Anna Stencel: Powrót po tak długim rozbracie z halą nie będzie łatwy [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Anna Stencel
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Anna Stencel

Do 25 czerwca potrwa pierwsze zgrupowanie reprezentacji Polski siatkarek, a zwieńczą je sparingowe mecze z Czeszkami. - Po tak długiej przerwie każda chce wrócić do normalnego funkcjonowania - mówi Anna Stencel, środkowa biało-czerwonych.

[b]

Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Dobiega końca drugi tydzień zgrupowania w Szczyrku. Jak obecnie wyglądają wasze treningi, czy weszłyście już na najwyższe obroty?[/b]

Anna Stencel, środkowa reprezentacji Polski : W tym tygodniu zaczęłyśmy już pracować bardziej intensywnie, weszłyśmy na pełne obroty. Rozpoczęła się, jak my to nazywamy, "cięższa" siłownia. Zainaugurowałyśmy też treningi w szóstkach, wcześniej było to jedynie granie na plaży. Teraz możemy już w pełni skupić się na doskonaleniu poszczególnych elementów w hali. Na pewno zajęcia są coraz bardziej wymagające.

Pierwsze tegoroczne zgrupowanie rozpoczęło się bardzo nietypowo, bo wszystkie musiałyście zostać przebadane na obecność koronawirusa. Jak wyglądały te badania?

Przyjeżdżałyśmy na określoną godzinę. Wypełniałyśmy nieanonimowe ankiety i potem w busie pobierano odpowiednie próbki. Następnie każda czym prędzej udawała się do pokoju, gdzie czekałyśmy na wyniki. Do czasu ich otrzymania miałyśmy zakaz wychodzenia z pokoju. Wszystko przebiegało zgodnie z procedurami.

Czy aktualne zgrupowanie jest w jakiś sposób szczególne ze względu na wprowadzone restrykcje, czy choćby sam fakt, że zostałyście rozlokowane w pokojach pojedynczo?

Nie mam takiego porównania, bo jest to moje pierwsze dłuższe, letnie zgrupowanie. Faktycznie jesteśmy rozlokowane osobno w pokojach, ale i tak widzimy się na posiłkach i treningach kilka razy dziennie. Między treningami każda odpoczywa. Nie możemy narzekać na to, że jesteśmy same w pokojach, bo wiemy jaka jest sytuacja i inni dbają tylko o nasze bezpieczeństwo.

ZOBACZ WIDEO: Jacek Nawrocki zadowolony z pierwszego tygodnia treningów. "Jest do wykonania dużo pracy motorycznej"

Jak duży jest pani głód gry po trzech miesiącach przerwy od siatkówki?

Ogromny! Myślę, że wszystkie jesteśmy głodne gry, treningów i cieszymy się, że w końcu możemy się poruszać. Ciągnie nas do hali. Po tak długiej przerwie chyba każda z nas ma ochotę wrócić do normalnego trybu funkcjonowania.

Na 30 czerwca i 1 lipca zaplanowano mecze sparingowe z reprezentacją Czech, które rozegracie w Wałbrzychu. Czego możemy spodziewać się po tym dwumeczu?

Będziemy chciały pokazać się z jak najlepszej strony, ale po tak długim rozbracie z halą nie będzie to łatwe, bo zostałyśmy trochę wybite z rytmu. Na treningach wygląda to obiecująco, trener jest zadowolony z efektów, więc wydaje mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Czas i sparingi to zweryfikują.

Zadebiutowała pani w biało-czerwonych barwach podczas zeszłorocznych kwalifikacji do IO i turnieju w Apeldoorn. W tym roku skład personalny kadry został drastycznie odmłodzony. Jak odnajduje się pani w tej grupie zawodniczek?

Z niektórymi dziewczynami miałam już możliwość zapoznać się podczas grudniowego zgrupowania. Tak naprawdę nie znałam tylko kilku najmłodszych zawodniczek. Wszystkie są sympatyczne i z każdą można porozmawiać na wiele tematów. Mamy dobry kontakt i tak też było na przełomie grudnia i stycznia. Wiemy, po co tutaj przyjechałyśmy i na co wspólnie pracujemy.

W reprezentacji Polski trener Jacek Nawrocki znalazł też miejsce dla kilku nastoletnich zawodniczek. Czy ze względu na to, że wiele z nich ma jeszcze sporo nauki przed sobą, poświęcacie dużo czasu na szlifowanie techniki?

Moim zdaniem tego typu zgrupowania zawsze służą temu, by pracować nad elementami, które mogą być zaniedbywane kiedy indziej przez brak czasu. Są to między innymi właśnie aspekty techniczne. Zwłaszcza, że po ostatnich kilku miesiącach trzeba na nowo wyrobić w sobie automatyzmy. Ten pierwszy tydzień zgrupowania był dość mocno ukierunkowany na przypomnienie sobie elementów stricte technicznych.

W minionym sezonie była pani jedną z najskuteczniejszych blokujących w lidze, co zaowocowało pierwszym powołaniem do kadry. Teraz podpisała pani kontrakt z drużyną wicemistrzyń Polski. Z perspektywy czasu - wyjazd z rodzinnej Piły był dla pani przełomową decyzją? 

Po pięciu latach gry w Enei PTPS Piła bardzo chciałam w końcu spróbować czegoś innego. Przenosiny do Bydgoszczy były bardzo dużym krokiem w kierunku dalszego rozwoju. Powinnam chyba podjąć taką decyzję już dawno temu, ale różne okoliczności sprawiły, że jednak się na to nie zdecydowałam. Nie ukrywam, że bardzo cieszy mnie to, że po ostatnim sezonie znów mogę podjąć się nowego wyzwania.

Wraz z Martą Ziółkowską i Kingą Różyńską stworzyłyście coś co wielu nazywało "bydgoską ścianą". Teraz o miejsce w składzie będzie pani rywalizować z Zuzanną Efimienko-Młotkowską i Gabrielą Polańską, zawodniczkami, które markę w naszej lidze mają już wyrobioną.

Z Martą i Kingą starałyśmy się wspierać, podawałyśmy sobie pomocną dłoń. Zdrowa rywalizacja nie przeszkodziła temu, że świetnie razem czułyśmy się na boisku. Myślę, że podobnie będzie także w Rzeszowie. Wszystkim nam przyświecać będzie wspólny cel, jakim jest jak najlepsze miejsce na koniec sezonu.

Do tej pory byłaś dość nieśmiałą, wycofaną zawodniczką. Ostatni rok to zmienił?

W kwestii wywiadów nadal przed nimi uciekam i odsyłam do koleżanek. Natomiast jeśli chodzi o pewność siebie, to stałam się odważniejsza. Wydaje mi się też, że pokazuję więcej emocji i nie tłumię ich już tak w sobie. Być może musiałam do tego dojrzeć albo jest to po prostu kwestia doświadczenia i lat gry.

Czy denerwuje się pani, kiedy ktoś kolejny raz myli panią z Marią Stenzel, za sprawą bardzo podobnego nazwiska?

W ciągu tego miesiąca chyba czterokrotnie słyszałam to pytanie. Nie denerwuję się. Nigdy nie był to dla mnie problem. Bardziej dla komentatorów. Być może nawet część z nich wiedziała jak pisze się moje nazwisko, ale robiła nieintencjonalny błąd w wymowie. Tego nie wiem, ale dla mnie nigdy nie było to kłopotliwe. Każdy może się pomylić, to ludzka cecha. Ważne, że dzieje się to coraz rzadziej.

Po kolejnych występach w barwach narodowych i za sprawą gry w Developresie Skyres Rzeszów ten problem powinien zupełnie zniknąć.

Mam nadzieję!

Wraca też pani do gry z numerem osiem, z którym kojarzą panią głównie kibice pilskiej drużyny.

W Pile przez pięć lat grałam z numerem osiem na koszulce. Grając w barwach Banku Pocztowego Pałac Bydgoszcz to się zmieniło, bo jeszcze przede mną ten numer przypadł Ewelinie Żurowskiej. Po roku przerwy wracam do gry z ósemką.

Dlaczego akurat "8"?

To raczej kwestia przypadku. Po prostu im dłużej grałam z ósemką, tym bardziej się do tej cyfry przywiązywałam. Teraz jak widzę tabliczkę to wiem, że to ja mam wejść na boisko, a nie kto inny. Zdarzało się, że szukając wody w Bydgoszczy zamiast "5" brałam "8". Dlatego cieszę się, że wracam do dawnego numeru.

Zobacz również:
Tauron Liga. Julia Szczurowska: Każdy, kto mnie zna, wie, że należę do zadziornych zawodniczek
Oficjalnie. Postępowanie zakończone, Joker Świecie i Stal Nysa dołączają do elity

Komentarze (0)