Ligowy klasyk zaplanowano w 12. kolejce, ale rozegrano go już teraz, by zespoły miały spokój między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem. Ponadto część graczy będzie powołanych do reprezentacji na kwalifikacje olimpijskie. Oba kluby porozumiały się więc, że lepiej jest mecz rozegrać awansem.
Rzeszowianie przystępowali jednak do tego spotkania osłabieni. W kadrze meczowej zabrakło kontuzjowanych Marcina Możdżonka oraz Zbigniewa Bartmana. Ten drugi zmaga się z urazem łydki i środowy mecz musiał oglądać zza band reklamowych. Z kolei trener gospodarzy Michał Gogol dokonał trzech zmian względem składu, który w środę rozpoczął mecz z MKS-em Będzin. W szóstce pojawili się Karol Kłos, Mariusz Wlazły, a także Milan Katić.
Przez ponad pierwsze dwadzieścia akcji ani jedni, ani drudzy nie mogli osiągnąć większego prowadzenia. W połowie tej partii bełchatowianie zaczęli podbijać więcej piłek, co dało im kilka punktów przewagi. Ze stanu 13:13 zrobiło się 16:13. Gościom grało się zdecydowanie coraz mniej wygodnie, co skutkowało problemami ze skończeniem piłki i błędami w ataku. Kawał roboty w kontrach wykonywali Wlazły z Miladem Ebadipourem. PGE Skra zdołała jeszcze powiększyć przewagę i wygrała do 19.
ZOBACZ WIDEO: Artur Szalpuk: Na zakończenie padały mocne słowa, że będziemy za sobą tęsknić
W drugiej partii to gospodarze byli cały czas z przodu o dwa lub trzy punkty i cały czas starali się pilnować tej przewagi. Wielką ochotę do gry miał Nicolas Marechal, ale nie był w stanie sam pociągnąć swojego zespołu. A każdą długą wymianę wygrywali bełchatowianie. Ta kluczowa miała miejsce przy stanie 19:16. Wygrali ją miejscowi, a po tej akcji siatkarze z Rzeszowa spojrzeli sobie bezradnie w oczy. Udało im się wprawdzie obronić dwie piłki setowe, ale za trzecim razem Ebadipour uderzył po bloku i zakończył tę partię.
W trzeciej odsłonie Asseco Resovia postanowiła zaryzykować na zagrywce i to początkowo się opłaciło, bo ekipa trenera Piotra Gruszki wyszła na prowadzenie 8:6. Wydawało się, że to może być ten przełomowy set, ale przy stanie 12:11 dla gości w polu zagrywki po stronie PGE Skry pojawił się Milad Ebadipour, a zszedł z niego dopiero wtedy, gdy jego drużyna prowadziła 17:13. To była kapitalna seria irańskiego przyjmującego.
Ekipa z Bełchatowa nie dała sobie już wyrwać zwycięstwa w tym secie. Wygrała 25:21 i całe spotkanie 3:0. To piąta wygrana drużyny trenera Michała Gogola w tym sezonie. Asseco Resovia póki co legitymuje się bilansem 2-5, a przełamania poszuka w środę w starciu z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Bełchatowianie z kolei zmierzą się z mistrzami Polski już w sobotę.
PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 3:0 (25:19, 25:23, 25:21)
PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Kochanowski, Wlazły, Katić, Kłos, Piechocki (libero) oraz Huber.
Asseco Resovia: Komenda, Hoag, Kosok, Schulz, Marechal, Krulicki, Perry (libero) oraz Buszek, Shoji, Rousseaux, Lemański, Mariański (libero).
MVP: Milan Katić (PGE Skra).