Chiny - Włochy 0:3 (23:25, 18:25, 17:25)
Chiny: Bian H.M., Liang C.L., Cui J.J., Jiao S., Chen P., Shen Q., Ren Q. (libero) oraz Yu D.W., Jiang K., li R.M.
Włochy: Valerio Vermiglio, Michal Lasko, Cristian Savani, Francesco Fortunato, Emanuele Birarelii, Matej Cernić, Loris Mania (libero) oraz Mauro Gavotto, Dragan Travica.
Przed meczem wydawało się, że oba zespoły stać na wyrównany pojedynek. Ich ostatnie wyniki rozbudziły nasze apetyty, dlatego nic dziwnego, że spodziewaliśmy się ciekawej konfrontacji. Taka zresztą rzeczywiście była, lecz niestety tylko w pierwszym secie. Kolejne odsłony tego meczu nie spowodowały, że wzrósł poziom naszej adrenaliny. Ostatecznie konfrontacja zakończyła się na trzech setach, co jest bardzo na rękę Włochom, którzy wciąż walczą o zajęcie pierwszej lokaty w grupie A.
Siatkarze pod wodzą Andrei Anastasiego wyszli na parkiet niesamowicie zmobilizowani. Wiedzieli, że aby wciąż liczyć się w walce o bezpośredni awans na Final Six w Belgradzie, nie mogą pozwolić Chińczykom na zbyt wiele. Byli świadomi tego, iż Azjaci potrafią nagle w trakcie spotkania obudzić się i pogrążyć swojego przeciwnika, szczególnie grając na własnym terenie. To wystarczyło, by Włosi od pierwszych piłek zmusili ich do skrajnej wręcz defensywy. Goście zmiażdżyli swoich rywali przede wszystkim blokiem. Najlepszymi zawodnikami zaś w swoich teamach byli Cui J.J. oraz Cristian Savani.
Od mocnego uderzenia w pierwszej odsłonie meczu zaczęli Azzuri, którzy szybko uzyskali przewagę w postaci trzech oczek. Na pierwszą przerwę techniczną schodzili więc przy wyniku 8:5. Nie oznaczało to jednak końca seta dla ambitnych Chińczyków, którzy w pierwszej partii zostawili na boisku wiele potu i serca. Szczególnie wyróżniał się wspomniany już Cui J.J., który swoimi atakami, a także asami serwisowymi starał się zniwelować stratę do gości. Głównie za sprawą jego dobrej dyspozycji na drugiej przerwie technicznej przewaga Włochów zmalała do jednego oczka (16:15). Wszystko zmierzało więc do zaciętej końcówki i gry na przewagi, lecz słabe przyjęcie oraz indywidualne błędy w wykonaniu Chen P. sprawiły, że reprezentanci Italii wygrali pierwszego seta 25:23.
Początek drugiej partii nie zwiastował pogromu. Włosi nie wystartowali tym razem z wysokiego "C". Na pierwszą przerwę schodzili prowadząc jednym punktem (8:7). Później jednak szybko odskoczyli gospodarzom na sześć oczek (16:10). Przewaga ta okazała się wystarczająca do wygranej w drugim secie, gdyż z Chińczyków całkowicie zeszło powietrze. Nie dawali sobie rady ze sprytnymi atakami rywali oraz ich perfekcyjnym blokiem. Partia trwała zaledwie dwadzieścia trzy minuty, w czasie których z gospodarzy na boisku został jedynie siatkarski "pył". Dominacja Włochów nie podlegała natomiast żadnej dyskusji.
Trzeci set był niemal bliźniaczo podobny do drugiego. Także i tutaj zaczęło się dosyć niepozornie. Na pierwszej przerwie technicznej goście prowadzili tylko 8:7. Chińczycy starali się jeszcze nawiązać z nimi walkę, lecz szybko odpuścili. Widać było, iż są rozbici fizycznie i mentalnie. Z kolei Włosi prezentowali się na parkiecie coraz lepiej, czując, że arcyważne trzy oczka powędrują na ich konto. Partia zakończyła się wynikiem 25:17 dla przyjezdnych.
Po spotkaniu najbardziej zadowolony był trener Anastasi. - Jestem szczęśliwy z powodu tego meczu. Zwycięstwo to jest dla nas niezmiernie istotnie, gdyż zajmujemy obecnie drugą lokatę w grupie A - stwierdził uradowany. - Jednak w sobotę czeka nas już inny pojedynek - dodał mobilizująco.