Po dniu przerwy dla naszych pań przyszedł czas na ostatnią - teoretycznie - łatwą przeszkodę na mistrzostwach Europy. Tak naprawdę miał to być wstęp do wielkiego grania na polskim turnieju, który na dobre rozkręca się dopiero w środę. - Są tego plusy i minusy, mamy możliwość rozegrania się. To dopiero początek, rozkręcamy się. Czekają nas o wiele trudniejsze pojedynki, dlatego musimy zachować chłodną głowę - zapowiadała Marlena Kowalewska. Więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ.
Okazało się jednak, że Ukrainki już na samym początku spotkania miały niepokorny stan i bez strachu przystąpiły do walki w Atlas Arenie. Położyły duży nacisk na zagrywkę, przez co polskiemu zespołowi grało się bardzo niewygodnie. Regularnie ze skrzydeł kąsały Nadia Kodola oraz Olesia Rychliuk, a Polki nie potrafiły na to odpowiedzieć. Nieco przygaszona od pierwszych piłek była Malwina Smarzek-Godek, więc ciężar gry przesunięty został nieco na Natalię Mędrzyk, która robiła co mogła na lewym ataku. Problemy z przyjęciem jednak okazały się większe, bo tę partię na swoją korzyść rozstrzygnęły Ukrainki 25:20. To pierwszy stracony set przez reprezentację Polski w tym turnieju.
Cała sytuacja z pierwszego seta tylko rozzłościła ekipę trenera Jacka Nawrockiego, która w drugiej części gry wzmocniła zagrywkę i rozbiła Ukrainę do 11. Odblokowała się Smarzek-Godek, a dołączyła do niej Magdalena Stysiak, która rozpoczęła spotkanie w szóstce, choć była raczej niewidoczna od początku. Poza Rychliuk argumenty w talii trenera Garija Jegiazarowa się skończyły.
ZOBACZ WIDEO Carlitos odejdzie z Legii Warszawa. "Takich piłkarzy jest na pęczki"
W myśl zasady, że "jeśli nie idzie w ataku, trzeba powalczyć w obronie" Ukrainki w trzeciej odsłonie dwoiły się i troiły w tym elemencie i nie pozwalały uciec Polkom na więcej niż 2-3 punkty. Faktycznie z finalizowaniem swoich akcji miały kłopoty, ale starały się to nadrabiać. A Polkom również opornie szło zdobywanie punktów. Ogromną pracę w tej partii musiała wykonać rozgrywająca Joanna Wołosz i to właśnie ona kiwką z drugiej piłki zakończyła tę część gry, a Polska wygrała do 22.
Biało-Czerwonym ostatecznie udało się wyswobodzić z ukraińskich macek na dobre w końcowej fazie czwartego seta. Trener Nawrocki przed jego rozpoczęciem zdecydował, że niezbyt aktywną tego wieczoru Zuzannę Efimienko-Młotkowską zamieni na Klaudię Alagierską, a ta odwdzięczyła się asem serwisowym. Do tego powrócił też na dobre blok i Polki bezpiecznie dobiły do brzegu po zwycięstwie 25:15.
Czytaj również: [urlz=/siatkowka/839806/mistrzostwa-europy-siatkarek-z-kim-moze-zagrac-polska-w-18-finalu-analiza-sytuac]Z kim może zagrać Polska w 1/8 finału? Analiza sytuacji
[/urlz]Plan na pierwsze cztery dni turnieju został więc wykonany bez większych błędów. Jednak schody dopiero się zaczną. W środę o 17:30 Polki zmierzą się z Belgią, a 27 godzin później z Włochami. Ukrainki z kolei czeka dzień przerwy, a po nim starcia kolejno ze Słowenią i Portugalią.
Polska - Ukraina 3:1 (20:25, 25:11, 25:22, 25:15)
Polska: Wołosz, Stysiak, Kąkolewska, Smarzek-Godek, Mędrzyk, Efimienko-Młotkowska, Stenzel (libero) oraz Zaroślińska-Król, Kowalewska, Maj-Erwardt (libero) oraz Grajber, Łukasik, Alagierska
Ukraina: Politanska, Kodola, Gerasimowa, Rychliuk, Stepaniuk, Truszkina, Karasowa (libero) oraz Dorsman, Denysowa, Kraiduba.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)