Siatkówka. Debiutantka, której stres się nie ima. Ziółkowska: Nie miałam wrażenia, że jestem "obserwowana"

PAP/EPA / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Marta Pol
PAP/EPA / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: Marta Pol

Marta Ziółkowska we wtorek zadebiutowała w barwach reprezentacji Polski. - Ten mecz był transmitowany w telewizji, ale nie było tego wrażenia, że jest się obserwowanym przez tyle ludzi - powiedziała.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=50148]

Marta Ziółkowska[/tag] jest jedną z trzech siatkarek, które we wtorek, w meczu przeciwko reprezentacji Czech, zadebiutowały w biało-czerwonych barwach. Co ciekawe grono to uzupełnia dwójka innych środkowych, Martyna Świrad oraz Weronika Centka.

- Na razie na pewno jest to jedyne takie spotkanie w moim życiu. Bardzo się cieszę, przede wszystkim z tych pierwszych trzech setów. W czwartej partii czułam, że udało mi się trochę więcej zdziałać blokiem. Pozostaje jednak minimalny niedosyt wynikający z tego, że Czeszki zdołały ugrać tego ostatniego seta - stwierdziła środkowa Banku Pocztowego Pałac Bydgoszcz.

Ziółkowska została posłana na głęboką wodę przez trenera Jacka Nawrockiego, który od pierwszego gwizdka sędziego postanowił zaufać bydgoszczance. Ta zachowała nerwy na wodzy i to właśnie z ominięciem jej rąk w bloku najczęściej problemy miały Czeszki.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polski koszykarz jak strongman. Przeciągnął auto

- Szczerze mówiąc nigdy nie wizualizowałam sobie tego debiutu. Myślę, że gdybym sobie go wcześniej próbowała wyobrazić, to chyba wchodząc na boisko stres byłby znacznie większy. Dziewczyny pomogły mi zdjąć tę presję. Jednak przy publiczności gra się zupełnie inaczej. Ten mecz co prawda był transmitowany w telewizji, ale nie było tego wrażenia, że jest się obserwowanym przez tyle ludzi - wyjaśniła Ziółkowska.

Udało się stworzyć atmosferę meczu

Przed meczami w Wałbrzychu każda z zawodniczek zwracała uwagę, że nie może się doczekać, by po tak długiej przerwie w końcu rozegrać mecz o stawkę. Czy udało się zaspokoić głód rywalizacji wśród zawodniczek?

- Mimo wszystko myślę, że udało się stworzyć w hali w Wałbrzychu meczowe emocje. Na rozgrzewce cały czas się pobudzałyśmy i dało się odczuć to, że nie jest to zwykły trening, a pełnoprawny mecz - oceniła czwarta najlepiej blokująca siatkarka ostatniego sezonu TAURON Ligi.

Na trybunach hali w Centrum Aktywnego Wypoczynku w Wałbrzychu zasiedli kartonowi "kibice". Ta inicjatywa spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem zarówno fanów, jak i samych zawodniczek.

- Bardzo podoba mi się ten pomysł! Wiem, że nawet część dziewczyn z zespołu żałuje, że ich tam nie ma, bo z chęcią same widziałyby się na trybunach - stwierdziła z przymrużeniem oka Marta Ziółkowska.

Spotkanie, które zapisało się na kartach historii

Do samego końca dość dużą niewiadomą pozostawało to, w jakim składzie Czeszki przyjadą na mecz do Wałbrzycha. Dlatego też bardzo ważne były uwagi przekazywane zespołom podczas licznych przerw - także tych technicznych.

- To, w jakim składzie zagra reprezentacja Czech, było dla nas wielką zagadką. Wiedziałyśmy, że ta gra będzie się raczej opierała na dwóch zawodniczkach. Na to byłyśmy przygotowane. Grę bardzo ułatwiało to, że trenerzy przypominali oraz instruowali nas co do taktyki już w trakcie spotkania - uchyliła rąbka meczowych kulis środkowa reprezentacji Polski.

Był to pierwszy międzypaństwowy pojedynek z udziałem biało-czerwonej reprezentacji od ogłoszenia w kraju pandemii koronawirusa. - Nawet o tym nie widziałam. Tym bardziej doceniam wagę tego wydarzenia i cieszy mnie to, że mogłam w nim uczestniczyć.

Zobacz również:
Ile jokerów ma talia beniaminka ekstraklasy? Oto siatkarki "kopciuszka" Tauron Ligi!
Przetrwali i chcą zaatakować. Tak radzi sobie polski mistrz Anglii w czasie pandemii COVID-19

Komentarze (0)