Karol Kłos: To niesamowite przeżycie, które może zaprocentować w przyszłości

Kibice byli świadkami kolejnego debiutu w reprezentacji. Tym razem w centrum wydarzeń był młody środkowy Politechniki Warszawskiej - Karol Kłos. Na boisku pojawił się w końcówce trzeciego seta, chociaż była szansa, żeby wszedł na boisko wcześniej. Wszystkiemu winne drobne nieporozumienia.

W tym artykule dowiesz się o:

Kiedy spiker zapowiedział wejście Karola Kłosa Hala Ludowa niemalże zatrzęsła się w posadach od gromkiego powitania przez kilkutysięczny tłum biało-czerwonych kibiców. - To były niesamowite emocje, chłopaki mnie bardzo ciepło przyjęli na boisku, także po prostu spełnienie marzeń - powiedział tuż po spotkaniu Karol Kłos.

I rzeczywiście można określić jego wejście debiutem marzeń, bowiem po chwili udało mu się zdobyć punkt blokiem. W jednej z ostatnich akcji dodał kolejny punkt i wpisał swoje nazwisko na kartach historii reprezentacji Polski. - Dwa punkciki zdobyte przeze mnie od razu po wejściu na boisku bardzo mnie cieszą. Tym bardziej, że miałem okazję zadebiutować przed tak wspaniałą publicznością.

Jak to bywa między nowymi zawodnikami a nowym trenerem współpraca może okazać się różnie. Jak się ona układa na linii Castellani - Kłos? - Współpraca układa się bardzo, bardzo dobrze. To bardzo ciepły człowiek - podkreślił nasz debiutujący rozmówca.

Pod koniec drugiej partii zgromadzeni we wrocławskiej Hali Ludowej zobaczyli jak z kwadratu został wezwany Kłos, jednakże na boisko nie wszedł. - Mieliśmy takie małe nieporozumienie, trener za późno zasygnalizował mi zmianę i dlatego do niej nie doszło. Ale nic złego się nie stało, dostałem szansę potem - podsumował całe zajście Kłos.

W momencie wejścia Karola Kłosa na boisko najstarszym zawodnikiem na nim był... Michał Ruciak. To był rzeczywiście młody skład biało-czerwonych. Jak w nim odnalazł się Kłos? - To chyba można było widzieć na boisku, że dobrze. Czułem się wspaniale, jakbym grał w reprezentacji od chociażby kilku lat... Chociaż nie przesadzajmy (śmiech). Ale tak, jakbyśmy razem grali kilka miesięcy to na pewno - odpowiedział.

Nasz rozmówca ma nadzieję, że również w drugim spotkaniu przeciwko Wenezueli szkoleniowiec da mu szansę pojawić się na boisku. - Wejść chociażby na taką chwilkę jak teraz – to naprawdę niesamowite przeżycie, które może zaprocentować w przyszłości - podsumował młody środkowy.

Czy łatwiej było debiutować w gronie kilku innych młodych i niedoświadczonych zawodników na płaszczyźnie reprezentacyjnej? - Nie byłem sam jako debiutant, bo był też między innymi Paweł Zatorski, który debiutował kilka setów wcześniej. Ogólnie atmosfera jest wspaniała i oby tak pozostało. Nawet wiem, że tak będzie i bardzo się cieszę tymi wszystkimi chwilami - powiedział z optymizmem w głosie.

Pierwsze spotkanie zakończyło się w trzech setach. Czy drugiego dnia będzie podobnie? - Gramy po to, żeby wygrywać i to najlepiej 3:0. Zobaczymy jak to będzie, jak zagra Wenezuela oraz jak zagramy my - kończy Karol Kłos.

Komentarze (0)