Smarzek

Marzy jej się medal mistrzostw Europy, choć wie, jak trudno będzie go zdobyć. Nie czuje się też komfortowo, gdy mówimy o niej jako o liderce. O tym m.in. w wywiadzie dla WP SportoweFakty opowiedziała Malwina Smarzek-Godek, atakująca polskiej kadry.

W tym artykule dowiesz się o:

[b][urlz=/autor/krzysztof-sedzicki]

Krzysztof Sędzicki[/urlz], WP SportoweFakty: Im bliżej mistrzostw Europy (rozpoczynają się 23 sierpnia - przyp.red.), tym więcej wokół pani szumu. [/b]

Malwina Smarzek-Godek, atakująca reprezentacji Polski: Miałam moment, że czytałam te wpisy w internecie, ale z wieloma rzeczami się nie zgadzałam. Uważałam je za przesadzone. Ale z drugiej strony przecież po to gramy, dla kibiców i dziennikarzy. To wasza praca. Każdy ma prawo do wyrażania opinii, lecz ciągłe przeglądanie tego wszystkiego odciągałoby mnie od  treningu.

Zobacz galerię z treningu reprezentacji Polski w Atlas Arenie

A jest tego sporo. Gdy pada hasło: "reprezentacja Polski", dopowiadamy sobie w myślach "Malwina Smarzek-Godek".

To bardzo miłe, ale nie czuję się komfortowo, gdy jestem nazywana liderką.
 
Z drugiej strony pani sama na ten tytuł pracuje.

Po prostu wykonuję swoją pracę i tyle. Taki mamy system grania. Dostaję dużo piłek i udaje mi się jakąś część z tego skończyć. Trudno mi o tym mówić, bo to dotyczy mnie, a ciężko oceniać samą siebie. Staram się zawsze robić wszystko jak najlepiej i pomóc kadrze.

ZOBACZ WIDEO Tokio 2020. Dziennikarze WP SportoweFakty wskazali kluczowy element, który zadecydował o awansie. "Niby prosta rzecz"

Trener Jacek Nawrocki wspominał, że nie jesteśmy jedyną drużyną na świecie, czy nawet w Europie, która gra akurat w taki sposób.

Zgadza się. Mamy Serbię z Tijaną Bosković, Włoszki z Paulą Egonu. I to nie znaczy, że dostają sto piłek, choć faktycznie atakują sporo. A mecz meczowi nierówny. Czasem w całym spotkaniu dostaję pięćdziesiąt piłek, a czasem trzeba zsumować trzy sety, żebym dobiła do tej liczby. Nie stanowi dla mnie problemu, jeśli będę atakować dziesięć razy w secie. Jeśli trzeba będzie, zaatakuję osiemdziesiąt razy.

Mistrzostwa Europy to największa impreza w pani karierze?

Na tę chwilę tak. To jest nasza impreza docelowa. Minęły kwalifikacje olimpijskie, wrócimy do nich w styczniu. Eurovolley to ważna, ale i bardzo długa impreza. Nie można również sprowadzać jej do meczów z Belgijkami czy Włoszkami na końcu fazy grupowej. Trzeba myśleć o wszystkich starciach od początku. Nie mówię już nawet o tym, czy polecimy do Turcji czy nie. Trzeba się skupiać na tym, co będzie w piątek, potem w sobotę i tak dalej (w fazie grupowej Polki grają ze Słowenią, Portugalią, Ukrainą, Belgią i Włochami. Półfinały i finał będą rozgrywane w Turcji - przyp.red.).

Ten sezon reprezentacyjny pokazał, że możemy myśleć o Włoszkach czy Belgijkach, ale należy też "patrzeć pod nogi", żeby nie przytrafiła się choćby druga Tajlandia.

Te mecze mają być z założenia łatwe. My zrobimy wszystko, by faktycznie były przyjemne oraz żeby rywalki nie napsuły nam za mocno krwi, bo z doświadczenia wiemy, że to jest tylko jedno spotkanie. Zespół, który nie gra w roli faworyta, może wyjść, zagrać wesołą siatkówkę i... różnie to bywa. Nie jesteśmy drużyną, która może pozwolić na niepodchodzenie na sto procent do takich spotkań.

Wiele zależy od drabinki, w którą można się dobrze wpasować. Choćby dlatego, że jest szansa na uniknięcie Serbek, Turczynek i Włoszek aż do półfinału.

Ale może dojść także do tego, że już w 1/8 finału albo w ćwierćfinale trafimy na Rosjanki. Zawsze dużo zależy od tych meczów w fazie grupowej, bo potem właśnie różnie można trafić. Ale jeśli chcemy coś osiągnąć, będziemy musiały pokonać co najmniej jednego przeciwnika z najwyższej półki.

Czytaj też: U mistrza Polski praca wre. ŁKS Commercecon Łódź buduje formę przed nowym sezonem LSK

Reprezentacja Polski przepracowała już ze sobą trochę czasu. Przed nią największe - jak dotąd - wyzwanie. Czego od siebie wymagacie?

Dwa lata temu byłyśmy bardzo blisko wejścia do ćwierćfinału w barażu z Turcją. Wiele osób mówi, że byłoby super, gdybyśmy zdobyły medal. To jest moje marzenie. Ale rozpatrywanie tego w takich kategoriach, że dwa lata temu mało brakowało, więc teraz na pewno będziemy w czwórce jest dużym błędem. Choćby dlatego, że teraz turniej ma inną formułę i jest więcej meczów do rozegrania.

Waszym atutem będzie gra w roli gospodarza. W łódzkiej Atlas Arenie trenujecie już kilka dni, a to nie jest łatwy obiekt do gry w siatkówkę.

Cieszę się, że tu gramy, bo dobrze mi się ta hala kojarzy. Wprawdzie jestem z Łasku, a nie z Łodzi, ale dużo czasu spędzam w tym mieście. Występowałam tu jako zawodniczka Chemika Police czy Legionovii. Jest to obiekt trudny dla przeciwnika, trzeba w nim trochę pobyć. Ale lubię go bardzo.

Jaka chciałaby być Malwina Smarzek-Godek po mistrzostwach Europy?

Cięższa. O kilkaset gramów medalu w bagażu.

Źródło artykułu: