Przed dwoma laty w Polsce estońscy kibice wprawili w zachwyt obserwatorów siatkarskich mistrzostw Europy. Ponad 1500 osób przybyło do Gdańska wspierać swój zespół, prowadzony do dziś przez trenera Gheorghe Cretu.
- W czasie meczów są wciąż z nami i wokół nas, to po prostu wspaniałe! Nawet w szatni się o nich mówi. Prawdę mówiąc, kiedy na nich patrzę, to chciałbym mieć estoński paszport i siedzieć tam razem z nimi, mieć tę ich radość i energię. Tak naprawdę to oni tworzą historię, bo gdy my wyjedziemy, w Polsce będzie mówiło się o estońskich kibicach. I ten duch dopingu tutaj zostanie - mówił wówczas rumuński szkoleniowiec.
Przemarsz gdańskimi ulicami rzeszy Estończyków z narodową flagą i barwami do gdańskiej Ergo Areny, a w niej głośny, energiczny i zaskakująco zorganizowany doping - jak się dowiedzieliśmy - tak samo ma być w Holandii. Tym razem "Sinilõvid" ("Niebieskie Lwy", z języka estońskiego), jak nazywają siebie sympatycy dzisiejszych rywali Polaków, chcą dać o sobie znać w Amsterdamie i Rotterdamie, gdzie toczyć się będzie rywalizacja w ramach grupy D.
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa Europy. Krzysztof Sędzicki: Nie przestawajmy wspierać naszych siatkarek
- Dla naszych kibiców dostaliśmy 1000 biletów na każdy mecz. Z wyjątkiem spotkania z Holandią, na który przewidziano dla nas 700 sztuk. Wszystkie zostały wykupione więc ludzie zaczęli kupować bilety dostępne w ogólnej sprzedaży. Nie znamy dokładnej liczby, ale przypuszczamy, że w Rotterdamie będzie blisko 1500 naszych fanów, a w Amsterdamie nieco ponad 1200 - określił w rozmowie z nami Toomas Vara, szef działu komunikacji estońskiej federacji piłki siatkowej.
W mistrzostwach Starego Kontynentu najlepszy występ estońscy siatkarze zanotowali w 2015 roku, zajmując wtedy jedenastą lokatę. Tak duże zainteresowanie kibiców wydaje się być wobec tego niecodziennym zjawiskiem, ale okazuje się, że jest inaczej.
- Taka "inwazja" to coś naturalnego. Nie potrzeba nam wiele, podróżowanie za męską reprezentacją jest już przyzwyczajeniem. Z kolei czymś nowym jest dla nas pierwszy w historii występ naszych siatkarek na zakończonych niedawno mistrzostwach Europy. Wspierać nasze zawodniczki na Węgry udała się grupa około 300 osób. Chociaż prawdą jest, że żaden inny sport w Estonii nie ma tak licznej grupy podróżujących fanów - kontynuuje szef działu komunikacji.
Skąd zatem takie zainteresowanie akurat siatkarzami? - Powodów jest kilka. Przede wszystkim w tym sporcie mamy największe sukcesy. Co więcej, na siatkarskiej scenie jest wiele interesujących postaci wśród zawodników i trenerów, którzy przyciągają uwagę mediów i można powiedzieć, że są bliscy innym ludziom. Ponadto, takie turnieje to bardzo dobra okazja do podróżowania i spędzania czasu z rodzinami i przyjaciółmi, zwykle zarysowuje się równy podział w liczbie kobiet i mężczyzn. Zazwyczaj jest też dużo dzieci, ale akurat nie tym razem, ponieważ rozpoczął się już rok szkolny - wyjaśnia Vara.
- Siatkarze w ciągu ostatnich 10 lat wystąpią na "Euro" po raz piąty, fani mieli czas, aby poznać tę dyscyplinę i zespół. Inne sporty zespołowe, jak piłka nożna i koszykówka nie mają ostatnio najlepszych dni. Siatkarze cieszą się naprawdę dużą reputacją w naszym kraju. To zespół złożony ze świetnych charakterów - profesor Toobal, wschodzące gwiazdy Taht i Teppan, wesołe trio środkowych Kreek, Aganits i Tamemaa oraz największy żartowniś, czyli libero Rikberg. Co więcej, w ostatnich dwudziestu latach nastąpił szybki rozwój kraju pod względem ekonomicznym - dodaje Karl Rinaldo, redaktor naczelny estońskiego portalu Võrkpall24.
Na Facebooku powstała specjalna grupa, zrzeszająca ludzi, którzy wybierają się na turniej, co ułatwia koordynację działań, pomaga w organizacji transportu, biletów itp. Grupa liczy obecnie ponad tysiąc członków. Do pomocy włączył się również estoński związek piłki siatkowej.
- Federacja pomaga w zakupie biletów i znalezieniu odpowiedniej lokalizacji oraz miejsca spotkań dla fanów, w Rotterdamie będzie to Fenix Foodcurt, skąd przed pierwszym meczem wyruszy oficjalny, około trzykilometrowy przemarsz w kierunku hali. Organizujemy flagi i rozrywkę. Na przykład, przez tydzień z grupą będzie przebywał Olavi Kõrre, estoński piosenkarz i autor tekstów. On jest zawsze gotowy do działania, gdy przed lub po meczach potrzebujemy estońskiej muzyki.
Tym razem na miejscu będzie również ludowy zespół Kukerpillid z Estonii. Wystąpią wieczorem 15 września, wtedy nasza drużyna zagra ostatni mecz w Rotterdamie i odbędzie się impreza pożegnalna z tym miastem, nazajutrz kibice wyruszą do Amsterdamu. Wybraliśmy tę kapelę, ponieważ ma ona w swoim repertuarze starą, ale wciąż popularną piosenkę "Rotterdam", opowiadającą o rybakach płynących do tego miasta - opisuje Vara.
Przed dwoma laty do Gdańska przybył z kolei inny piosenkarz - Ivo Linna, który w 1996 roku reprezentował Estonię na Eurowizji, między innymi odśpiewał wtedy hymn narodowy przy okazji meczu z Finlandią.
Estonia w ramach grupy D zmierzy się w Rotterdamie z Polską, Czarnogórą i Czechami. Następnie w Amsterdamie jej rywalami będzie Holandia i Ukraina. Piątkowy mecz z Polakami zaplanowano na godzinę 17:00.
Mistrzostwa Europy siatkarzy. Michał Gogol: Najpierw awansować do czwórki, a potem zobaczymy
Mistrzostwa Europy siatkarzy. Przekonujące zwycięstwa Włochów i Bułgarów