Przełamać nie udało się w środę w rozegranym awansem meczu z PGE Skrą Bełchatów. Ekipa z Podkarpacia nie była w stanie ugrać w nim nawet jednego seta. Więcej o meczu przeczytasz TUTAJ.
- Ten mecz był jednym z lepszych w naszym wykonaniu, ale to nie starczyło, by rywalizować z PGE Skrą, bo nie złamaliśmy ich pewności siebie. Grali bardzo dobrze nawet gdy źle przyjęli, umiejętnie technicznie obijali nasz blok. Byliśmy mało skuteczni w tym momencie, robiliśmy za dużo błędów w naszych obronach. Możemy rozmawiać o meczu, ale ktoś zobaczy wynik 0:3 i tylko to przyjmuje do świadomości. Niewielkie pocieszenie jest takie, że graliśmy troszkę lepszą siatkówkę niż wcześniej - uważa Piotr Gruszka.
W ostatniej chwili z meczowej kadry wypadł mu Zbigniew Bartman. 32-letniego atakującego zatrzymała kontuzja łydki. Ale to nie jedyny zdrowotny problem zespołu.
ZOBACZ WIDEO: Rosną szanse Roberta Lewandowskiego na Złotą Piłkę? "Messi i Ronaldo zeszli na ziemię"
- O ile sam mecz jest zawsze trudny, kiedy ma się absencje, o tyle samo przygotowanie jest łatwe, bo Marcina Możdżonka nie ma kilku tygodni. Damiana Schulza zebraliśmy dwa dni wcześniej, bo po meczu w Gdańsku, miał lekki uraz pleców. Zibi wrócił do dyspozycji, teraz ma problem z łydką. Bartek Lemański miał zielone światło, mogłem go użyć, ale wraca po półtoramiesięcznej przerwie. Mamy czas na trening, ale takie rzeczy nie pozwalają nam normalnie trenować. To są rzeczy wpisane w sport zawodowy - tłumaczył szkoleniowiec Asseco Resovii Rzeszów.
Uwagę zwracało w środę na pewno to, że rzeszowianie przegrywali długie akcje, co jeszcze bardziej dołowało siatkarzy. W każdym z setów miała miejsce równa walka aż do pewnego momentu, w którym to PGE Skra wygrywała akcje po obronie.
-- Jak przegrywa się długie akcje, to napędza zespół rywali, zwłaszcza po dobrych obronach. Skoro tego nie wygrywaliśmy, trudno być szczęśliwym. Nie mamy pewności siebie, bo nie zwyciężamy. Najłatwiej się ją buduje, gdy się wygrywa. Wtedy mniej rzeczy boli, na inne rzeczy się zwraca uwagę. Brakuje zwycięstwa, by praca na treningu przełożyła się na mecz - powiedział Gruszka.
Zobacz naszą galerię z meczu PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów
42-letni trener wziął na siebie nie lada odpowiedzialność. Praca w stolicy Podkarpacia to zdecydowanie największe wyzwanie w jego trenerskiej karierze. Na razie krzyż, który dźwiga, jest bardzo ciężki.
- Taki zawód trenera. Ja wiedziałem, że to będzie duże wyzwanie. Czasem jak patrzę na pewne sytuacje, to dochodzę do wniosku, że jest to bardzo duże wyzwanie. Nie traktuję tego jak "ogromny krzyż", a raczej wielka próba pracy z takimi ludźmi, w takim mieście. Dopóki będę miał możliwość pracy, będę się starał, by jak najwięcej osiągnąć z tym zespołem. Taki byłem i taki jestem. Nie wyobrażam sobie, bym jako pierwszy miał się załamać i odpuścić. Mnie też nie jest łatwo, ale cały czas walczę.
Jeśli jednak szukać światełka w tunelu, to najbliższe spotkanie Asseco Resovia zagra w środę 27 listopada z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Rok temu ekipa z Rzeszowa przerwała serię szesnastu zwycięstw mistrza Polski.
- Nie szukam historii z tamtego roku. Bardziej szukam przełamania. Z lepszym zespołem jest łatwiej się przełamać, bo tej presji po naszej stronie i odpowiedzialności jest mniej. Ale nie zmienia to faktu, że trzeba grać przy tym dobrą siatkówkę - zakończył trener Pasów.